Pośmiertny pobór
Teresie W. ugięły się nogi, gdy z
ostrowskiego magistratu przyszło pismo wzywające jej syna, by
stawił się do rejestracji przedpoborowych. Tymczasem jej syn-
Andrzej - umarł osiemnaście lat temu podczas porodu - pisze
"Gazeta Poznańska".
29.10.2005 | aktual.: 29.10.2005 08:46
W Urzędzie Miejskim w Ostrowie tłumaczą, że to niedopatrzenie pracownika sprzed osiemnastu lat. Stąd fatalna pomyłka z wezwaniem Andrzeja W. do stawienia się do rejestracji przedpoborowych.
- W przeszłości obowiązywała zasada, że jeśli rodziło się martwe dziecko, to wystawiano jego akt urodzenia z adnotacją, że jest martwe - tłumaczy Andrzej Baraniak, naczelnik Wydziału Spraw Obywatelskich UM. - Następnie akt ten był przekazywany do ewidencji ludności. Tam jakiś ówczesny urzędnik musiał nie zauważyć adnotacji o śmierci noworodka i założona została normalna kartoteka.
Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Spraw Wewnętrznych magistrat jest zobowiązany przeprowadzić rejestr przedpoborowych. W Ostrowie zajmuje się tym Miejski Sztab Kryzysowy i Wojskowości, którego naczelnikiem jest Grzegorz Kuroszczyk. - Listy do rejestracji przedpoborowych otrzymujemy z wydziału Spraw Obywatelskich - mówi Grzegorz Kuroszczyk. - W tym roku na liście tej znaleźli się mężczyźni z rocznika 1987. Jedno z wezwań powróciło do nas z adnotacją, że adresat nie żyje.
Dlaczego jednak nikt nie wychwycił tej pomyłki wcześniej? Przecież istnieje obowiązek szkolny i Andrzej W. w wieku 6 lat powinien trafić do podstawówki. - Dyrektorzy szkół otrzymują wykaz sześciolatków - mówi Paweł Rajski, naczelnik Wydziału Edukacji w UM w Ostrowie. - Następnie zapraszają wszystkich rodziców na spotkania organizacyjne. Dyrekcja szkoły, do której miał trafić Andrzej W. wychwyciła błąd i w dokumentach szkolnych jest stosowna adnotacja. Dyrektorzy nie mają jednak obowiązku przekazywania takich informacji do magistratu.