Polski skok za góry
Zachód robi się passe. Coraz więcej naszych
rodaków szuka pracy w Czechach, na Słowacji i na Węgrzech -
ogłasza "Metro".
Według ostatnich danych portalu pracuj.pl w Czechach, na Słowacji albo na Węgrzech chętnie zatrudniłoby się aż 36% Polaków. Zaś według czeskiego portalu jobs.cz co piąty czeski pracodawca chętnie zatrudniłby naszego rodaka.
Sondaże te potwierdzają dane z urzędów. Polskie Ministerstwo Gospodarki podaje, że w porównaniu z 2003 r. zatrudnienie Polaków w Czechach wzrosło o 39%, na Węgrzech - aż 72,5%, a na Słowacji - 82%! (dla przykładu w Niemczech tylko 22%). Według statystyk czeskiego ministerstwa pracy i polityki społecznej tylko w ciągu ostatniego pół roku w kraju tym zatrudniono kolejnych 2 tys. 355 polskich pracowników. W samym województwie morawskim działa 470 firm polskich lub z mieszanymi polsko-czeskim udziałami.
W Budapeszcie i okolicach takich firm jest 57. Słowacy nie mają dokładnych danych dotyczących zatrudnienia Polaków. - Odkąd jesteśmy w Unii i nie trzeba starać się o pozwolenie na pracę, trudno ustalić, która firma jest polska - mówią.
Katarzyna Bielikova, kierowniczka wydziału ds. zagranicznych Żylińkiej Izby Przemysłowo-Handlowej, ocenia, że tylko w województwie żylińskim zanotowano 30-proc. wzrost liczby polskich firm. - Wraz z firmami przeprowadzają się całe polskie rodziny- mówi Belikova. - Znam taką z Krakowa, która mieszka teraz w Martinie. Dobrze im się tu żyje.
Sobolewski wylicza plusy dobrego życia w Czechach: - Jest robota. Nie tylko dlatego, że jest niskie bezrobocie [w Czechach 9, na Węgrzech 5 proc.]. U nich długo nie było prywaciarzy, więc nie ma jeszcze takiego zatrzęsienia firm jak w Polsce. Wielkim plusem są ułatwienia dla biznesmenów: chcesz założyć firmę, to po prostu zgłaszasz działalność w urzędzie miejskim, a potem idziesz do skarbowego po NIP. I już. A w urzędzie skarbowym sam sobie wybierasz korzystne warunki rozliczania - roczne, półroczne albo trzymiesięczne.
W Czechach, na Słowacji i Węgrzech polscy pracownicy mają dobrą opinię. Pavel Pyszko, który prowadzi w Czechach firmę Anticor (firma matka jest w Wieliczce) sprzedającą materiały antykorozyjne (opanowali 80% czeskiego rynku), mówi: - Polacy mogą Czechów uczyć jak sprzedawać towar. Polski widać już z daleka: jest pięknie zapakowany, właściwie ułożony na półce.
Na Węgrzech tak samo, rozpływają się nad nami w zachwytach: - Macie świetnych specjalistów. U nas, jeśli ktoś chce robić pomiary geodezyjne, bierze fachowca z Polski. Nie mówiąc o robotnikach budowlanych. Czy pani wie, że u nas 70% tej branży to już nie Węgrzy? - mówi mi Halina Marianne, która w Budapeszcie ma HaMalię, firmę rachunkową prowadzącą księgowość także polskim firmom. - Ja to oceniam tak: będzie was tu coraz więcej. Już teraz słyszę od moich klientów: Węgry traktujemy jako bazę wypadową. Stąd zrobimy skok na Bułgarię i Rumunię. (PAP)