Posłowie chcą wydłużyć zimę
"PSL chce, by zmiana czasu zimowego na letni odbyła się tydzień później" - pisze "Życie Warszawy". "Teraz wypada w Wielkanoc, to uciążliwe dla podróżnych" - mówi poseł Stanisław Żelichowski.
15.12.2004 | aktual.: 15.12.2004 15:56
"Czas zmieniamy dwa razy do roku - jesienią i wiosną, by zaoszczędzić na energii" - przypomina dziennik. "Niestety ostatnio te zmiany wypadają w najważniejsze dla Polaków święta - Święto Zmarłych i Wielkanoc" - wyjaśnia poseł Żelichowski.
"Większość ludzi jedzie wtedy odwiedzić bliskich, najczęściej pociągami. A pociągi w trakcie zmiany czasu muszą się zatrzymać i przeczekują na stacji zgubioną godzinę. I pasażerowie muszą marznąć na stacjach" - dodaje poseł PSL. "Dostałem głosy z mojego okręgu. Tylko na trasie Olsztyn-Działdowo na zmianę czasu czekało około 1,5 tys. osób. A ilu podróżnych w skali kraju?" - pyta poseł.
"To, kiedy przestawiamy zegarki, określa rozporządzenie premiera wydawane raz na kilka lat. PSL apeluje do Marka Belki, by zmienił zapisy. Żelichowski wystosował już interpelację w tej sprawie. Chciałby, żeby zegarków nie przestawiać w nocy z 26 na 27 marca 2005 r., jak przewiduje rządowe rozporządzenie" - informuje "Życie Warszawy". "Wystarczy przesunąć ten termin o tydzień. Zmiana takiego rozporządzenia nie wymaga dużo pracy, to nie jest żadna skomplikowana ustawa. Byłem przecież ministrem, wiem, że takie rzeczy można szybko zmienić" - wyjaśnia były szef resortu środowiska.
"Jak się jednak dowiedzieliśmy w biurze prasowym Komisji Europejskiej, taka nowelizacja może być bardzo trudna. Wszystkie kraje Unii Europejskiej, do której należymy od 1 maja, zmieniają czas w tym samym terminie: w ostatnią sobotę października i ostatnią sobotę marca. Określa to specjalna dyrektywa z 1980 roku. Na takie rozwiązanie zdecydowano się, bo godzinne różnice między krajami doprowadzały do strat w transporcie. +Chaos zegarkowy+ powodował, że brakowało koordynacji w ruchu lotniczym, morskim, autobusowym i kolejowym" - czytamy w dzienniku.
"Przecież premier nie powinien się przejmować wymogami unijnymi, ważniejszy jest interes własnych obywateli" - nie widzi problemu Żelichowski. "Parę lat temu przegraną batalię o czas przeprowadziła Francja. Paryż blokował rozmowy, domagając się zapisu, który by umożliwił każdemu krajowi decydowanie o zmienianiu czasu. Rządowi Alaina Juppe nie udało się tego przeforsować" - podkreśla "Życie Warszawy". (PAP)