PolskaPonowny proces urzędników PKP

Ponowny proces urzędników PKP

Sąd Okręgowy w Białymstoku zwrócił do ponownego rozpoznania sądowi pierwszej instancji sprawę sześciu urzędników PKP, oskarżonych o działanie na szkodę spółki i poświadczenia nieprawdy przy sprzedaży do Niemiec dziesięciu lokomotyw. Uchylił tym samym wyrok uniewinniający.

29.09.2005 | aktual.: 29.09.2005 16:39

Proces trwa od ubiegłego roku. Prokuratura chciała ukarania urzędników, bo powołani w śledztwie biegli ocenili, że w wyniku transakcji PKP poniosły straty sięgające 2,2 mln zł. Uznali też, że lepszym finansowo rozwiązaniem było rozebranie lokomotyw na części i wykorzystanie ich podzespołów przy remontach. Sąd pierwszej instancji uznał jednak, że opinie tych biegłych nie są wiarygodne i zdecydował o powołaniu kolejnych, a ci uznali, że sprzedaż nie tylko nie naraziła spółki na straty, ale nawet przyniosła jej zysk. Tę opinię sąd wziął pod uwagę uniewinniając oskarżonych. Ci od początku nie przyznawali się do stawianych im zarzutów i tłumaczyli, że sprzedane lokomotywy stały od lat na bocznicach i niszczały, a zaproponowana przez nabywcę cena była dla PKP korzystna.

Uzasadniając zwrot sprawy do ponownego rozpoznania, Sąd Okręgowy w Białymstoku uznał, że apelacja prokuratorska była zasadna, a sąd pierwszej instancji nie wziął pod uwagę całego materiału dowodowego, samo postępowanie dowodowe nie było przeprowadzone do końca i nie rozważono wszystkich okoliczności przemawiających na korzyść, jak i niekorzyść oskarżonego.

Jak mówiła sędzia sprawozdawca Alina Dryl, w takiej sytuacji były podstawy do zakwestionowania ustaleń Sądu Rejonowego w Białymstoku, przed którym zapadły wyroki uniewinniające.

Zdaniem sądu okręgowego, konieczne jest zebranie wszelkiej dostępnej dokumentacji, dotyczącej sprzedanych lokomotyw, by ustalić ich rzeczywisty stan techniczny i wartość. Sąd nie wykluczył nawet możliwości przeszukania pomieszczeń w firmach, w których mogą być takie dokumenty. Sąd uznał też, że należy przesłuchać główną księgową Zakładu Taboru PKP w Białymstoku, by ustalić obieg dokumentów dotyczących lokomotyw i ich wartości księgowej. Dopiero po takim "kompleksowym uzupełnieniu postępowania dowodowego" należy - zdaniem sądu - powołać kolejnych biegłych, by ustalić stan techniczny, rzeczywistą wartość sprzedanych lokomotyw i wynik finansowy PKP po tej transakcji.

Proces dotyczy kontraktów zrealizowanych w latach 1998-99. Niemiecki kontrahent zapłacił za dziesięć maszyn blisko 790 tys. zł (według ówczesnego kursu marki niemieckiej) i dopłacił jeszcze za ich remonty w polskich zakładach naprawczych.

Prokuratura oskarżyła sześciu urzędników PKP: z Warszawy, Białegostoku i Czeremchy o niegospodarność i poświadczenie nieprawdy w dokumentach. Urzędnicy od początku nie przyznawali się do stawianych im zarzutów i twierdzili, że działali zgodnie z obowiązującymi przepisami. Zapewniali, że lokomotywy nadawały się już tylko na złom, bo były wycofane z eksploatacji i od lat stały bez okresowych napraw na bocznych torach.

Tymczasem, jak zwrócił w czwartek uwagę sąd okręgowy, z zapisów w kontraktach nie wynika, by do Niemiec sprzedawano lokomotywy złomowe, a w kontrakcie mówi się o lokomotywach używanych, gotowych do eksploatacji. Dlatego sąd nie jest też pewien, czy prawdziwe są protokoły oględzin przed ich sprzedażą.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)