Posiłki przybyłe na pomoc Kobane bez szans na wyparcie dżihadystów
161 peszmergów, członków milicji kurdyjskiej, którym turecki rząd pozwolił przed tygodniem przekroczyć granicę turecko-syryjską, aby wsparli obrońców obleganego Kobane, nie zdołało zmienić sytuacji militarnej w mieście zajętym częściowo przez dżihadystów.
07.11.2014 | aktual.: 08.11.2014 06:52
Sytuacja obrońców tego miasta, stolicy kurdyjskiego regionu w północnej Syrii, poprawiła się jedynie o tyle, że peszmergowie przywieźli ze sobą do Kobane, które stało się symbolem oporu wobec ofensywy Państwa Islamskiego, trochę broni ciężkiej. Dotąd obrońcy należący do miejscowej kurdyjskiej milicji, Ludowych Jednostek Ochrony (YPG), byli jej niemal całkowicie pozbawieni, podczas gdy szturmujące miasto od połowy września siły Państwa Islamskiego są znakomicie uzbrojone.
Prezydent Turcji, konserwatywny muzułmanin Recep Tayyip Erdogan uważa zarówno YPG, jak i główne ugrupowanie tureckich Kurdów, Partię Pracujących Kurdystanu (PKK), za skrajne politycznie, lewicowe siły, których umocnienia się obawia, i nie zamierza skutecznie wspierać obrońców Kobane.
Od 1984 r. armia turecka prowadziła na terytorium Turcji walkę z partyzantką kurdyjską, uważaną przez większość krajów europejskich za siłę terrorystyczną.
"Rząd turecki nadal traktuje PKK i PYD jako swoich najgorszych wrogów, gorszych nawet od Państwa Islamskiego" - twierdzi David Romano, znawca problemu kurdyjskiego wykładający na uniwersytecie państwowym w stanie Missouri (USA).
Sytuacja ta sprawia, że nastroje wśród tureckich Kurdów są nadal wrogie wobec rządu.
Inaczej przedstawia się sytuacja, jeśli chodzi o irackich Kurdów, nastrojonych "bardziej konserwatywnie i prokapitalistycznie", jak określa to Romano.
Przy tym peszmergowie, dobrze wyszkolona i uzbrojona milicja irackich Kurdów, odznaczają się skutecznością i odnoszą sukcesy w walce z siłami Państwa Islamskiego w Iraku.
Turecki dziennik "Hurriyet" poinformował w piątek, że prezydent Erdogan w sytuacji narastającego napięcia wobec problemu kurdyjskiego w kontekście wojny domowej w Syrii postanowił jednak podjąć na nowo przerwane rokowania z PKK i "przywrócić do życia" rozpoczęty wcześniej proces pokojowy.
Również rzecznik PKK zadeklarował, że Kurdowie w Turcji opowiadają się za "politycznym rozwiązaniem".
Jednak jeśli chodzi o stanowisko Ankary wobec obrońców Kobane, widzi ona jako jedyne rozwiązanie, które jest gotowa zaakceptować, włączenie milicji broniącej miasta do sił Wolnej Armii Syryjskiej. Rząd turecki nie chce słyszeć o odtwarzaniu u swej granicy autonomicznego regionu kurdyjskiego w Syrii.
Niewielki oddział Wolnej Armii Syryjskiej również przedostał się w tych dniach do Kobane, aby wesprzeć obrońców miasta.
Kurdowie, których liczebność ocenia się zazwyczaj na 20 do 30 milionów, stanowią mniejszości zamieszkujące Turcję, Irak, Iran i Syrię.