Poradnik posła nieporadnego
Parlamentarne życie może być ciężką pracą dla ojczyzny albo łatwym życiem na koszt podatnika. Nowy pośle, wybór należy do ciebie!
25.10.2007 | aktual.: 25.10.2007 13:45
Wielka polityka stawia przed swoimi adeptami wielkie wymagania, również w dziedzinie wyglądu i kultury osobistej. Większość osób, które przeszły przez wyborcze sito, ma już garnitur zakupiony na potrzeby ulotkowej sesji zdjęciowej. Ale niech nikogo nie zmyli nazwa ulicy, na której będzie się mieściło nowe miejsce pracy. – Na Wiej-skiej trzeba się nosić szykownie, często myć zęby i walczyć z łupieżem, bo takich z białym płatkiem na kołnierzu TVN24 nie chce zapraszać przed kamery – poucza przyszłych kolegów stary sejmowy wyjadacz. !
Co prawda nim 5 listopada dojdzie do zaprzysiężenia Sejmu, dla początkujących posłów organizowane jest dwudniowe szkolenie, ale o prawdziwym poselskim życiu dowiedzieć się tam można niewiele. – Pokażą, jak głosować i poruszać się po kretowisku, ale wszystkiego człowiek i tak od razu nie zapamięta – tłumaczy były poseł z Samoobrony. Kretowisko to w żargonie parlamentarzystów kompleks sejmowych budynków, które połączono w jedną całość systemem podziemnych korytarzy. !
Kiedy ma się już w kieszeni poselską legitymację, trzeba pomyśleć o lokum. Każdy poseł ma do wyboru dwa rozwiązania – poselski hotel albo mieszkanie na mieście. Jedno i drugie na koszt Kancelarii Sejmu. Najlepsze czasy hotel ma już za sobą. Każdy, kto oglądał taśmy Beger, wie, że specjalnie nie ma czego zazdrościć. Tym bardziej że, jak głosi poselska fama, hotel to miejsce dla osób o silnej psychice i zdrowej wątrobie. Ale dla początkującego posła rozwiązanie chyba najlepsze. Jak się zmęczy, to może obrady transmitowane na żywo oglądać w swoim pokoju i tylko na głosowanie skoczyć. Bardziej doświadczeni posłowie mają kolegów, którzy zadzwonią albo chociaż SMS wyślą. !
Komisja komisji nierówna!
Kluczem do poselskiego życia jest trafny dobór sejmowej komisji. – Można iść do komisji, która rzadko się zbiera. Albo trafić tak, że człowiek rodziny przez cztery lata nie będzie oglądał – tłumaczy Tomasz Głogowski, młody poseł z PO. !
Najbardziej oblegana przez osoby ceniące swój wolny czas jest komisja łączności z Polakami za granicą. Zwoływana jest dwa–trzy razy w miesiącu. W tej kadencji poza pracami nad Kartą Polaka ustawodawczo się nie napracowała. A zawsze ma się dobry pretekst, żeby odwiedzić Polonię w Australii albo innym egzotycznym zakątku. !
Jeszcze więcej wolnego czasu zapewnia praca w komisji mniejszości narodowych i etnicznych, ale tutaj jest słabiej z podróżowaniem. Osoby patrzące perspektywicznie powinny wybrać komisję obrony narodowej albo infrastruktury. – To świetne miejsca do zdobywania elektoratu. Wiadomo, wojskowi to zdyscyplinowana grupa. A samorządowcy chętnie zapraszają na otwarcie choćby najmniejszej dróżki. I głosy lecą – tłumaczy doświadczony poseł. No i są jeszcze bonusy: na poligon zaproszą, wozem opancerzonym dadzą pojeździć. A na przecięciu wstęgi to bankiet murowany. !
Za to w komisji zdrowia robota jest niewdzięczna. – Nie ma kadencji, żeby nie było strajku. Problemy od lat niezałatwione. Nie daj Boże pójść tam, jak się jest w rządzącej partii – przestrzega były poseł. – Posłom z opozycji jest łatwiej, bo zawsze można parę punktów na krytyce w telewizji złapać – dodaje. Najgorzej jest jednak, kiedy początkujący poseł wdepnie w komisję finansów. Posiedzenia są niemal co tydzień i ciągną się godzinami. Materiały do doczytania w domu wynosi się z Sejmu kartonami, a bez przygotowania prawniczego to w ogóle trudno się po-łapać. !
Skorzystać czy się nachapać!
Początkujący poseł musi również umiejętnie zapanować nad geograficznym rozdarciem, bo od czasu wygranej jego życie będzie się kręciło wokół stolicy. Na następną kadencję będą go wybierać już krajanie. Dlatego 10,5 tysiąca złotych, które co miesiąc się dostaje na prowadzenie biura poselskiego, trzeba rozdysponować z głową. I znaleźć odpowiedniego asystenta. !
– Odradzam zatrudnianie rodziny, bo media to zaraz wykryją. Z obcymi też trzeba uważać, bo albo nabiją na telefon, ile się da, albo nakręcą jeszcze jakiś film z gołym tyłkiem jak ten asystent od Samoobrony. Wtedy skandal murowany. Polecam wypróbowanego znajomego – radzi poseł z siedmioletnim stażem. !
Teoretycznie poniedziałki zarezerwowane są na spotkania z wyborcami, ale praktyka ma niewiele wspólnego z teorią, bo partia ciągle każe coś załatwiać w Warszawie. Z transportem nie ma najmniejszego problemu. Dwa i pół tysiąca z ryczałtu na prowadzenie biura można wydać na paliwo, i to bez przedstawiania rachunków. Jeśli ma się dogodne połączenie kolejowe, to można podróżować za darmo, nawet I klasą. Mieszkający blisko lotniska są w czepku urodzeni. Na pokładzie każdego krajowego samolotu rezerwowane jest jedno poselskie miejsce zwalniane do sprzedaży dopiero godzinę przed odlotem. Lata się za darmo, a przy okazji można zbierać darmowe mile i wyskoczyć później z rodzinką do tropików. – Ja staram się korzystać jak najrzadziej. Każdy lot jest ewidencjonowany. Jak ktoś przesadzi, to niech się nie dziwi, że media go atakują – ostrzega posłanka Katarzyna Piekarska z SLD. !
Ryszard Czarnecki, eurodeputowany, jeszcze do niedawna związany z Samoobroną, a wcześniej poseł z dużym stażem, przekonuje, że życie posła może być przyjemne. – Ale z przywilejów trzeba korzystać łyżeczką, a nie chochlą – zaznacza. Widać mądrością tą nie dzielił się ze swoimi kolegami z Samoobrony, którym chochla pomyliła się z wiaderkiem i w obliczu przyspieszonych wyborów polityczna śmierć zajrzała im w oczy.!
Juliusz Ćwieluch