Poprawia się stan 6‑latka z przeszczepioną wątrobą
Poprawia się stan sześciolatka, któremu przeszczepiono wątrobę - poinformowała dr Elżbieta Pietraszek-Jezierska, kierownik oddziału pooperacyjnego Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu. W czwartek lekarze podejmą próbę wybudzenia dziecka ze śpiączki farmakologicznej. Zdaniem dr Pietraszek-Jezierskiej, rokowania stanu zdrowia chłopca "są coraz bardziej optymistyczne".
19.08.2010 | aktual.: 19.08.2010 12:37
Przeprowadzona we wtorek operacja była konieczna, bo wątroba chłopca została zniszczona w wyniku zatrucia muchomorem sromotnikowym, który podali mu z innymi grzybami nieświadomi rodzice. Po przeszczepie dziecko przebywa na oddziale pooperacyjnym.
- Parametry wątrobowe i funkcja przeszczepionego narządu uległy znacznej poprawie. Dziś będziemy próbować budzić pacjenta, czyli zaczniemy odstawiać mu leki, po których spał (...) i będziemy czekać na efekty naszego postępowania - powiedziała kierownik oddziału pooperacyjnego.
Wyjaśniła, że trudno przewidzieć, ile potrwa wybudzanie Tomka, bo proces metabolizowania leków będzie zależał m.in. od czynności wątroby. - To jest proces, który trwa. Czasami jest to kilka godzin, czasami kilka dni - tłumaczyła.
Dodała, że "czynność wątroby się zdecydowanie poprawia". Podkreśliła przy tym, że pełne podjęcie funkcji przez wątrobę zajmuje więcej czasu. - Jest to proces kilkudniowy, czasami nawet dłuższy - wyjaśniła.
Dr Pietraszek-Jezierska poinformowała, że nerki chłopca nadal są wspomagane dializą.
Jak dodał prof. Ryszard Grenda, kierownik Kliniki Nefrologii, Transplantacji Nerek i Nadciśnienia Tętniczego CZD, u chłopca przed operacją przeprowadzono "szereg dializ albuminowych, techniką MARS". - To dzięki tym zabiegom chory dożył przeszczepu - zaznaczył. Jak wyjaśnił, dializa albuminowa jest procedurą specyficzną dla uszkodzenia wątroby - eliminuje w sztuczny sposób część tych toksyn, które chora wątroba produkuje w nadmiarze lub nie do końca metabolizuje.
Metoda ta jest określana jako "pomost", gdyż zabezpiecza tkanki chorego przed odkładaniem się w nich toksyn, co pozwala mu dłużej czekać na przeszczep - w przypadku Tomka było to dziewięć dni.
- Trzeba jednak pamiętać, że wątroba współdziała biologicznie z nerkami w zakresie regulacji płynów, więc kiedy jest niewydolna często dochodzi również do niedomogi nerek. Wówczas, aby odwadniać chorego i robić miejsce na płyny, które przy intensywnej terapii muszą być podawane w dużych objętościach, oprócz dializy albuminowej wykonujemy ciągłą hemodiafiltrację żylno-żylną - tłumaczył Grenda.
Specjalista podkreślił, że ta właśnie procedura jest prowadzona cały czas, ponieważ czynność nerek Tomka nie jest w pełni zadowalająca.
- Chłopiec oddaje mocz, ale nie tyle, ile potrzeba przy intensywnej terapii. Hemodiafiltracja żylno-żylna będzie prowadzona do momentu, kiedy ilość jego moczu wzrośnie, a to będzie miało miejsce wówczas, gdy wątroba będzie samodzielnie dobrze działać - wyjaśnił. Dodał, że nie ma już jednak potrzeby prowadzenia dializy MARS, gdyż czynność wątroby chłopca powoli się uruchamia.
Według Grendy, w dzisiejszych czasach w Polsce liczba poważnych przypadków zatruć grzybami u dzieci, które wymagałyby przeszczepu wątroby, jest bardzo mała. Jego zdaniem, jest to w dużej mierze zasługa mediów, które przyczyniły się do wzrostu świadomości społecznej na temat tego, że grzyby mogą być zabójcze.
Specjalista przypomniał, że w latach 80. i 90. minionego wieku w sezonie grzybowym lekarze w CZD mieli ok. 90 przypadków zatruć dzieci rocznie. Aby usunąć z organizmu małych pacjentów toksynę muchomora - amanitynę - poddawano ich plazmaferezie, która jest jedną z metod pozaustrojowej eliminacji toksyn. W tamtych latach tylko specjaliści z CZD potrafili przeprowadzić ten zabieg u małych dzieci.
Wówczas nie wykonywano jednak przeszczepów wątroby, dlatego chorych, którzy trafiali za późno i toksyn wchłoniętych przez ich tkanki nie można już było usunąć żadną metodą, nie dawało się uratować.
- Przypadek Tomka pokazał, jak ważny jest pozytywny stosunek społeczeństwa do przeszczepów. Osoba zmarła może uratować życie co najmniej siedmiu osób. Można od niej pobrać serce, wątrobę, dwie nerki, płuca, trzustkę i rogówkę. Jeśli, będziemy pamiętać, że każdemu z nas może być potrzebny przeszczep, to może łatwiej będzie nam wyrazić zgodę na to, by po śmierci nasze narządy mogły służyć innym - podkreślił Grenda.