Pomagał sąsiadce i zginął w wybuchu
Dookoła rozlegały się głuche odgłosy eksplozji, a jednak kiedy przybiegła zrozpaczona sąsiadka, Andrzej Kwiatkowski (śp. 51 l.) nie zastanawiał się ani chwili. Natychmiast ruszył do jej mieszkania, aby powstrzymać wyciek gazu. Uchylił drzwi jej mieszkania, nacisnął kontakt, aby zapalić światło i wówczas nastąpił wybuch. Potworna siła wyrwała z zawiasami drzwi znajdującej się za nim windy i wtłoczyła go do szybu.
Mieszkańcy Osiedla Pomorskie w Zielonej Górze do dziś nie mogą dojść do siebie po wtorkowych wydarzeniach.
Na siódmym piętrze wieżowca oznaczonego jedynką zieje straszliwa czarna dziura. To miejsce w którym doszło do wybuchu, który zabił pana Andrzeja, śmiertelną ofiarę awarii i serii wybuchów gazu na trzech zielonogórskich osiedlach.
Starsi mieszkańcy z rozrzewnieniem wspominają, że to właśnie ich nieżyjący sąsiad budował ten blok. I jako pierwszy się do niego wprowadził. W wieżowcu powszechnie znany był jako przysłowiowa ,,złota rączka''. - Jak ktoś miał problem, kran ciekł czy drzwi się nie domykały, to zaraz do Andrzeja szedł po pomoc - mówi ze łzami w oczach Kazimierz Szcześniak (70 l.), sąsiad z klatki B i przyjaciel.
Tak też było tydzień temu. Kiedy mieszkanka siódmego piętra usłyszała nagle straszliwy syk uchodzącego z instalacji gazu w popłochu chwyciła na ręce swe dziecko i ruszyła po pomoc. Do kogo? Oczywiście do znanego w całym bloku pana Andrzeja.
- Mama powiedziała mi po wypadku, że miała złe przeczucia. Ale nawet gdyby próbowała tatę powstrzymać, to i tak by nie posłuchał, bo uważał, że pomoc ludziom to jego powinność - twierdzi Mariusz (30 l.) syn tragicznie zmarłego.
Na siódme piętro pan Andrzej wjechał wraz ze swym młodym 23 - letnim sąsiadem. Choć na osiedlu rozlegały się już eksplozje kuchenek gazowych, postanowili powstrzymać wyciek gazu u sąsiadki. Uchylili drzwi, 23 - latek stał nieco dalej na korytarzu. I wówczas pan Andrzej nacisnął kontakt. Potworna siła wyrwała z zawisów metalowe drzwi mieszkania a później windy i wtłoczyła go do szybu. Spadając z siódmego piętra bloku prawdopodobnie już nie żył.
- Mój syn, był razem z panem Andrzejem. Ma poparzone 40% ciała, ale żyje. Bardzo nam żal, że już nie ma z nami tego wspaniałego człowieka - mówi matka 23-latka.
Na jednym z wieńców które okryły mogiłę zmarłego widnieje napis: Bohaterowi Andrzejowi - koleżanki i koledzy...
Polecamy w wydaniu internetowym Fakt.pl:
Kto wygrał 23 miliony w lotto?