Ponad pół tysiąca zabitych przez powódź na Haiti
Co najmniej 500 ofiar śmiertelnych pochłonęły już spowodowane tropikalnymi deszczami powodzie i osunięcia ziemi na wyspie Haiti na Morzu Karaibskim. Bilanse ofiar narastają w lawinowym tempie. W ciągu kilku godzin liczba ofiar śmiertelnych podwoiła się.
26.05.2004 | aktual.: 26.05.2004 09:28
Rośnie też nieustannie liczba osób uznawanych za zaginione, których ciał nie znaleziono. Najprawdopodobniej znaczna część tych osób zostanie w miarę upływu czasu włączona do bilansów ofiar śmiertelnych, sporządzanych przez władze dwóch leżących na wyspie państw - Haiti i Dominikany.
Ciała ofiar kataklizmu, jednego z najgorszych w historii karaibskiej wyspy, zwożone są w wielu regionach ciężarówkami do wyznaczonych miejsc i chowane w zbiorowych mogiłach, co ma zapobiec wybuchowi epidemii. Znaczna część pochowanych prawdopodobnie na zawsze pozostanie niezidentyfikowana.
Jednym z najbardziej dotkniętych miejsc jest haitańskie miasto Fond Verettes. Miejscowa rzeczka, płynąca jeszcze kilka dni temu wąskim strumyczkiem po dnie wyschniętego koryta, przekształciła się po kilku dniach nieustannych opadów w ryczący żywioł, który zalał ulice tego 40 tysięcznego miasta, położonego na północny wschód od stolicy Haiti Port-au-Prince. W mieście i jego okolicach zginęło co najmniej 158 osób.
Około 135 osób zostało zabitych w rejonie Jimani, na zachodzie Republiki Dominikańskiej, w pobliżu granicy z Haiti, gdzie wylała miejscowa rzeka Solie, podmywając zbocza okolicznych wzgórz i powodują błotne lawiny. Wiele osób zostało zaskoczonych we śnie. Ponad 200 osób uznano tam za zaginione.
Powodzie wystąpiły też w położonym nieco na wschód, należącym do Stanów Zjednoczonych wyspiarskim Portoryko.
W ciągu weekendu nad Haiti przetoczyły się wyjątkowe silne burze i ulewy, powodując w wielu miejscach powodzie. Zatopionych zostało około 450 domów, a w co najmniej 14 mniejszych miastach nastąpiły przerwy w dostawie elektryczności; zerwane zostały także linie telefoniczne.