Polskie Dyktando na Białorusi odbyło się mimo utrudnień
Trzecie Polskie Dyktando na Białorusi odbyło się w Grodnie i Brześciu, mimo utrudnień stwarzanych przez miejscowe władze.
06.04.2008 | aktual.: 07.04.2008 11:32
Jak poinformował konsul generalny RP w Grodnie Adam Bernatowicz, władze w ostatniej chwili odmówiły udostępnienia zarezerwowanych wcześniej sal. Prowadzona była też kampania zniechęcająca do uczestnictwa w imprezie.
Dyktando w Grodnie pisało ok. 260 osób w wieku od 13 do ponad 80 lat. Grand Prix grodzieńskiego dyktanda oraz telewizor zdobyła ucząca w polskiej szkole nauczycielka plastyki z Wołkowyska Mirosława Smirnowa.
W Brześciu ten sam tekst, przygotowany przez naukowców z Uniwersytetu w Białymstoku, pisało ok. 100 osób.
Dyktando miało się odbyć jednocześnie w trzech miastach, ale imprezę w Mińsku odwołano, bo z wynajęcia sali wycofała się prywatna uczelnia.
Dyktando w Grodnie miało się odbyć w auli Katedry Polonistyki Uniwersytetu Grodzieńskiego. Na dwa dni przed imprezą, w piątek, poinformowano, że nie można zapewnić bezpieczeństwa tylu uczestnikom, choć przecież na co dzień przebywa tam znacznie więcej osób - relacjonował konsul Bernatowicz.
Polska Macierz Szkolna - główny organizator imprezy - wynajęła więc salę restauracyjną w hotelu w Grodnie, ale w sobotę również odmówiono organizacji imprezy tłumacząc, że hotel nie ma licencji na zbiorowe żywienie.
W tej sytuacji zdecydowano się zorganizować dyktando w kompleksie budynków, gdzie mieści się Polska Macierz Szkolna i konsulat. Uczestnicy pisali w czterech różnych salach, niektórzy - z braku miejsca - na podłodze. Tekst dyktanda w największej sali czytał Tadeusz Sznuk.
Władze obwodu grodzieńskiego przeprowadziły też w szkołach tego rejonu akcję zniechęcającą do udziału w dyktandzie. Przedstawiano to w ten sposób, że to wielka polityczna manifestacja i lepiej nie brać w niej udziału. Z kolei problemy z pomieszczeniem dla dyktanda miały spowodować, że impreza się nie odbędzie lub przynajmniej sprawić wrażenie, że ją odwołano - podkreślił konsul Bernatowicz.
Cieszymy się, że mimo tych wszystkich trudności imprezę udało się zorganizować i uczestniczyło w niej tak wiele osób, choć wiele z nich poddawano naciskom w miejscu pracy, przesyłano ostrzeżenia na ich skrzynki mailowe. To tym bardziej przykre, że wcześniej władze białoruskie podczas spotkania z polskim ambasadorem deklarowały, że mimo trudności w naszych wzajemnych stosunkach, związanych m.in. z Kartą Polaka, nie ma przeszkód, by organizować imprezy kulturalne i edukacyjne - dodał Bernatowicz.
Jak podkreśliła obecna w Grodnie wicemarszałek Senatu Krystyna Bochenek, pomysłodawczyni ogólnopolskiego dyktanda odbywającego się od 20 lat w Katowicach, wśród piszących dyktando w Grodnie panowała atmosfera skupienia i spokoju. Na koniec uczestnicy i goście odśpiewali "Rotę". Mało słów, dużo serca. To było najbardziej niezwykłe dyktando, w jakim uczestniczyłam, piękna lekcja polskości - powiedziała PAP Bochenek.
Wicemarszałek podkreśliła, że impreza na Białorusi nie była imprezą przeciw komukolwiek. Zagraniczne edycje dyktanda odbywały się już w Austrii, Francji i - za pośrednictwem Polskiego Radia - w Szwecji.
Dyktando na Białorusi jest organizowane co dwa lata; pierwsza edycja odbyła się w 2004 roku.
Według oficjalnych danych na Białorusi mieszka blisko 400 tys. Polaków i osób polskiego pochodzenia; nieoficjalne szacunki mówią, że to liczba znacznie większa. Polacy są trzecią, po Białorusinach i Rosjanach, grupą narodową w tym kraju. 13 proc. z nich uważa język polski za swój język ojczysty.
Anna Gumułka