Polskie wojska w Afganistanie będą skoncentrowane w jednej prowincji
Polskie wojska będą od listopada skoncentrowane w Afganistanie w jednej prowincji - Ghazni - poinformował wiceszef MON Stanisław Komorowski na konferencji prasowej.
30.05.2008 | aktual.: 30.05.2008 18:18
Bazą główną będzie baza Ghazni, a żołnierze znajdą się także w mniejszych, wysuniętych punktach. Największym z nich byłby Warrior (obsada zwiększyłaby się tam kilkukrotnie w porównaniu ze stanem obecnym), a pozostałe to Giro, 4-Corner i Nawa. Nieoficjalnie wiadomo już także, że za rok w Ghazni mają być zgrupowani także żołnierze naszych wojsk specjalnych. Teraz polscy "specjalsi" realizują zadania m.in. w Kandaharze.
Polacy - po przejęciu prowincji - mają oprócz zapewnieniabezpieczeństwa w niej, podobnie jak teraz szkolić personel afgańskich sił bezpieczeństwa, a także zapewniać transport powietrzny personelu i przerzucanie sił szybkiego reagowania. Jednym z kluczowych zadań ma być ochrona biegnącego na odcinku ok. 250-300 km przez prowincję Ghazni fragmentu jednego z głównych szlaków komunikacyjnych - drogi z Kabulu do Kandaharu.
Polski kontyngent misji ISAF w Afganistanie, zwiększony z 1200 do 1600 żołnierzy wyposażony zostanie w osiem śmigłowców (cztery transportowe Mi-17 i cztery bojowe Mi-24).
Dowódca Operacyjny Sił Zbrojnych gen. Bronisław Kwiatkowski sprecyzował, że główną bazą obsługową i remontową dla nich będzie lotnisko w Bagram. Bazą działania ma być Ghazni, tam też przygotowane są miejsca postojowe dla ośmiu śmigłowców, choć praktycznie przez cały czas ma być ich tam sześć. Jak powiedział, trzecim miejscem bazowania ma być rejon Kandaharu, gdzie działa obecnie zespół operacji specjalnych. Nie przewidujemy pobytu śmigłowców cały czas w Kandaharze, chociażby ze względu na zabezpieczenie logistyczne - wyjaśnił generał.
Pytany o udostępnianie śmigłowców Kanadyjczykom w Kandaharze Komorowski powiedział, że potencjalnie istnieje tego typu potrzeba i każdorazowo, jeśli strona kanadyjska zwróci się do nas o tego typu pomoc, przypadek będzie rozważany, czy będziemy mogli ich wesprzeć.
Wiceszef MON potwierdził, że piloci przygotowujący się do misji będą szkolić się w górach poza granicami w kraju. Nie widzę w tym rozwiązaniu nic złego, nasze helikoptery będą mogły latać jeszcze w wyższych górach. Ewentualność podjęcia takiego szkolenia w polskich Tatrach okazała się niemożliwa - wskazał.
Komorowski poinformował, że premier powołał specjalny zespół, który ma wypracować dalsze formy obecności w Afganistanie" np. poprzez PRT (Provincional Reconstruction Team, czyli regionalnego zespołu odbudowy).
Szef MON Bogdan Klich wielokrotnie oceniał dotychczas, że Polski nie stać na stworzenie własnego PRT. Informował jednocześnie, że ok. 30 żołnierzy i pracowników wojska znajdzie się w amerykańskim PRT działającym w Ghazni.
W czasie swojej kwietniowej wizyty w Afganistanie szef MON Bogdan Klich, otrzymał zapewnienie od tamtejszych władz, że włączą się one w stabilizację sytuacji w Ghazni. Chodzi m.in. o wsparcie ze strony lokalnej administracji i zwiększenie obecności afgańskich wojsk.
Polski minister usłyszał wtedy zapewnienie, że do końca roku Afgańska Armia Narodowa w Ghazni - w sile sztabu brygady i dwóch batalionów - osiągnie gotowość operacyjną. Oznacza to, że ok. 1600 polskich żołnierzy będzie wtedy wspieranych przez ok. 900 żołnierzy afgańskich, wywodzących się - co istotne w ocenie wojskowych - w dużym stopniu z lokalnych społeczności.
Dowódca II zmiany PKW gen. Jerzy Biziewski pytany o ocenę pracy służb wywiadowczych w Afganistanie powiedział, że jest "bardzo dobra". Jego poprzednik gen. Marek Tomaszycki, jak nieoficjalnie mówi się w środowisku wojskowych, krytycznie oceniał działania tych służb w czasie I zmiany PKW Afganistan.
Pierwsza zmiana miała określone kłopoty. Było to związane m.in. z tym, że wchodziła w całkowicie nieznane środowisko. Trzeba tu podkreślić, że przeciwnik jest bardzo dobrze zorganizowany - to jest trudny i inteligentny przeciwnik. Nie chciałbym w szczegółach odnosić się, jakie jeszcze były problemy, czy też ich nie było w pierwszej zmianie - wskazał gen. Biziewski.
W czasie drugiej zmiany miałem bardzo dobrą pomoc. Ludzie z kilku segmentów działali w dobrze synchronizowany sposób. Generalnie, informację ogólną - że tu jest jakaś grupa, tu jest taki przywódca, tam szmuglują broń - mieliśmy. Było kilka, kilkanaście akcji, gdzie dzięki naszemu rozpoznaniu mieliśmy określone sukcesy - dodał.