Porywacz z Bydgoszczy sam zgłosił się na leczenie
Niedoszły porywacz z Bydgoszczy zgłosił się do Poradni Zdrowia Psychicznego w tym mieście - informuje TVN24. Mężczyzna w środę wszedł na salę z noworodkami w bydgoskim szpitalu i usiłował porwać małe dziecko z łóżeczka. Potem próbował zabrać siedmiomiesięcznego malucha z tarasu pobliskiego domu.
29.02.2008 | aktual.: 29.02.2008 13:54
Poszukiwanym okazał się 37-letni bydgoszczanin, którego odnotowano już rok temu, gdy spostrzeżono jego podejrzane zachowanie na terenie Szpitala Dziecięcego w Bydgoszczy. Był na liście osób, których zdjęcia mieli zobaczyć świadkowie prób porwania.
Psychiatrzy nie pozwolili na razie policji przesłuchać domniemanego porywacza; mężczyzna został przewieziony do szpitala psychiatrycznego w Świeciu nad Wisłą.
Niedoszły porywacz jest pilnowany przez policję. Według policjantów osoba, która zgłosiła się do szpitala, była obserwowana od rana.
Na drugim piętrze Szpitala Miejskiego, na bydgoskim osiedlu Kapuściska, mieści się blok poporodowy i oddział noworodków. Do środka mogą się dostać - teoretycznie - tylko ojcowie dzieci, i to za wiedzą i pozwoleniem położnej dyżurnej, która elektronicznie otwiera im drzwi. W środę po południu ten system bezpieczeństwa zawiódł. To właśnie tam bez trudu wszedł nieznany mężczyzna. Jak to się stało, nie wiadomo. Niezauważony dostał się na salę, gdzie leżą noworodki. Z łóżeczka zabrał kilkudniowe niemowlę i wyszedł z oddziału. Na szczęście nie zdołał wynieść go poza szpital. Położna wyszła tylko na moment. Podniosła krzyk i dlatego to dziecko zostawiono. Będę wyjaśniał tę sprawę - mówi Krzysztof Tadrzak, dyrektor lecznicy. Sprawca pozostawił dziecko na klatce schodowej szpitala i uciekł.
Po raz drugi kidnaper zaatakował w pobliżu lecznicy. Na tarasie jednego z domków przy ul. Łomżyńskiej zauważył wózek. Wyjął z wózka siedmiomiesięcznego malucha. Uratowała je matka, która zauważyła obcego. Kobieta zaczęła krzyczeć, doszło do szarpaniny. Na szczęście udało jej się odebrać dziecko.
Do obu zdarzeń doszło w środę po południu, ale policja nie ujawniła informacji o nich, tłumacząc to dobrem śledztwa. W piątek, po nagłośnieniu sprawy uprowadzeń w mediach i sporządzeniu portretu pamięciowego, domniemany porywacz sam zgłosił się do lekarza poradni psychiatrycznej i przyznał się do prób porwania dzieci.
Nie możemy wyjść z szoku - taka sytuacja jeszcze nigdy nie miała miejsca na naszym oddziale czy w szpitalu. Drzwi zamykane są zamkami kodowymi, otwieramy na dzwonek domofonu, pytamy do kogo dana osoba przychodzi, ale stało się to niestety w porze odwiedzin, kiedy odwiedzający otwierają drzwi jedni drugim i trudno wszystkich skontrolować - przyznała oddziałowa położna, Mirosława Ziółkowska.
Dyrekcja szpitala zdecydowała o natychmiastowym przeniesieniu sal noworodków do pomieszczeń oddalonych od wejścia.
Trudno jest zamknąć oddział, powrócić do tych zasad, które były kilkanaście lat temu. Zastanawiamy się co dalej, by przy tej okazji nie wylać dziecka z kąpielą i nie zamknąć całkowicie oddziału - ocenił dyrektor Szpitala Miejskiego w Bydgoszczy, Krzysztof Tadrzak.
Rozważane jest zainstalowanie kamer przemysłowych monitorujących wejście na oddział położniczy. Dziewczynka, którą usiłowano uprowadzić, czuje się dobrze i jest, wraz z matką, pod opieką lekarzy i psychologa.