"Pomarańczowa rewolucja pożera własne dzieci"
"Pomarańczowa rewolucja" pożera własne dzieci -
tak dymisję rządu na Ukrainie podsumował bułgarski
dziennik "Pari". Niezależny "Dnewnik" zauważa, że rozpadowi ekipy
prezydenckiej towarzyszy tworzenie niby nowej oligarchii.
Według finansowej gazety "Pari" (Pieniądze), na powierzchnię wypłynęło to, o czym od dawna pisała prasa - zaciekły bój między ugrupowaniami, które zimą zjednoczyły się w walce o władzę.
"Dnewnik" podkreśla, że rozpadowi prezydenckiej ekipy w Kijowie towarzyszą oskarżenia o korupcję i tworzenie nowej oligarchii, choć tak naprawdę chodzi o tych samych co dawniej ludzi, którzy tylko zmienili obóz, opuściwszy Leonida Kuczmę.
"On pomagał im kraść, nawet kiedy byli w opozycji, a oni po dojściu do władzy nawet nie tknęli palcem żadnego z oligarchów, którzy wzbogacili się za poprzedniej ekipy i bez przeszkód opuścili kraj, by nadzorować interesy z luksusowych willi za granicą" - pisze "Dnewnik".
"Oczywiste jest, że polityczno-gospodarcze struktury w postsowieckich społeczeństwach są podobne do domku z kart i prawdziwą sztuką byłoby wyciągnięcie paru kart bez zawalenia całości. Dlatego nikt nie rusza tego domku lub czyni to dopiero pod presją z zewnątrz. Tyle że tym razem Europa zapatrzyła się we własne sprawy i chce, by Ukraińcy sami rozwiązali swoje problemy" - konkluduje "Dnewnik".
Ewgenia Manołowa