Posłowie Partii Pracy nie są na sprzedaż
Posłowie skompromitowanej litewskiej Partii
Pracy, której założycielem jest ukrywający się w Moskwie,
poszukiwany przez Litwę Viktor Uspaskich, przyszli na
posiedzenie Sejmu w koszulkach z napisem w językach litewskim i
angielskim: "Nie na sprzedaż".
10.10.2006 13:25
Zapewniam wszystkich, którzy sądzą, iż uda się kogoś z naszych szeregów przekupić, oferując stanowiska bądź pieniądze: to się nie uda- powiedział podczas konferencji prasowej obecny szef Partii Pracy Kestutis Daukszys.
W ubiegłym tygodniu posłowie Partii Pracy podpisali też zobowiązania, że nie opuszczą frakcji i są gotowi kontynuować w niej pracę.
W ostatnich miesiącach sejmową frakcję Partii Pracy opuściło 14 parlamentarzystów. Przeszli głównie do frakcji socjaldemokratycznej.
Partia Pracy, która podczas wyborów parlamentarnych, przed dwoma laty, zdobyła najwięcej mandatów - 39 w 141-osobowym parlamencie, obecnie liczy 25 posłów. Utraciła ona status najliczniejszej frakcji. Obecnie najliczniejsza jest frakcja socjaldemokratyczna - 27 posłów.
Partia Pracy, która powstała tuż przed ostatnimi wyborami do Parlamentu Europejskiego i wyborami parlamentarnymi na Litwie, określana jako partia milionerów, od samego początku wzbudzała wiele kontrowersji.
Pod koniec maja partię oskarżono o nadużycia finansowe, co doprowadziło na początku czerwca do rozpadu rządzącej koalicji. Natomiast założyciel ugrupowania, milioner, Rosjanin z pochodzenia, mający powiązania z Gazpromem Viktor Uspaskich wyjechał do Rosji, gdzie wciąż przebywa.
Litewskie władze wystąpiły do Rosji o ekstradycję Uspaskicha, gdyż Prokuratura Generalna prowadzi dochodzenie w sprawie nadużyć finansowych partii. W międzyczasie Uspaskich zrezygnował z przewodniczenia partii i wystąpił w Rosji o azyl polityczny.
Aleksandra Akińczo