Pomniki smoleńskie. Zależy na nich już tylko Jarosławowi Kaczyńskiemu?
Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński chce, by dwa pomniki smoleńskie stanęły w Warszawie przed ostatnią, 96 miesięcznicą. Czy zdąży? Może zabraknąć zarówno czasu, jak i pieniędzy. Zapału do finansowego wsparcia mają nie mieć bowiem sami przedstawiciele PiS. Albo zapomnieli, albo mają ważniejsze rzeczy na głowie.
10 kwietnia 2018 r. zbliża się wielkimi krokami, a projektów pomników i wystarczającej kwoty na ich realizację jak nie było, tak nie ma. Przypomnijmy, że zbiórka jest prowadzona od 2016 r. przez komitet, na czele którego stoi Jarosław Kaczyński. W tej sprawie mógł liczyć na niewielkie wsparcie ludzi ze swojego ugrupowania. O tym, jak się tłumaczą, pisze "Newsweek".
- Czy ja wpłaciłem pieniądze na pomniki? Nie, jakoś w ogóle o tym nie pomyślałem, (…) ale oczywiście wpłacę - powiedział europoseł Ryszard Czarnecki z PiS. Do niedokonania wpłaty na rzecz budowy pomników przyznał się też marszałek Senatu Stanisław Karczewski, który zasiada w społecznym komitecie budowy pomników smoleńskich. Jednocześnie zapewnił, że po urlopie przeznaczy na ten cel określoną kwotę, ale na razie nie zdecydował, czy będzie to jeden czy dwa tysiące złotych.
Inny członek komitetu, wicepremier, minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin również do tej pory nie wpłacił żadnej kwoty na pomniki. Dlaczego? - Nikt się do mnie nie zwracał. Do komitetu zaprosił mnie wicepremier Piotr Gliński, ale ja się tam specjalnie nie udzielam - tłumaczył.
- Będzie mi miło, jeśli te pomniki powstaną, ale dla mnie ważniejsze są wyniki śledztwa - tak z kolei do sprawy odniosła się Małgorzata Wassermann, przewodnicząca komisji śledczej ds. Amber Gold, córka Zbigniewa Wassermanna, który zginął w katastrofie. Członkini komitetu też nie wsparła finansowo budowy pomników.
Nie wiadomo też, czy zrobili to premier Beata Szydło i prezydent Andrzej Duda.
Zobacz też: Tak wyglądała 87. miesięcznica smoleńska
Jak wygląda wpłacanie pieniędzy przez ludzi spoza ugrupowania? - Ja bym nawet wpłacił, bo przekazałem już wcześniej pieniądze na pomniki Lecha Kaczyńskiego w Radomiu i na Pomorzu. Ale nikt z tym do mnie nie przyszedł. Nie ma żadnych ulotek, żadnego konta, które rozsyłano by mailem - powiedział związany z PiS menedżer w jednej ze spółek skarbu państwa. Jak stwierdził były polityk PiS, ludzie, którzy dostali dobre stanowiska i wysokie pensje już tak ochoczo nie wspierają partii. - Szczególnie, gdy trzeba sięgnąć do własnej kieszeni - dodał.
Są jednak tacy, którzy zdecydowali się przeznaczyć sporą sumę na budowę pomników. Mowa o członku zarządu PKO BP, byłym pośle PiS Maksie Kraczkowskim oraz europosłach Karolu Karskim i Jadwidze Wiśniewskiej. Oni przekazali kolejno: 40 tys. złotych i po 30 tysięcy zł. Do ich grona mają należeć też prezes PZU Michał Krupiński i prezes Orlenu Wojciech Jasiński.
Co potem?
Przypomnijmy, że pomnik Jarosława Kaczyńskiego ma stanąć za Hotelem Europejskim, a pomnik ofiar katastrofy - na skwerze księdza Twardowskiego, przy ul. Karowej. Do tej pory zebrano tylko około 1,5 miliona zł, a jak mówił poseł Marek Suski, członek komitetu, potrzeba na ten cel 3-4 miliony.
Czasu jest coraz mniej, a zbiórce nie sprzyja wakacyjny okres. Politycy są na urlopach. Co więcej, konkurs na projekty pomników nie został jeszcze rozstrzygnięty.
- Bardzo bym nie chciał, żeby pomnik prezydenta na Krakowskim Przedmieściu przypominał te potworki, które stanęły w wielu miastach w Polsce - podkreślił jeden z posłów PiS.
A pośpiech może zaszkodzić efektowi. - Nasi działacze chcą się podlizać prezesowi i jak najszybciej postawić pomnik. A co nagle to po diable, bo wychodzą gargamele. Ale dla prezesa liczy się tylko to, żeby do końca kadencji było jak najwięcej upamiętnień - zwrócił uwagę polityk z władz PiS.
Pomniki mogą nie zakończyć tzw. sprawy smoleńska. Wszystko ma zależeć od tego, czy Kaczyński będzie usatysfakcjonowany. Jak stwierdził jeden z przedstawicieli rządu, prezes PiS chce, by były premier i przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk oraz były szef BOR Marian Janicki usłyszeli zarzuty za złe zorganizowanie wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego i niesprawdzenie lotniska w Smoleńsku przez BOR.
Co jeśli nie będzie po myśli prezesa PiS? - Prezes stanie 10 kwietnia 2018 roku na Krakowskim Przedmieściu i powie: mówiłem, że będzie koniec miesięcznic, ale widzicie, jak jest, musimy walczyć dalej - dodał.
Źródło: "Newsweek"/WP