Porywacz 11‑letniej Julii zostanie aresztowany - jest wniosek
Łódzka prokuratura skierowała po południu do sądu wniosek o aresztowanie na trzy miesiące 46-latka z okolic Andrespola, podejrzanego o uprowadzenie w Łodzi 11-letniej Julii. Mężczyźnie grozi kara do 15 lat więzienia. Sąd zajmie się wnioskiem w sobotę.
23.03.2012 | aktual.: 23.03.2012 15:39
Prokuratura Rejonowa Łódź-Górna motywuje wniosek o areszt grożącą podejrzanemu surową karą oraz obawą ucieczki i ukrywania się - powiedział rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania.
Wniosek śledczy wysłali przed godz. 15. Sąd ma go rozpoznać w sobotę rano; posiedzenie wyznaczono na godz. 9.30.
46-letni Robert T. usłyszał w czwartek zarzuty dotyczące pozbawienia wolności dziewczynki połączonego ze szczególnym udręczeniem; jest to zarzut zbrodni zagrożonej karą od trzech do 15 lat więzienia.
Podczas przesłuchania w prokuraturze mężczyzna przyznał się do zarzucanych mu czynów i złożył wyjaśnienia. Przedstawiony 46-latkowi zarzut uwzględnia działanie podejrzanego w warunkach wielokrotnej recydywy. Robert T. był wcześniej wielokrotnie karany m.in. za rozboje i odbywał długoletnie wyroki. Po raz ostatni opuścił więzienie w kwietniu ub. roku.
Według śledczych przedstawienie zarzutu było możliwe dzięki m.in. zeznaniom świadków, wynikom okazań i wstępnym danym z ekspertyz kryminalistycznych. Prokuratura - dla dobra dziecka - nie ujawnia bliższych informacji dotyczących samego przebiegu zdarzenia.
46-letni Robert T., mieszkaniec gminy Andrespol, został zatrzymany w środę po południu w wyniku policyjnej obławy; ukrywał się w lesie k. Andrespola, gdzie wytropił go policyjny pies. Podczas zatrzymania zachowywał się spokojnie, ale - zdaniem funkcjonariuszy - nienaturalnie.
W miejscu jego zamieszkania znaleziono samochód, granatowego opla vectrę, którym miał przez kilka godzin wozić dziewczynkę. W aucie zabezpieczono ślady kryminalistyczne do badań porównawczych; także od mężczyzny pobrano próbki do badań, m.in. DNA.
Jak nieoficjalnie dowiedziała się Polska Agencja Prasowa ze źródeł zbliżonych do sprawy, mężczyzna został rozpoznany przez świadków, którzy w poniedziałek pomagali wypchnąć samochód, w którym przetrzymywana była dziewczynka, i zgłosili się na policję. Także ekspertyza dotycząca śladów znalezionych w aucie ma potwierdzać, że była w nim uprowadzona dziewczynka. Dzień po uprowadzeniu dziewczynka została przesłuchana przez sąd w obecności psychologa i z udziałem prokuratora.
Śledczy przyznają, że zatrzymanie sprawcy było możliwe m.in. dzięki licznym sygnałom otrzymanym od mieszkańców Łodzi i okolic.
46-latek z wykształcenia jest fryzjerem. Jest bezdzietny; ostatnio żył w nieformalnym związku i nigdzie nie pracował.
Do uprowadzenia 11-latki doszło w poniedziałek po południu. Kiedy Julia wraz z koleżankami bawiła się w pobliżu swojego miejsca zamieszkania przy ul. Naruszewicza, podszedł do nich mężczyzna, który poprosił o pomoc w szukaniu psa. Julia odeszła z nieznajomym, a później wsiadła z nim do samochodu. Porywacz woził ją przez kilka godzin. Wieczorem sprawca wypuścił dziewczynkę na osiedlu, na którym mieszka. Według prokuratury badania lekarskie wykazały, że 11-latka nie doznała obrażeń fizycznych.
Szef miejskiej policji powołał specjalną grupę, której zadaniem było wyjaśnienie okoliczności tej sprawy, a komendant wojewódzki policji w Łodzi wyznaczył 3 tys. zł nagrody za wskazanie sprawcy uprowadzenia. Rodzice Julii w liście do komendanta policji podziękowali wszystkim osobom, które uczestniczyły w poszukiwaniach ich córki.