POPiS nie wypalił
Afera korupcyjna czy wewnętrzne rozgrywki w PiS, a może zbyt nerwowa reakcja na doniesienia o możliwych nieprawidłowościach? Dzień po rezygnacji Anny Fotygi ze stanowiska wiceprezydenta Gdańska oraz wyjściu klubu PiS z koalicji z PO, w mieście trwa burza.
Anna Fotyga, uzasadniając rezygnację, mówiła o nieprawidłowościach, do których miało dojść podczas przeprowadzania przetargów na projekty unijne. Nie podała jednak żadnych szczegółów, odmówiła również ujawnienia nazwisk urzędników, którzy mieli złamać prawo. Tymczasem plotka mówi o milionach złotych, które miały wpaść w ręce urzędników, m.in. Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miejskiego.
Jak tłumaczyła Fotyga, na jej decyzję decydujący wpływ miała próba mianowania na stanowisko pełnomocnika ds. projektu wodno-ściekowego (wartego 422 mln zł) Mariusza Gajdy, żeby było ciekawiej, także z PiS. Jego osoba miała być rzekomo forsowana przez gabinet prezydenta Pawła Adamowicza.
- Jestem oburzony i zbulwersowany tymi oskarżeniami - mówi Mariusz Gajda, który nie czekając na decyzję Zarządu Wojewódzkiego PiS zrezygnował w poniedziałek z członkostwa w partii.
Najbardziej zdziwiony jest jednak Jarosław Kaczyński, szef Prawa i Sprawiedliwości, którego o dymisji i rozłamie koalicji na Pomorzu poinformował Donald Tusk, wicemarszałek Sejmu (PO).
Dzisiaj ma odbyć się konferencja prasowa PiS, podczas której mają zostać podane szczegóły korupcyjnych działań urzędników. Tego samego dnia kluby PO i PiS będą dyskutować o zaistniałej sytuacji.
To jakiś absurd - tak komentuje kierowane pod swoim adresem zarzuty Mariusz Gajda. - Owszem, złożyłem w czwartek swoją kandydaturę na stanowisko pełnomocnika ds. projektu wodno-ściekowego, a w piątek ją potwierdziłem, ale nic ponadto. Może całe to zamieszanie było sposobem na pozbycie się mnie z szeregów partii. Gajda, nie czekając na reakcję Zarządu Wojewódzkiego, zrezygnował w poniedziałek z członkostwa w PiS.
Pełnomocnik ds. projektu wodno-ściekowego to kluczowa funkcja w tej sprawie. Będzie miał wpływ na to gdzie, kiedy i jak będą wydawane pieniądze miasta oraz pochodzące z unijnego Funduszu Spójności. Mowa tu o 422 mln złotych. Anna Fotyga przekonywała w poniedziałek, że naciskano na nią, by doprowadzić do wyboru Gajdy na to stanowisko. Nacisk miał wywierać ktoś od prezydenta. Paweł Adamowicz zdecydowanie zaprzecza.
Była wiceprezydent mówiła także o nieprawidłowościach przy przetargach na wyłonienie firmy, która miała przygotować studium wykonalności do projektu utylizacyjnego o wartości 70 mln złotych.
- Nie zauważyłem żadnych nieprawidłowości - mówi Maciej Lorek, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska UM. - Pracę na tym stanowisku rozpocząłem 17 grudnia ubiegłego roku. Automatycznie zostałem przewodniczącym Komisji ds. Projektu Utylizacyjnego, której przekazano już wcześniej warunki, na jakich ma zostać przeprowadzony przetarg na studium wykonalności tej inwestycji.
Jak wiadomo, wiceprezydent Fotyga unieważniła trzy przetargi na studium wykonalności. Czwarty rozstrzygnie się 20 stycznia.
Zastanawiający jest fakt, że gdańskie PiS podjęło decyzję o wyjściu z koalicji bez uzgodnienia z kierownictwem partyjnym. - Nic nie wiem o powodach dymisji pani Fotygi ani o rozpadzie PO-PiS - mówi Jarosław Kaczyński, szef PiS. - Na pewno nie ma polecenia partii w tej kwestii.
Grzegorz Strzelczyk, przewodniczący PiS na Pomorzu zamilkł, gdy powiedzieliśmy mu o reakcji Kaczyńskiego. - Jestem zaskoczony - mówi Strzelczyk. - Sprawa najpierw omawiana była w sobotę na Zarządzie Wojewódzkim. Po podjęciu decyzji bezzwłocznie poinformowaliśmy Lecha Kaczyńskiego (prezydenta Warszawy) o naszych krokach. Jeszcze w niedzielę zapewniał mnie, że Jarosław Kaczyński zna wszystkie szczegóły.
W wyniku wydarzeń ostatnich dni pod znakiem zapytania stoi efektywność rządów prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. PO straciła większość w Radzie Miasta, a rajców czeka najważniejsze głosowanie - nad tegorocznym budżetem. Radnych jest 34. Platforma ma 15 mandatów. O trzy za mało, aby przeforsować uchwałę.
- Mimo osłabienia Platformy w RM będziemy oceniać budżet merytorycznie. Najważniejsze jest w końcu dobro mieszkańców - deklaruje Aleksander Żubrys, przewodniczący klubu SLD.
Katarzyna Włodkowska