Pomyłka londyńskich policjantów efektem zagrożenia atakami
Zdaniem naczelnika wydziału do walki z
terroryzmem MSWiA Krzysztofa Liedla, omyłkowe zastrzelenie przez
londyńskich policjantów Brazylijczyka to efekt "ciągłego
zagrożenia kolejnymi zamachami terrorystycznymi" i "pracy na
najwyższych obrotach".
24.07.2005 | aktual.: 24.07.2005 20:51
W piątek podczas operacji na stacji londyńskiego metra Stockwell policjanci zastrzelili mężczyznę, którego podejrzewali o to, że może mieć związek z zamachami terrorystycznymi w Londynie. Okazało się jednak, że zginęła niewinna osoba - 27-letni Brazylijczyk Jean Charles de Menezes, elektryk, mieszkający od trzech lat w Londynie.
Do tej tragedii doszło po nieudanej próbie kolejnych ataków terrorystycznych. Funkcjonariusze tamtejszej policji pracują na najwyższych obrotach w sytuacji ciągłego zagrożenia nie tylko ich życia, ale także życia londyńczyków - powiedział Liedel.
Liedel podkreślił także, że choć nie są znane wszystkie szczegóły tragicznej pomyłki londyńskich policjantów, "należy domniemywać, że według ich oceny wszystkie okoliczności świadczyły o tym, że ścigali zamachowca-samobójcę". Tamtejsze służby na pewno to wyjaśnią - dodał.
Zaznaczył także, że obezwładnianie, zatrzymywanie zamachowców - samobójców "nie jest prostą sprawą". Z uwagi na życie osób postronnych i samych policjantów "najważniejsze jest to, by nie pozwolić im na zdetonowanie ładunku wybuchowego" - powiedział.
Zwrócił także uwagę na to, że jest kilkanaście sposobów zdetonowania ładunku, m.in. przez dotyk, hałas czy komórkę. Terroryści są gotowi na wszystko, zdeterminowani. Nie obowiązują ich żadne reguły, nie mają szacunku dla ludzkiego życia - powiedział.
Dodał, że tego typu fatalne pomyłki zdarzały się także w innych państwach. Głośna była sprawa niemieckich policjantów, którzy podczas obławy na terrorystów także zabili niewinnego obywatela- powiedział.
Według brytyjskich mediów Brazylijczyk mógł wpaść w panikę, gdy kupując bilet na metro zobaczył przed sobą uzbrojonego mężczyznę. Według relacji świadków, przeskoczył barierki i zbiegł na dół w kierunku pociągu metra, nie zatrzymując się na wezwanie policjantów. Funkcjonariusze oddali w jego kierunku pięć strzałów.
7 lipca w londyńskim metrze eksplodowały trzy ładunki wybuchowe, jeden zaś - w autobusie. Zginęło 56 osób, w tym trzy Polki. W ubiegłym tygodniu doszło do kolejnej, tym razem nieudanej próby zamachów.
W ramach operacji antyterrorystycznej pod kryptonimem "Kratos" brytyjska policja działa na podstawie uaktualnionych wytycznych, które pozwalają uzbrojonym funkcjonariuszom na oddanie strzałów w głowę podejrzanego zamachowcy, jeśli uznają, że to jedyny sposób, by zapobiec bliskiemu niebezpieczeństwu.
Brytyjska policja przejęła tę taktykę od izraelskich sił bezpieczeństwa, mających doświadczenie w walce z zamachowcami- samobójcami.