Ponad 60 tys. zł za tarnowski wyborczy blamaż. Magistrat zwiększa żądania
Tarnowski magistrat chce od drukarni z Częstochowy wyższego odszkodowania za wyborczy blamaż. Przez brak nazwiska kandydata do rady miasta na kartach do głosowania trzeba było powtórzyć głosowanie w jednym z okręgów. Początkowo urząd pozwał drukarnię z Częstochowy na 13 tysięcy złotych za ponowny druk kart. Jak donosi Radio Kraków, pozew rozszerzono o 49 tys. złotych za zorganizowanie powtórki głosowania. Drukarnia żąda oddalenia pozwu, bo zdaniem radcy prawnego firmy - Artura Wójcika - wina za ten blamaż leży po stronie magistratu.
- Urząd zaakceptował kartę przesłaną z błędem bez jej sprawdzenia. Mógł uratować wybory przez właściwe sprawdzenie karty. Drukarnia nie odpowada za merytoryczną treść tego, co znajduje się na karcie, a wyłącznie za sam druk - twierdzi w rozmowie z Radiem Kraków radca prawny Artur Wójcik.
Tarnowscy urzędnicy przekonują, że w wiadomości mailowej, na którą powołuje się drukarnia, akceptowali jedynie zmianę wielkości czcionki, a nie wygląd całej karty. Sąd rozstrzygnie ten spór jeszcze w tym tygodniu.
Radca prawny drukarni z Częstochowy przekonuje, że urzędnicy mogli na wielu etepach wyłapać błąd. Jego zdaniem paradoksalnie mogło się to zdarzyć także podczas niedopatrzenia drukarni, która wysłała do magistratu paczki z kartami do głosowania bez wymaganych wzorów. - Można było zwrócić się do drukarni o dosłanie wzoru, czego nie uczyniono - twierdzi Wójcik.
Artur Wójcik podkreśla, że jego zdaniem pozew miasta jest także niezasadny ze względów proceduralnych. Radca prawny przypomina, że reklamacja z tytułu błędu w druku powinna zostać zgłoszona po miesiącu od momentu, w którym urząd miasta mógł się dowiedzieć o wadzie.
Urzędnicy zgłosili reklamację dopiero po wyroku sądu z 13 stycznia. "W naszym przekonaniu urząd mógł się o tym dowiedzieć, właściwie sprawdzając kartę przed jej zaakceptowaniem, następnie po otrzymaniu kart do głosowania i jeszcze dalej po rozpakowaniu kart. W żadnym z tych momentów urzędnicy nie sprawdzili kart". Tarnowscy urzędnicy przekonują, że nie mogli sprawdzić kart już po otrzymaniu ich z drukarni. Zdaniem magistratu, błąd powinni natomiast wyłapać przewodniczący obwodowych komisji wyborczych.
Jak przypomina prawnik Częstochowskich Zakładów Graficznych, z zeznań świadków podczas procesu wynika, że informacja o proteście wyborczym oraz możliwym błędzie była powszechnie znana tuż po wyborach z 16 listopada. - Ale urzędnicy nie interesowali się tym, traktowali to jako plotkę, pomimo że w naszym przekonaniu powinni się zainteresować, bo dotyczyło to ich obowiązków - przekonuje Wójcik.
Magistrat we wcześniejszych wypowiedziach tłumaczył, że urzędnicy nie mogli na tym etapie sprawdzić kart. Mogli jednak zapytać drukarnię o ewentualny błąd, ale zrobili to dopiero po wyroku sądu.