Porywaczom Polki chodzi o pieniądze?
Polka w rękach terrorystów w Iraku.
Kobietę uprowadzono z jej domu w Bagdadzie. Porywacze żądają
wycofania polskich wojsk z Iraku. Według naszych źródeł
prawdopodobnie chodzi im jednak po prostu o pieniądze - pisze
"Gazeta Wyborcza".
Nie ma żadnych przesłanek, że chodzi tu o motyw polityczny - usłyszała gazeta z doskonale poinformowanych źródeł. Na razie chodzi wyłącznie o pieniądze, choć z czasem może to się zmienić, jeśli porywacze przekażą ofiarę innej grupie - mówi rozmówca dziennika.
Według informacji "GW" mężem polskiej zakładniczki jest Irakijczyk o nazwisku Chalifa, który przez kilka lat mieszkał w Krakowie. W latach 90. studiował i pracował w krakowskiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej. Do 1998 r. uczył też języka arabskiego krakowskich orientalistów - podaje "Gazeta Wyborcza".
Był naukowcem i nie tylko. Mówiło się, że ma wiele "prac". Także w wywiadzie - opowiada gazecie jeden z jego dawnych znajomych z Krakowa. Według dziennika Irakijczyk często bywał w Polsce tuż przed obaleniem Saddama Husajna. Nie ukrywał niezadowolenia z tego, że Amerykanie planują inwazję na Irak. Bał się chyba tam wracać - mówi znajomy Irakijczyka. Jak pisze "Gazeta Wyborcza", nie wiadomo, gdzie Chalifa jest teraz.
Porwanie Polki można tłumaczyć na dwa sposoby. Gdyby informacje o współpracy Polki i jej męża z irackim wywiadem się sprawdziły, to porwanie można by uznać za zemstę terrorystów - islamistów. Dziś walczą oni w Iraku z wojskami koalicji i jednocześnie dokonują porachunków z ludźmi dawnego systemu. Być może chcieli nawet upiec dwie pieczenie na jednym ogniu - czytamy w dzienniku.
Jednak - to wersja druga - Brygady Salafickie są raczej kojarzone z niedobitkami po armii i służbach specjalnych Saddama. Wówczas jej porwanie ma być skierowane przeciw Polsce, koalicji w Iraku i USA. Zwłaszcza, że według informatora "Gazety Wyborczej" po obaleniu Saddama Husajna Teresa Borcz była zatrudniona przez Halliburtona, firmę obsługującą amerykańską armię w Iraku.
Także telewizja Al-Dżazira podała informację o współpracy Borcz z wojskami USA - informuje gazeta. Jeśli rzeczywiście pracowała dla wojsk USA, to w akcji porywaczy mogło chodzić głównie o uwolnienie irackich kobiet z więzień - uważa prof. Marek Dziekan, arabista z Uniwersytetu Łódzkiego. (PAP)