Pomazane meble, dziury w ścianach. W takich warunkach wypoczywają koloniści
To nie są kolonie marzeń. Pobyt w zniszczonym pokoju
- Pokoje pozostawiają wiele do życzenia - donosi nam czytelniczka na dziejesie.wp.pl. Jej syn jest na kolonii na Mazurach w miejscowości Szeligi koło Ełku. Razem z innymi dziećmi został zakwaterowany do hotelu Selment. Wyjazd zorganizowało biuro turystyczne Włóczykij z Lublina. Jak dopuściło do tego, by dziecko skarżyło się mamie na stan pokoju?
Na zdjęciach jedno, w rzeczywistości drugie
Na zdjęciach przesłanych przez czytelniczkę widać dziury w ścianach, zniszczone listwy i pomazane meble. Według matki kolonisty inne pokoje wyglądają podobnie. - Co jest najśmieszniejsze, Selment na swojej stronie ma bardzo ładne zdjęcia pokoi - zwraca uwagę.
Warunki nieadekwatne do ceny
Koszt pobytu na kolonii (23.07-03.08.) syna naszej czytelniczki wyniósł 1595 zł. - Ktoś, kto bierze pieniądze i godzi się przyjąć dzieci, powinien mieć do tego warunki. A tu ewidentnie chodzi tylko o kasę. Wziąć pieniądze i umieścić dzieci w byle jakich pokojach - ocenia matka kolonisty.
- Mój syn jeździł z tym biurem już kilka razy na różne wyjazdy i nigdy nie było żadnych problemów. Uważam, że jest to wina tego ośrodka wypoczynkowego. Biuro podróży już interweniowało w ośrodku i dali im czas na naprawę usterek - dodaje czytelniczka WP.
Hotel odpowiada
Wysłaliśmy pytania do biura podróży, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Rozmawialiśmy natomiast z właścicielką hotelu Selment Beatą Szałach. Mówi wprost: - To usterki po poprzednich kolonistach. Następne dzieci przejechały. Mamy pół dnia, żeby posprzątać, wymienić pościel.
Winowajcą są dzieci i rodzice
- Dzieci trzaskają drzwiami, uderzają butem, piłką i tynk odpada. Meble będą porysowane. Dzieci malują szafy, nie jestem w stanie każdego przypilnować. Nie wymienię przez to szafy. Niektóre dzieci robią to celowo. Podejrzewam, że wysyłają zdjęcia rodzicom na polecenie mamy czy taty. Mówią: "jak coś zobaczysz, rób zdjęcia" i potem rodzice roszczą sobie pretensje – kontynuuje właścicielka hotelu.
Jak zapewnia, wspomnianych usterek już nie ma. - Zawsze jeśli dzieci sygnalizują problem, to go rozwiązujemy. Z biurem podrózy sprawa jest wyjaąśniona. Byli jego przestawiciele i wszystko załatwione. Powiedzieli, że alarm był przesadzony - mówi.