PolskaPosłanka PiS kpiła z bezrobotnego? "To kłamstwo"

Posłanka PiS kpiła z bezrobotnego? "To kłamstwo"

- Jestem oburzony zachowaniem Jolanty Szczypińskiej, posłanki PiS, która podczas czerwcowego posiedzenia partyjnego zarządu okręgu gdyńsko – słupskiego zakpiła z tego, że jestem bezrobotny i nie mogę znaleźć pracy – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Roman Sieradzki, kartuski działacz PiS. – To oczywiste kłamstwo, niczego takiego nie powiedziałam. Pan Sieradzki został zmanipulowany i szkodzi PiS – odpiera zarzuty posłanka.

06.09.2011 | aktual.: 14.09.2011 15:55

W liście otwartym do Jarosława Kaczyńskiego, przesłanym redakcji Wirtualnej Polski, Roman Sieradzki, działacz PiS z Kartuz, skarży się na zachowanie posłanki Jolanty Szczypińskiej i apeluje, by prezes zainteresował się tym, co dzieje się w lokalnych strukturach Prawa i Sprawiedliwości, bo „nonszalancja i niekompetencja pani poseł odbiera ochotę do pracy na rzecz PiS.

Sieradzki jest zbulwersowany tym, co – jak relacjonuje – wydarzyło się 15 czerwca podczas posiedzenia zarządu okręgu nr 26 w Słupsku. Podczas obrad prowadzonych przez Jolantę Szczypińską rozpatrywano kandydatury na listy wyborcze do parlamentu. Wśród zgłaszanych przez pełnomocników komitetów powiatowych nazwisk padła m.in. kandydatura Romana Sieradzkiego. „Kiedy zostało wymienione moje nazwisko, pani poseł zapytała, czy to ten bezrobotny, który nie może znaleźć pracy i wybuchła śmiechem, a w ślad za nią – większość zarządu” – pisze w liście do prezesa Sieradzki.

„Z takiej reakcji pani poseł można wywnioskować, że okręg gdyńsko-słupski pójdzie do wyborów z hasłem ‘Śmiejmy się z bezrobotnych, bo nie mogą znaleźć pracy’. Nie o taką Polskę walczyłem, narażając się w 1980 roku, gdy zakładałem komitet strajkowy. W stanie wojennym zostałem aresztowany, a za działalność związkową zostałem dyscyplinarnie zwolniony z pracy. Później, po latach, w specjalnym piśmie przepraszał mnie za represje Prokurator Generalny – kontynuuje działacz, który zasiada w PiS od 2002 roku z dwuletnią przerwą.

Jak czytamy, Sieradzki przestał działać w PiS w ramach protestu. „Nie wyrażałem zgody, aby do struktur PiS byli przyjmowani działacze Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Zrzeszenie to przed każdymi wyborami - czy do parlamentu, czy do samorządu, otwarcie popiera PO. Dlatego trzeba zadać pytanie: kto jest odpowiedzialny za taki stan rzeczy - czyli infiltracje struktur PiSi na Pomorzu? Ludzie, którzy zasilają struktury Zrzeszenia to w pewnej mierze odpady polityczne z przeszłością PZPR i SLD”.

„W ciągu dziewięciu lat istnienia PiS w powiecie kartuskim pani poseł Jolanta Szczypińska na pełnomocników mianowała ludzi Zrzeszenia. Chciałbym nadmienić, że w 2010 roku, gdy odbywały się przygotowania do wyborów samorządowych, poprzedni pełnomocnik mianowany przez panią poseł bez porozumienia z działaczami Komitetu Powiatowego w Kartuzach promował kandydaturę wiceprzewodniczącego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego Gminy Kartuzy na burmistrza Kartuz, który nie był działaczem PiS ani sympatykiem”.

W dalszej części listu pisze: „Gdy kandydatura ta została zablokowana przez działaczy PiS, pełnomocnik mianowany przez panią poseł Jolantę Szczypińską zrezygnował z funkcji pełnomocnika zabierając całą dokumentację z okresu dziewięciu lat istnienia Prawa i Sprawiedliwości w powiecie kartuskim. Na prośbę obecnego pełnomocnika powiatu kartuskiego, aby pani poseł zwróciła się o zwrot całej dokumentacji komitetu, pani poseł powiedziała że nie może go zmusić do zwrotu ważnych dokumentów dla dalszej działalności struktur powiatu kartuskiego”.

„Nonszalancja i niekompetencja pani poseł odbiera ochotę do pracy na rzecz PiS. Obecnie ten pan (poprzedni pełnomocnik) przeniósł się do okręgu gdańskiego PiS, a konkretnie do Starogardu Gdańskiego. W 2010 roku dwa miesiące przed wyborami samorządowymi pani poseł zlikwidowała swoje biuro poselskie nie podając przyczyny swojej decyzji. Do obecnej chwili nie możemy prowadzić spotkań z członkami PiS ani zapraszać chętnych do wstąpienia”.

Sieradzki podkreśla, ze rozważa odejście z PiS do czasu ustosunkowania się Jarosława Kaczyńskiego do zastrzeżeń i nieprawidłowości wskazanych w liście. Jak dodaje w rozmowie z Wirtualną Polską, nikt z biura prezesa ani posłów PiS, jak dotąd nie zabrał głosu w sprawie.

A co na to główna zainteresowana? - To oczywiste kłamstwo. Rozpoczęła się kampania i tyle. Najwyraźniej pan Sieradzki jest przez kogoś inspirowany, pytanie: kto za tym stoi? Domyślam się, że jest osoba, która czuje się bardzo zagrożona, dlatego sięga po tak niskie metody. Osoba, która to wszystko wymyśliła musi mieć świadomość, że nie tylko dyskredytuje moją osobę, ale działa na szkodę PiS. Wszelkie tego typu pomówienia spotkają się z konsekwencjami – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Szczypińska.

Dodaje, że „sprawa nadaje się na proces”, ale ma zbyt dużo pracy i szkoda jej czasu, by teraz zajmować się „twórczością pana Sieradzkiego, czy kogoś, kto takie listy rozsyła. Jednocześnie zapowiada, że powróci do tematu po jesiennych wyborach.

Pytana, czy Sieradzki próbował wcześniej z nią o tym rozmawiać, mówi: - Nigdy się do mnie nie zwrócił, nie otrzymałam żadnej informacji. Jeśli czuł się taki rozżalony, dlaczego nie porozmawiał ze mną w czerwcu, a rozsyła listy dopiera teraz? Data jest nie jest przypadkowa – mówi posłanka.

Anonimowy działacz PiS z Pomorza pytany przez Wirtualną Polskę, co sądzi o lokalnym sporze, mówi: - Podczas obrad nie padły takie słowa. Poza tym kolega chyba nie zdaje sobie sprawy, że w partii jest jak w rodzinie, nawet jeśli słyszy się coś, co może zaboleć, to nie powód, żeby od razu się rozwodzić. Z innej strony partie zawsze wystawiają osoby, które będą walczyć o punkty i będą mieć jakieś środki na kampanię. Nie jesteśmy ludźmi majętnymi, więc musimy sobie radzić, jak możemy.

Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (584)