Polskie piwo podbija Zachód
Piwoszu, uważaj! Będąc w Chicago możesz
natknąć się na lokale z marką Okocim albo Żywiec, w Londynie na
butelkę Carlsberga uwarzoną w Brzesku, a na Węgrzech kupić w
supermarkecie np. Broka. Polskie browary po wejściu do Unii
przeszły do eksportowej ofensywy - informuje "Gazeta Wyborcza".
08.01.2005 | aktual.: 08.01.2005 07:33
Przez ostatnią dekadę eksportowanie piwa z Polski można było porównać do wożenia drzewa do lasu. Sprzedawane pod krajowymi markami, bez wsparcia reklamowego, nie miały szans na przebicie. Teraz to się zmieniło, głównie dlatego, że co druga butelka opuszcza nasze granice pod obcą marką należącą do Carlsberga czy Heinekena. Coraz lepiej sprzedają się też polskie marki, i to nie tylko w polonijnych skupiskach, ale i na wspólnym europejskim rynku - dodaje gazeta.
Efekty już mamy. Takiego roku jak 2004 w polskich browarach pod względem eksportu jeszcze nie było. Według informacji zebranych przez dziennikarzy "Gazety Wyborczej" nasze granice opuściło co najmniej 400 tys. hektolitrów piwa, o połowę więcej niż w 2003 r. To blisko 1,5% produkcji, którą w zeszłym roku możemy oszacować na blisko 28 mln hl - donosi dziennik.
Dotychczas tradycyjnymi odbiorcami polskiego piwa za granicą byli Polonusi, głównie w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Eksportowały go tam głównie Żywiec i Okocim, dla których była to jednak bardziej prestiżowa niż dochodowa działalność. Według szacunków specjalistów Polonusi rocznie wypijają ok. 200 tys. hl rocznie. Mogliby znacznie więcej, tylko trzeba im to umożliwić, bo polskie piwo poza wielkimi ośrodkami jest tam niedostępne.
Zeszły rok był ważny dla naszych piwowarów ze względu na wejście do Unii. Już wiadomo, że nie spełniły się kasandryczne wizje, że Polskę zaleje tańsze ze względu na niższą akcyzę piwo z Niemiec czy Czech. Za to branżowi właściciele naszych największych browarów dostrzegli, że opłacalne jest warzenie w Polsce piwa na sprzedaż w zjednoczonej Europie - pisze "Gazeta Wyborcza".