Pornobiznes po polsku
Dla jednych pornografia jest tylko bocznym torem przemysłu rozrywkowego, dla innych dziedziną moralnej destrukcji, którą na zawsze należałoby wyeliminować z życia publicznego. Seksbiznes, który od 15 lat rozwija się też w Polsce, nie zamierza schodzić do podziemia - pisze Mirosław Pęczak w „Polityce”.
29.06.2005 | aktual.: 29.06.2005 11:03
Momentem przełomowym dla pornobiznesu było pojawienie się kasety VHS, dzięki której pornografia audiowizualna stała się towarem ogólnodostępnym. W 2004 roku w USA powstało 13 tysięcy pełnometrażowych filmów pornograficznych. Dziś jednak głównym nośnikiem pornografii jest Internet. Pionier polskiego pornobiznesu, właściciel firmy Pink Service Sławomir Starosta mówi: Każdy seksomaniak jest internautą. 80% internautów korzysta ze stron erotycznych. Gdybym liczył tylko na sprzedaż erotyki drukowanej dawno bym splajtował.
Czym innym są choćby najśmielsze ekscesy modelek występujących na targach erotycznych, czym innym zaś mroczna sfera pornografii dziecięcej. Iwona Garbacz, aspirant ścigająca przestępców wykorzystujących seksualnie dzieci i tworzących materiały pornograficzne z udziałem dzieci, mówi, że policja wykrywa tylko znikomy ułamek tego typu przestępstw. Częściej można mówić o przypadkowym ujawnieniu niż o wykrywaniu tej przestępczości. Związek pornografii i przestępczości seksualnej jest dla policyjnych praktyków bezdyskusyjny.
Branża odżegnuje się jednak zdecydowanie od jakichkolwiek związków z pedofilskim procederem. Jak zauważa autor artykułu - problem pornografii leży zasadniczo poza sferą prawa karnego. Jest bowiem przede wszystkim kwestią społeczno-kulturową. O tym, co pornografią jest, decyduje praktyka społeczna. Kiedyś za pornografa uchodził Stefan Żeromski, dziś seks jest wszechobecny w kinie, reklamie i niewielu to oburza. Spór jest o tyleż gorący, co nierozstrzygalny. W sam raz na kampanię wyborczą - konkluduje Pęczak.