Poparzeni górnicy trafili do szpitala
13 górników, rannych w wyniku poniedziałkowego zapalenia metanu w kopalni "Bielszowice" w Rudzie Śląskiej, trafiło do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Stan 12 z nich lekarze określają jako poważny, jednego - jako ciężki. Górnicy mają poparzone głównie twarze, ręce i tułowia, w trzech przypadkach lekarze podejrzewają oparzenia dróg oddechowych.
Nieoficjalnie wiadomo, że wydobycie węgla ze ściany wydobywczej kopalni "Bielszowice" zostało w piątek wstrzymane decyzją Okręgowego Urzędu Górniczego (OUG) w Bytomiu. Górnicy mieli prawo jednak pracować w tym rejonie, wstrzymane zostało bowiem wydobycie węgla, a nie wszystkie prace.
"W tej chwili są wyprowadzani ze wstrząsu. Rokowania są ostrożne. Najbliższe dwa tygodnie pokażą, jak długo będzie trwało leczenie" - powiedział dyrektor Centrum Leczenia Oparzeń Krzysztof Wysota.
Oparzenia drugiego i trzeciego stopnia obejmują od 20 do przeszło 50% powierzchni ciała rannych. Lekarze zakładają też, że górnicy mogli zostać podtruci tlenkiem węgla, wszyscy przechodzą badania pod tym kątem.
Najpoważniej ranny górnik ma głębokie oparzenia, obejmujące ponad połowę powierzchni ciała. Lekarze podejrzewają też oparzenia dróg oddechowych. Mężczyzna oddycha z pomocą respiratora.
Wydobycie węgla ze ściany wydobywczej kopalni "Bielszowice" zostało w piątek wstrzymane decyzją Okręgowego Urzędu Górniczego (OUG) w Bytomiu.
Takie nieoficjalne informacje potwierdził Marian Mazur z działu organizacyjno-informacyjnego kopalni. Przedstawiciele kopalni nie wiążą jednak tej sprawy z zapaleniem metanu. Również zatrzymanie ściany - według Mazura - nie było związane z zagrożeniem metanowym.
Mazur potwierdził również, że w sobotę w zatrzymanej ścianie doszło do wypadku, w wyniki którego poparzony został górnik. Ustalono, że nastąpiło "ujście gorącego powietrza", które poparzyło górnika. Mazur nie podał bliższych szczegółów. Poparzony pracownik trafił do szpitala w Siemianowicach Śląskich.
"Ściana, gdzie w poniedziałek doszło do wypływu metanu, została w piątek zatrzymana na polecenie Okręgowego Urzędu Górniczego, z poleceniem poszerzenia gabarytów chodnika. To normalna praktyka i nie wiążemy tego z poniedziałkowym wypadkiem" - powiedział Mazur.
Dodał, że górnicy mieli prawo pracować w tym rejonie, wstrzymane zostało bowiem wydobycie węgla, a nie wszystkie prace. Poszkodowani w poniedziałek pracownicy zajmowali się tzw. spągowaniem chodnika (przygotowywaniem podłogi chodnika - PAP), czyli wykonywali prace zalecone przez OUG. (iza)