ŚwiatPolskie korzenie wielkiego papieża

Polskie korzenie wielkiego papieża


Czy Jan Paweł II był dopiero drugim polskim papieżem? Według irlandzkiego księdza Malachiego Martina – znawcy największych sekretów Watykanu – pierwszym Polakiem na tronie Piotrowym był zmarły w 1914 roku św. Pius X. Choć informacja ta znajduje potwierdzenie w kilku innych źródłach, wokół polskich korzeni wielkiego papieża panuje dziwne milczenie.

25.03.2008 | aktual.: 25.03.2008 11:17

Ks. Malachi Martin zasłynął jako egzorcysta i autor kontrowersyjnych bestsellerów, zdradzających najbardziej strzeżone tajemnice Watykanu. W 1973 r. ujawnił on, że Paweł VI choruje ciężko na białaczkę, natomiast pięć lat później – w dziele „The Final Conclave” – przewidział, że w ciągu roku papież umrze, a na konklawe jego następcą wybrany zostanie Albino Luciani, czyli Jan Paweł I. W roku 1990 ukazała się książka Martina „The Keys of This Blood”, w której znaleźć można sensacyjną wzmiankę o ukrywaniu przez Watykan polskich korzeni św. Piusa X. Według autora – ojciec świętego papieża był Polakiem, który do Włoch przybył z Wielkopolski na początku XIX wieku. Po kilkuletnich perypetiach Polak ów – Jan Krawiec – osiedlił się w podweneckim Riese, gdzie zmienił nazwisko na Sarto (co po włosku znaczy „krawiec”) i ożenił się z niejaką Margheritą Sanson. Drugim dzieckiem z tego małżeństwa był właśnie urodzony w 1835 r. Giuseppe Melchiore Sarto – przyszły Pius X.

Papież dzieci i Polaków

Pius X to ostatni jak dotąd papież uznany za świętego. Jego pontyfikat (1903–1914) przeszedł do historii jako czas bezkompromisowej walki z modernizmem, agnostycyzmem oraz innymi „nowinkami” religijnymi. Święty papież zreformował kurię rzymską, utworzył Instytut Biblijny, przyczynił się do opracowania nowego śpiewnika gregoriańskiego. Zwany był „papieżem dzieci”, ponieważ do najmłodszych i najsłabszych bliźnich odnosił się z niezwykłym ciepłem i łagodnością.

Historyczny pontyfikat Giuseppe Melchiore Sarto obfitował także w zaskakująco serdeczne gesty pod adresem Polski i Polaków. Św. Pius X beatyfikował w 1905 r. śląskiego jezuitę Melchiora Grodzieckiego, mianował pierwszych polskich biskupów dla Polonii amerykańskiej, założył w Rzymie hospicjum dla polskich studentów, wreszcie – wyniósł do godności bazyliki świątynię jasnogórską, ustanawiając dzień 26 sierpnia uroczystością Matki Boskiej Częstochowskiej. W roku 1910 papież przesłał do Częstochowy drogocenną koronę, którą zawieszono na cudownym obrazie – wcześniej zaś doprowadził do uroczystych koronacji wielu innych polskich obrazów Matki Bożej, m.in. w Dzikowie (1904), Lwowie (1905), Krakowie (1907) i Sulisławicach (1913).

To nie wszystko. Wiedząc o trudnej sytuacji polskich katolików we wszystkich trzech zaborach, św. Pius X walczył o obsadzanie stolic biskupich właśnie Polakami – od 1905 r. jego ukochanym szambelanem był zresztą słynny później metropolita krakowski Adam Sapieha. W serię tych zdumiewających posunięć wpisuje się reakcja świętego papieża na przybycie do Watykanu grupy 50 polskich unitów, którzy w wyniku prześladowań politycznych przedarli się nielegalnie przez granicę i opuścili rodzinne strony. Giuseppe Sarto, ku zdziwieniu uczestników audiencji, ucałował ranę jednego z nich i powiedział: „Powtórzcie braciom waszym, że Ojciec Święty pamięta o was, modli się za was i pragnie gorąco spotkać się z wami w niebie”. Fakty te są o tyle zastanawiające, że o większości z nich w oficjalnych biografiach św. Piusa X w ogóle się nie wspomina. Fałszerstwo po włosku

Oficjalne życiorysy Giuseppe Melchiore Sarto nie zawierają żadnej informacji również na temat jego domniemanych polskich korzeni. W watykańskich biogramach można przeczytać o włoskim ojcu papieża – Giovannim Sarto (1792–1853) – i włoskiej matce, wspomnianej Marghericie Sanson. Udokumentowana genealogia rodu Sarto sięga, jeśli wierzyć italskim historykom, aż XIV wieku. Czyżby więc w wersji mówiącej o Janie Krawcu jako o ojcu papieża nie było nawet dozy prawdopodobieństwa?

Można by tak przypuszczać, gdyby nie poważne ryzyko, że włoskie metryki zostały po prostu sfałszowane. Ks. Martin przypomina, że Giuseppe Sarto został wybrany papieżem dość przypadkowo, bo po wecie, jakie złożono wobec innego kandydata – kardynała Rampolli. Wybór Włocha zawetował w 1903 r. polski kardynał Jan Puzyna – czyniąc to w imieniu cesarza Austrii Franciszka Józefa I (zgodnie z ówczesnymi zasadami), któremu nie podobała się profrancuska postawa Rampollego. Gdy jednak do Austrii dotarła wiadomość, że wybrany na papieża dzięki Puzynie kardynał Giuseppe Sarto jest polskiego pochodzenia – w Wiedniu zapanowała panika... Natychmiast przystąpiono więc do niszczenia wszelkich dokumentów, których ujawnienie mogłoby wywołać wśród Polaków niebezpieczny entuzjazm – donosi w swej książce Malachi Martin.

Jak sprawdziła „GP”, na realność jego hipotezy wskazuje mnóstwo poszlak, w tym dwa skrajnie różne wizerunki ojca papieża – Giovanniego Sarto – w oficjalnych biografiach. Według niektórych historyków był on ubogim woźnym miejskim lub listonoszem, co potwierdzają m.in. fotografie jego domu w Riese, gdzie urodził się św. Pius X. Według innych – zamożnym ziemianinem, co przeczyłoby faktom (rodzina papieża żyła w biedzie) i ówczesnym włoskim zwyczajom (matka papieża była szwaczką-analfabetką). Skąd takie rozbieżności? Być może stąd, że jakiś Sarto – którego rodowód Włosi bez problemu mogli podłożyć pod polskiego Jana Krawca vel Giovanniego Sarto (to w okolicach Riese popularne nazwisko) – był właśnie ziemskim właścicielem, więc musiano „dostosować” do jego osoby prawdę historyczną o warunkach ekonomicznych, w jakich wzrastał przyszły papież. Fałszerstwo przyszłoby o tyle łatwo, że matka św. Piusa X zmarła w 1891 r., a jego ojciec 38 lat wcześniej (papież nie był jeszcze wtedy nawet księdzem), więc rodzeństwo
Piusa – młodsze od urodzonego w 1835 r. papieża – mogło swojego ojca nie pamiętać. Wątpliwości te potwierdzają jeszcze dwa dziwne fakty: brak grobu ojca papieża w Riese oraz jego metryki w tamtejszych księgach parafialnych. Wbrew temu, co „ustalili” w 1903 r. (zaraz po tym, jak kardynał Sarto został papieżem) włoscy genealodzy – w rodzinnym miasteczku św. Piusa X nie ma zapisu, łączącego bogatego Włocha Giovanniego Sarto z przyszłym świętym. Wiedzę o tym zawdzięczamy relacji ks. Pawła Nieużyły, który w 1985 r. odwiedził Riese i rozmawiał z tamtejszym proboszczem – kanonikiem Giuseppe Liestim.

Tropy wiodą na Śląsk

Ks. Malachi Martin napisał, że Jan Krawiec – domniemany ojciec św. Piusa X – przybył do włoskiego Riese z Wielkopolski. Irlandzki kapłan pomylił jednak prawdopodobnie tę krainę ze Śląskiem Opolskim, gdyż wszystkie polskie ślady wielkiego papieża prowadzą właśnie tam. Pierwszy trop to przekazy ustne. O tym bowiem, że Giuseppe Sarto może być synem śląskiego Krawca, mówiono we wsiach dzisiejszego powiatu gliwickiego już na początku XX wieku. Nazwisko „Krawiec” jest tam, jak sprawdziliśmy, szczególnie popularne, a pierwsze zapisy metrykalne dotyczące tego rodu – który osiadł w kilkunastu miejscowościach wokół podgliwickiego miasteczka Toszek – sięgają 1660 r. Z jednej z tych wsi, z Boguszyc (pow. gliwicki), wywodzi się rodzina Krawców, której XX-wieczny potomek – Alojzy – miał po śmierci Piusa X w 1914 r. otrzymać z Watykanu specjalne zawiadomienie, dotyczące spraw majątkowych. Starannie przechowywany dokument zaginął w czasie II wojny światowej, ale żyją jeszcze ludzie, którzy widzieli go na własne oczy. W
czasie okupacji hitlerowskiej – co potwierdził w jednym z opublikowanych pośmiertnie artykułów („Katolik”, 13 I 1957) ks. Józef Umiński – mówiono o polskim pochodzeniu przodków św. Piusa X we franciszkańskim klasztorze na Górze św. Anny oraz w śląskim zakonie żeńskim w Porębie. W jednej ze wspólnot zakonnych jeszcze do niedawna żyły siostry, których krewna – zwana ciocią Maryną – trzykrotnie pielgrzymowała do Rzymu, by osobiście spotkać się z papieżem Piusem X. Kobieta ta pochodziła właśnie z Boguszyc – jak podaje w jednej ze swoich książek ojciec werbista Henryk Kałuża.

Drugi trop to drzewo genealogiczne boguszyckiej rodziny Krawców, sporządzone (po niemiecku) przed II wojną światową przez kogoś ze zgermanizowanej gałęzi rodu. Widział je wspomniany już ks. Umiński, który zostawił jego następujący opis: „We wsi Boguszyce było niegdyś małżeństwo Krawiec. Tablica wymienia pięcioro ich dzieci. Z tych pierwszy syn, Antoni, ożenił się w Jemielnicy (pow. strzelecki, woj. opolskie). Drugi syn zbiegł w czasie wojny 1812/13 r. do Ameryki. Trzeci syn zbiegł w czasie tejże wojny do Riese w północnych Włoszech, tam ożenił się, był urzędnikiem pocztowym i miał ośmioro dzieci”. Według tego tropu – to właśnie ów trzeci Krawiec był polskim ojcem przyszłego papieża.

„GP” dotarła do nowszej wersji tego rodowodu. Wynika z niego jasno, że Krawiec – ojciec papieża – miał dwóch braci i dwie siostry: Katarzynę i Ewę. Na drzewie rozpisane są daty urodzin i śmierci kolejnych potomków rodu Krawców – aż do lat 60. XX wieku. Niemal wszystkie zawarte w rodowodzie informacje znajdują potwierdzenie w sprawdzonych przez nas zapisach metrykalnych, zagadką pozostaje jednak postać samego papieża – urodzonego już we Włoszech – oraz jego ojca, o którym wiadomo jedynie, że emigrował z Boguszyc w 1812 lub 1813 r. Nasuwa się pytanie: czy można tę część drzewa genealogicznego uznawać za prawdziwą?

Wątek amerykański

Jedną z przesłanek, przemawiającą za autentycznością całości rodowodu Krawców, jest kwestia zasygnalizowana przez biskupa Józefa Gawlinę w liście do kardynała Augusta Hlonda z 25 kwietnia 1937 r. (opublikowany dopiero niedawno).

Bp Gawlina – żywo zainteresowany polskimi korzeniami św. Piusa (bezskutecznie pytał o nie w Watykanie jeszcze w latach 40.) – informuje w nim, że z relacji miejscowego proboszcza wynika, iż w okolicach Boguszyc „od dawna krążą pogłoski, jakoby Ewa Krawiec to ciotka Piusa X”. Informacje, według autora, potwierdził swoim autorytetem ks. Emil Szramek, znany śląski bibliofil i socjolog, późniejszy błogosławiony Kościoła katolickiego.

Dlaczego postać Ewy Krawiec – siostry domniemanego papieża – jest taka ważna? Według rodowodu boguszyckich Krawców, w lutym 1816 r. wyszła ona w rodzinnej wsi za mąż za niejakiego Moczygembę. Jej synem był Leopold Bonawentura Moczygemba (1824–1891) – znany kapłan katolicki, pionier polskiego osadnictwa w USA. W 1854 r. ks. Moczygemba sprowadził do Teksasu grupę 150 Ślązaków (w tym kilku Krawców) z podgliwickich Boguszyc, Żędowic, Wielkiej Płużnicy i innych pobliskich wsi, którzy założyli na obcym lądzie takie miejscowości jak Panna Maria czy Cestohova. Jak potwierdzają wszelkie możliwe źródła – rodziny Moczygemby i Krawców były niezwykle pobożne, szczególną czcią obdarzając Matkę Boską. I tu dochodzimy do sedna sygnalizowanej przez biskupa Gawlinę przesłanki.

Ks. Moczygemba – człowiek nadzwyczaj religijny i inteligentny (znał biegle 7 języków) – bardzo często jeździł do Włoch. W wieku 19 lat właśnie w Italii przywdział franciszkański habit, cztery lata później (25 lipca 1847 r.) został tam wyświęcony na księdza. Z amerykańskich źródeł dowiedzieć się można, że pierwsze lata swojej posługi spędził w północnych Włoszech – a więc tam, gdzie od 1813 do 1853 r. mieszkać miał jego szwagier Krawiec (Sarto), rzekomy ojciec przyszłego papieża. W 1869 r. ks. Moczygemba był spowiednikiem w Rzymie podczas I Soboru Watykańskiego, a w 1870 r. – naocznym świadkiem ogłoszenia dogmatu o nieomylności papieża. Co łączyło ks. Moczygembę z Włochami, że wyjechał już tam jako nastolatek? W notatkach z jego życiorysu istnieje zapis, że w ostatnich latach życia „o. Leopold podczas swych podróży do Rzymu przebywał u wuja kanonika w Mantui”. Przypomnijmy więc, że od 1884 r. biskupem Mantui był nie kto inny jak Giuseppe Sarto – jego domniemany brat cioteczny, przyszły święty... O rzymskich
podróżach patriarchy amerykańskiej Polonii do „wuja, kanonika czy biskupa w Mantui” wspominał także ks. Józef Gregor (1857–1926), znany górnośląski kapłan.

W świetle tych ustaleń całkowicie inaczej wygląda informacja, że to właśnie Giuseppe Sarto – czyli papież Pius X – mianował pierwszych polskich biskupów dla Polaków, którzy osiedlili się w USA.

Fizjonomia i metafizyka

Lata 1812–1813 to okres, kiedy wielu młodych mieszkańców wsi uciekało z Górnego Śląska do Niemiec, Austrii i północnych Włoch. Głównymi przyczynami emigracji była obawa przed pańszczyzną lub poborem do armii. Niestety, prócz enigmatycznego zapisu w drzewie rodowym Krawców nie posiadamy żadnych wiadomości na temat okoliczności wyjazdu domniemanego ojca papieża do Włoch.

Co gorsza, brak jest też oficjalnych dokumentów, które wprost dowodziłyby samej polskości papieskiego ojca. Nieliczni dotychczasowi badacze, sugerujący się wypowiedziami kilku uczniów arcybiskupa poznańskiego Edmunda Dalbora (1869–1926) – który o polskości Piusa X mówił na wykładach w seminarium – natrafiali, jak bp Józef Gawlina, na mur niezrozumienia. Podobny los spotkał niedawno prof. Mirosława Dakowskiego (współautora książki o aferze FOZZ), który tematem polskich korzeni wielkiego papieża próbował zainteresować kilka pism katolickich.

Dlatego – z braku bezpośrednich dowodów na polskość św. Piusa X – warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną istotną poszlakę, a mianowicie na fizjonomię Giuseppe Sarto. Wspominany już ks. Józef Umiński zauważył: „Miałem szczęście aż dwukrotnie widzieć z bliska Piusa X i obydwa razy uderzał mnie jakiś inny, aniżeli u Włochów, wyraz jego oczu, mało włoska cera i rysy twarzy, a także jakiś inny układ czaszki”.

Faktycznie – gdy zestawić fotografie św. Piusa ze zdjęciami jego włoskich poprzedników i następców (Leona XIII, Benedykta XV), rzucają się oczy ogromne różnice, które tylko wyjątkowo da się usprawiedliwić przypadkiem. Pamiętajmy, że przodkowie papieża z rodziny Sarto to „oficjalnie” z dziada pradziada Włosi – trudno więc zrozumieć, dlaczego na najstarszych zachowanych zdjęciach Giuseppe widzimy blondwłosego młodzieńca o jasnej cerze i zupełnie nieromańskich rysach. Na późniejszych fotografiach Piusa X zwraca z kolei uwagę wyraźne podobieństwo papieża do niektórych Górnoślązaków, których twarze utrwalono na zdjęciach dokumentujących życie polskich emigrantów w Teksasie (obejrzeć je można w książce „Śląscy Teksańczycy”, Opole 2004).

Jeżeli chodzi o związki św. Piusa z Polską, Śląskiem i Boguszycami, byłoby to już wszystko, gdyby nie pewien drobny „metafizyczny” ślad, który można – choć wcale nie trzeba – potraktować z ironicznym uśmiechem. 25 lipca 1904 r. w Żędowicach, oddalonych od Boguszyc o ledwie kilkanaście kilometrów, na szybach stuletniej szkoły podstawowej pojawiła się Matka Boska. Słynny do dziś „cud w Żędowicach” zdarzył się sześć tygodni przed uroczystością koronacyjną obrazu Matki Bożej w Dzikowie – pierwszą z siedmiu polskich koronacji maryjnych, dokonanych za sprawą Piusa X. Ponieważ z Boguszyc do Żędowic jest niedaleko, a w aktach gruntowych tej ostatniej wsi (z początku XIX wieku) znajdujemy nazwiska kilku Krawców: Jana, Józefa, Andrzeja, Błażeja – bardzo możliwe, że domniemany ojciec papieża uczęszczał za młodu właśnie do szkoły, którą wskazała za pontyfikatu jego syna Panna Maria.

Grzegorz Wierzchołowski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)