Posłowie mają gdzie się napić w pracy
Gdy posłowie mają ochotę na "coś mocniejszego", wcale nie muszą się fatygować i szukać knajp na mieście. Na Wiejskiej, w gmachu sejmu, mają do dyspozycji trzy lokale: słynną "Hawełkę", restaurację w hotelu poselskim oraz drink-bar.
Wszystkie restauracje czynne do ostatniego gościa! Bo jeśli praca posła się przedłuża, dłużej zostają także barmani, by dogodzić ucztującym parlamentarzystom! Takie miejsce to raj. Nie dość, że w sejmie pracuje się dwa razy w miesiącu po kilka dni, to jeszcze pod nosem są restauracje i puby, gdzie można w godzinach pracy wybierać sobie wyskokowe napitki z długiego menu.
W intymnej atmosferze, bez dziennikarzy na karku. Zadbał o to sam Ludwik Dorn (56 l.), gdy jeszcze był marszałkiem Sejmu. Ten sam, który już bez marszałkowskiej laski – jako zwykły poseł został ostatnio przyłapany na dość dziwnym zachowaniu. Język mu się plątał, a nogi odmawiały posłuszeństwa.
Menu dla wymagających
Sama „Hawełka” oferuje masę atrakcji: dwa rodzaje win domowych, sześć rodzajów markowych win czerwonych, pięć białych, trzy szampany, osiem rodzajów piw, jest nawet do nich sok malinowy, no i oczywiście wódki – aż 13 gatunków, w tym dość nietypowe, m.in. orkiszowa. A najbardziej wymagających - nalewka orzechowa i wiśniowa.
Zakaz wstępu dla kamer
Jeszcze jakiś czas temu posłowie bez żadnego skrępowania urządzali sobie popijawki w czasie obrad. Ale zbyt często widzieli się na pierwszych stronach gazet. Dlatego szefostwo „Hawełki” zabroniło dziennikarzom wchodzić z aparatami i kamerami na teren restauracji. A sam Ludwik Dorn jeszcze jako marszałek Sejmu wprowadził zakaz wstępu dla mediów do restauracji i drink-baru w sejmowym hotelu.
Bo cola rozgrzewa
Jednak politycy, obawiając się zdjęć z ukrytych kamer, zaczęli zamawiać alkohol tak, by nie było wiadomo, co piją. Najbardziej popularny patent to coca-cola w puszcze „ze wzmocnieniem”, o które po cichu prosi się barmana. I gdyby jacyś wścibscy dziennikarze jednak zrobili pijącemu posłowi zdjęcia, to wytłumaczy się, że orzeźwiał się tylko gazowanym napojem. A że z wypiekami na twarzy? To już inna sprawa...
Wiejska z procentami
W Sejmie się piło, pije i pić będzie. Sprzyja temu zapewne fakt, że praca posłów polega głównie na gadaniu, a jak wiadomo, najlepsze Polaków rozmowy to te po kilku głębszych.
Negocjacje, polityczne knucia i zastawianie sideł na partyjnych przeciwników najlepiej idą naszym posłom przy kieliszku – wiedzą o tym wszyscy dziennikarze od lat relacjonujący prace Sejmu. Politycy przyznają czasem po latach, jak naprawdę wyglądały nocne kluczowe rozmowy na wysokich szczeblach. Do tego nasi parlamentarzyści w sejmie po prostu mają się gdzie napić. Czasy hucznych imprez sprzed lat co prawda minęły, bo media zaczęły wyłapywać i pokazywać pijanych polityków. Dlatego teraz posłowie zmienili taktykę i ukrywają się przed dziennikarzami. I jeśli któremuś nie zdarzy się nieostrożne wyjście do reporterów w stanie wskazującym, jak Elżbiecie Kruk z PiS mamroczącej „coś tam, coś tam”, czy Andrzejowi Pałysowi z PSL, zataczającemu się pod gmachem sejmu, nikt nie będzie wiedział, że ten i ów polityk po prostu pije w czasie pracy.
Polecamy w wydaniu internetowym Fakt.pl:
Premier jednak wybuchł po pytaniu Kochanowskiej! Miał prawo?