ŚwiatPorywacze Francuzki zostali postrzeleni, ale dotarli do Somalii

Porywacze Francuzki zostali postrzeleni, ale dotarli do Somalii

Kilku porywaczy 66-letniej Francuzki, uprowadzonej w nocy z piątku na sobotę ze swojego domu na kenijskiej wyspie Manda, zostało rannych w strzelaninie z kenijską marynarką wojenną - podały kenijskie władze. Porywacze dotarli mimo to do Somalii.

Po otrzymaniu zgłoszenia o ataku "wkroczyły do akcji siły bezpieczeństwa, które ruszyły śladem porywaczy, kierujących się w stronę Ras Kamboni (na południu Somalii) na pokładzie szybkiej łodzi" - głosi komunikat rządu Kenii. "W strzelaninie, do której doszło między porywaczami a kenijską marynarką, kilku porywaczy zostało rannych, ale zdołali oni dotrzeć do Ras Kamboni" - poinformowano.

Według władz Francuzka została uprowadzona "w swoim własnym domu przez 10 dobrze uzbrojonych bandytów, których podejrzewa się o to, że są agentami ekstremistycznego ugrupowania islamskiego Al-Szebab".

Władze tłumaczą, że w pościg ruszyły dwa kenijskie okręty, ale nie mogą one zatopić łodzi porywaczy w obawie o życie zakładniczki. W akcji uczestniczy także śmigłowiec. Bliscy kobiety mówią, że jest ona chora na raka i nie ma przy sobie niezbędnych leków. Według nich, zakładniczka ma również w znacznym stopniu ograniczoną sprawność ruchową i porusza się na wózku, którego porywacze nie zabrali.

Rzecznik francuskiego MSZ potwierdził fakt porwania. Władze "czynią wszystko, co możliwe, wspólnie z władzami Kenii, by odnaleźć naszą rodaczkę" - zapewnił. Resort poinformował, że kobieta od ok. 15 lat mieszka w Kenii, a od czasu do czasu wraca do Francji, gdzie ma rodzinę.

Kenijski przyjaciel kobiety John Lepapa relacjonował, że zamaskowani bandyci uzbrojeni w karabiny maszynowe wdarli się pod osłoną nocy do położonego na plaży domu. Następnie zabrali kobietę na oczekującą w pobliżu łódź.

Lepapa mówił agencji Reutera, że oboje dopiero przed dwoma dniami wrócili z Francji, gdzie spędzili część roku. Według niego, napad był dobrze zaplanowany: bandyci wpadli do domu i pytali "gdzie jest cudzoziemka". - Moja przyjaciółka błagała ich, by wzięli z domu, co tylko chcą, włącznie z pieniędzmi, i oszczędzili jej życie, ale nie posłuchali - opowiadał.

Wyspa Manda należy do turystycznego archipelagu Lamu, u wybrzeży Kenii, gdzie swoje domy ma wielu bogatych obcokrajowców. Uprowadzona Francuzka spędzała tam część roku. W sobotę po informacji o jej porwaniu konsulat Francji w Nairobi rozesłał pocztą elektroniczną komunikat, w którym napisano, że władze "oficjalnie odradzają przebywanie na archipelagu Lamu i w regionie, w pobliżu granicy somalijskiej".

Analitycy i dyplomaci ostrzegali wcześniej w tym roku, że w związku ze wzmocnieniem ochrony statków handlowych somalijscy piraci mogą zaatakować łatwiejsze cele, jak ośrodki turystyczne w Kenii. Trzy tygodnie temu bandyci zaatakowali brytyjskich turystów w jednym z kenijskich ośrodków wypoczynków, w pobliżu granicy z Somalią, zabijając mężczyznę i porywając jego żonę.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)