Polskie uczelnie to światowa prowincja
Tylko dwa polskie uniwersytety - Warszawski i Jagielloński - są na liście 500 najlepszych uczelni świata, wynika z rankingu przygotowanego przez Uniwersytet Shanghai Jiao Tong - informuje "Dziennik Gazeta Prawna". Jednak, zdaniem przedstawicieli polskich uczelni, nie ma się czym przejmować.
09.11.2009 | aktual.: 09.11.2009 11:10
Nasze uczelnie zajęły miejsca w czwartej setce. Czołowe polskie szkoły o wielowiekowych tradycjach w rankingu sąsiadują z Uniwersytetem w Kansas, Politechniką w Montanie czy Uniwersytetem Witwaterstand w Republice Południowej Afryki.
Co nas dyskwalifikuje? Wykładowcy nie znający języka angielskiego i nie publikujący w nim, nagradzanie uczelni nie za wyniki naukowe, tylko za liczbę profesorów i liczbę chętnych na jedno miejsce studentów, brak liczących się na świecie badań naukowych - wylicza gazeta.
- To ogromny wstyd, szczególnie, że to właśnie na podstawie tej listy wyrabiana jest powszechna opinia o stanie szkolnictwa wyższego poszczególnych państw - mówi b. wiceprezes NBP, prof. Krzysztof Rybiński. Obawia się on, że za kilka lat polskie uczelnie mogą spaść jeszcze niżej. - A już teraz mamy ostatnie miejsce wśród państw OECD pod względem liczby zagranicznych studentów. Jest ich na polskich uczelniach ledwie 0,6%. Nie chcą tu przyjeżdżać bo po co studiować na uczelniach, które nie liczą się na świecie - mówi.
Polskie środowisko akademickie nie ceni jednak szanghajskiego rankingu. - To sztuczny twór, stwarzający niepotrzebny i płytki szum - uważa były rektor UJ Franciszek Ziejka. - Nie mamy szans, by zająć w nim wysokie pozycje, bo uczelnie są oceniane według takich kryteriów jak liczba wykładowców i absolwentów z tytułami noblisty, czy liczba publikacji pracowników naukowych w najbardziej prestiżowych periodykach, czyli w "Science" i "Nature". Takich osiągnięć mamy mało, bo u nas badania opisywane są po polsku czyli w języku mało popularnym w środowiskach naukowych świata - dodaje prof. Ziejka.