PolskaPościg w cywilu

Pościg w cywilu

Sześciu policjantów w kilka minut stawiło się na wezwanie kolegi, który po służbie wdał się w awanturę z dwiema wrocławiankami.

Pościg w cywilu
Źródło zdjęć: © SP/GW | Marcin Osman

09.08.2006 | aktual.: 09.08.2006 08:21

Była środa, 2 sierpnia, około godziny 18. – Kiedy wypakowałyśmy zakupy, odprowadziłam wózek i ruszyłyśmy – przypomina sobie Sadowska. – Nikt nie próbował nas zatrzymać na parkingu – dodaje. Odjechały. Niedaleko, bo tuż przed ul. Starogroblową, hamowały z piskiem opon. Jakiś mężczyzna zajechał im drogę. Krzyknął, że wzywa policję. – Takim zachowaniem mógł spowodować wypadek. Nie wiem, dlaczego nie zatrzymał nas na parkingu – denerwuje się Nawotka.

Po kilku minutach na miejsce przyjechało aż sześciu mundurowych. Z prewencji, a nie z drogówki. – To był przypadek – tłumaczy asp. Wojciech Wybraniec z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. – Traf chciał, że akurat oni byli najbliżej. Gdyby byli inni, z drogówki czy patrol z psem, podjęliby tę interwencję.

Od słowa do słowa Policja przedstawia inną wersję wydarzeń. Funkcjonariusz, który przyjechał pod Obi z żoną, chciał zaparkować samochód. Kobiety wyładowywały wtedy z wózka zakupy do swojego auta. Spytał je, kiedy odjadą. Odparły: – Mamy czas. Od słowa do słowa i doszło między nimi do sprzeczki, więc dzielnicowy zaparkował obok. Odchodząc w kierunku marketu, odwrócił się. – Zobaczył, że młodsza kobieta pochyla się nad ich autem i wykonuje jakieś ruchy ręką. Tak, jakby kluczykami rysowała po drzwiach – mówi Wybraniec. Mężczyzna zawrócił i zobaczył rysę. Kobiet już nie było, więc złapał za telefon i powiadomił policję. Do komisariatu Wrocław-Stare Miasto przy ul. Trzemeskiej Anna Sadowska dotarła radiowozem. Jej córka Karolina jechała swoim autem w asyście funkcjonariusza. Policjanci obawiali się, że ucieknie. Postawiono jej zarzut umyślnego uszkodzenia mienia. Matka została przesłuchana jako świadek. Świadkiem dzielnicowego jest jego żona.

Jeden na jednego – Takie przestępstwo jest ścigane na wniosek pokrzywdzonego, który sam wycenił straty – wyjaśnia Wojciech Wybraniec. O dzielnicowym ma dobre zdanie. – Pracowałem z nim. To spokojny, poważny człowiek. Nie zaczepia ludzi – broni go. Ale kobiety chcą, by komendant wojewódzki w stosunku do swojego podwładnego wyciągnął konsekwencje służbowe. Ich zdaniem, w czasie sporu mężczyzna wykorzystał to, że jest policjantem. – Podczas interwencji mundurowi potraktowali go po koleżeńsku – denerwuje się Nawotka. Na rozpatrzenie skargi obie będą musiały poczekać. Komendant ma na to 30 dni. Najprawdopodobniej sprawa i tak trafi do sądu.

Na tropie rysy Grzegorz Anczewski,dyrektor działu likwidacji szkód w firmie ubezpieczeniowej Sytuacja, która się wydarzyła, jest specyficzna. Najkorzystniej by było, gdyby ta pani, kierowca auta, powiadomiła o tym incydencie swego ubezpieczyciela, pod warunkiem, że samochód policjanta uszkodziła podczas manewrowania na parkingu. Takie zdarzenia w niektórych firmach obejmuje polisa OC sprawcy. Firma wysyła wtedy rzeczoznawcę, który robi zdjęcia i ocenia, w jaki sposób powstało zarysowanie i kiedy. Łatwo wykryć, czy uszkodzenie powstało od obtarcia drugim autem czy od ostrego narzędzia, np. klucza czy śrubokrętu. Poszkodowany będzie musiał udowodnić, że kobieta zrobiła to celowo, a potem uciekła. Jeśli firma ubezpieczeniowa tej pani nie przewiduje takiej opcji, tj. z jej OC nie pokryją szkody, powinna sama wynająć rzeczoznawcę, który oceni uszkodzenie auta policjanta.

Magdalena Kozioł, Eliza Głowicka

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)