Posłowie PiS apelują do Ziobry: skandal w sądzie ws. Amber Gold, chcemy kontroli
Zamieszanie wokół dysków z materiałami ws. Amber Gold. Dziennikarze alarmują, że w gdańskim sądzie zaginęły dyski z dokumentami, sąd przyznaje, że ma oryginały, ale "szuka kopii siedmiu nośników". Posłowie PiS są oburzeni i domagają się interwencji Zbigniewa Ziobry.
01.06.2017 | aktual.: 01.06.2017 13:05
O przeprowadzenie kontroli w gdańskim Sądzie Okręgowym w związku z zaginięciem dysków z materiałami w sprawie Amber Gold zaapelowali do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry posłowie PiS.
Zaginęła poczta mailowa Marcina i Katarzyny P. i dane osobowe tysięcy klientów?
W środę Radio Gdańsk podało, że „trwają poszukiwania trzech dysków z najważniejszymi dokumentami spółki” Amber Gold. Według nieoficjalnych informacji Radia, miało chodzić o cały serwer Amber Gold. „Na trzech dyskach - o pojemności 1 terabajta każdy - była m.in. poczta mailowa z komputerów Marcina i Katarzyny P. oraz wszystkich pracowników spółki, programy do obsługi księgowo- finansowej oraz dane osobowe tysięcy klientów, którzy zainwestowali pieniądze w Amber Gold” – poinformowała rozgłośnia.
Radio podawało też, że informacje, które znajdowały się na zaginionych dyskach, mogą być nie do odzyskania, bo komputery, z których dane zostały skopiowane, zostały sprzedane przez syndyka.
Rzecznik prasowy Sądu Okręgowego Tomasz Adamski zapewnił, że gdański sąd dysponuje oryginałami nośników elektronicznych ws. Amber Gold. Przyznał jednocześnie, że sąd poszukuje kopii siedmiu nośników. Zapowiedział, że w tej sprawie zawiadomiona zostanie prokuratura.
"Mogło dojść do manipulacji"
Komentując na konferencji prasowej w Sejmie doniesienia dotyczące zaginionych dysków z materiałami w sprawie Amber Gold Jolanta Kopcińska (PiS) oceniła, że "to, co się wydarzyło, jest skandalem".
- Zadajemy pytanie: co zaginęło, w jakich okolicznościach, co zawierały te dyski, jakie dyski zostały odnalezione, z jaką zawartością? - mówiła Kopcińska. - Chcemy zaapelować i poprosić pana Zbigniewa Ziobro, ministra sprawiedliwości, o przeprowadzenie kontroli w sądzie gdańskim - zaznaczyła posłanka.
- Wydaje się, że w tych okolicznościach wydelegowanie sędziów-wizytatorów przez pana ministra sprawiedliwości jest koniecznością - wtórował jej Stanisław Pięta (PiS), wskazując, że można przypuszczać, że "mogło dojść do manipulacji".
- Nie pozwolimy, żeby w tak ważnej, bulwersującej sprawie nie można było doprowadzić do skutecznego wyjaśnienia afery, w związku z tym, że dzieją się rzeczy dziwne - dodała Kopcińska, która - podobnie jak poseł Pięta - zasiada w sejmowej komisji śledczej ds Amebr Gold.
Zamieszanie wokół kartonów z dyskami. Czego dokładnie szuka sąd?
Rzecznik prasowy Sądu Okręgowego wyjaśnił, że wśród zaginionych nośników znajdują się kopie laptopów oskarżonych w sprawie Amber Gold, urządzenie mp3, a także cztery dyski zawierające kopie danych „tożsame z innymi, które znajdują się w aktach sprawy”, sporządzone na potrzeby jednego z biegłych. Wyjaśnił, że w jego opinii postępowanie ws. Amber Gold nie jest w żaden sposób zagrożone.
- Rzeczywiście sąd poszukuje siedmiu dysków. To są kopie – zaznaczył Adamski. Wyjaśnił, że wspomniane nośniki danych były częścią akt sprawy Amber Gold, które wpłynęły do sądu z łódzkiej prokuratury (to ona prowadziła śledztwo w tej sprawie) w 184 kartonach.
Adamski poinformował, że przy przyjęciu kartonów otwarto te zawierające ponad 15 tysięcy tomów akt; policzono je wówczas. Wyjaśnił, że „w tej masie” był też jeden karton opisany jako zawierający „dyski”, wewnątrz którego znajdowały się „dwa mniejsze kartony z wymienionymi pozycjami”.
- Ten karton nie był wówczas (przy przyjęciu akt - PAP) otwierany, nie był wykorzystywany – powiedział Adamski, dodając, że karton otwarto dopiero na początku tego roku, kiedy jeden z oskarżonych w sprawie wystąpił do sądu o udostępnienie kopii nośników i wówczas okazało się, że brakuje wspomnianych siedmiu nośników.
- Nie wiemy dokładnie, czy rzeczywiście te wszystkie dyski wpłynęły do Sądu Okręgowego w Gdańsku, (…) bo zdarza się tak, że nie wszystkie nośniki są przekazywane – powiedział Adamski, dodając, że sąd zwrócił się do łódzkiej prokuratury z pytaniem w tej sprawie, a 18 maja prokurator poinformował, że jego zdaniem przekazane zostały wszystkie nośniki.
Adamski poinformował, że sprawę zaginięcia dysków bada sądowy wizytator do spraw karnych. Ma on ocenić także „prawidłowość czynności przy przyjmowaniu akt” z prokuratury.
- Zadecydowano również o zawiadomieniu prokuratury. Dzisiaj zostanie zawiadomiony prokurator. Celem tego postępowania ma być wyjaśnienie, czy dyski zostały przekazane (przez prokuraturę do sądu - PAP), jeżeli nie zostały przekazane, to dlaczego, a jeżeli zostały przekazane, to gdzie one się znajdują – powiedział Adamski, dodając, że także sam sąd analizuje akta i wyjaśnia, gdzie mogą znajdować się wspomniane nośniki.
Rzecznik dodał, że – po przyjęciu akt przez gdański sąd - wszystkie kartony trafiły do specjalnego pomieszczenia, do którego klucz przechowywany jest w sejfie, a dostęp do niego możliwy jest tylko w uzgodnieniu z sędzią prowadzącym sprawę.
Adamski dodał, że sąd zwróci się do biegłego o wykonanie z posiadanych oryginalnych nośników kolejnych kopii, które zastąpią zaginione. Rzecznik wyjaśnił, że kopie takie może wykonać tylko specjalista.
Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 r., a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia 2012 r. firma ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.
Proces Marcina P. i Katarzyny P., właścicieli Amber Gold, trwa od marca 2016 r. przed Sądem Okręgowym w Gdańsku. Według śledczych, Marcin P. i jego żona oszukali w latach 2009-12 w ramach tzw. piramidy finansowej w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Prokuratura ustaliła, że spółka Amber Gold była tzw. piramidą finansową, a oskarżeni bez zezwolenia prowadzili działalność polegającą na gromadzeniu pieniędzy klientów parabanku.
Przeczytaj też: Kazimierz Turaliński: Komisja Śledcza w ślepej uliczce