Polski i szwedzki statek winne kolizji
Państwowa Komisja badająca przyczyny
kolizji polskiego kontenerowca "Joanna" ze szwedzkim promem "Stena
Nautica", do której doszło w lutym w cieśninie Kattegat, uznała,
że wypadek był zawiniony przez obie strony. 42-stronicowy raport
omawiają szwedzkie media.
DO kolizji doszło 16 lutego o godz. 4.33 na szwedzkich wodach terytorialnych, w okolicach portu Varberg (ok. 70 km na południe od Goeteborga). "Joanna" należąca do polskiej firmy armatorskiej Jan Stępniewski i Spółka płynęła z Amsterdamu do Falkenberg (Szwecja) z ładunkiem soi, a "Stena Nautica" wykonywała swój codzienny kurs z Greno w Danii do Varberg.
W wyniku zderzenia polski statek odniósł minimalne uszkodzenia dziobu, natomiast szwedzka jednostka doznała poważnych uszkodzeń kadłuba. W ich wyniku woda zalała maszynownię. Prom pozbawiony został napędu, tracąc możliwość manewrowania. W tej sytuacji jego kapitan 20 minut po zderzeniu wydał rozkaz ewakuacji 92 pasażerów oraz większości 34-osobowej załogi. Ludzi przejął znajdujący się w pobliżu szwedzki holownik "Freja".
Na "Stena Nautica" pozostało ośmiu członków załogi, którzy przygotowali statek do holowania przez "Freję" do portu Varberg. Tam wstępnie uszczelniono kadłub i wyładowano 21 samochodów osobowych oraz 52 ciężarówki, w tym jedną, w której transportowano kilka żywych koni. Szwedzki prom został następnie przeprowadzony do Gdańska gdzie na Stoczni Remontowej dokonano jego napraw.
Wbrew oczekiwaniom wielkiego szwedzkiego armatora Stena Line oraz opiniom szwedzkich mediów komisja nie stwierdziła jednostronnej winy polskiego kapitana. Uznano, że obie strony popełniły błędy.
Według szwedzkiej komisji, na "Joannie" mylnie oceniono pozycję, kurs i prędkość w stosunku do "Stena Nautica" i zbyt późno wykonano skręt. Z kolei dowództwo "Stena Nautica" nie pamiętało, że i na nim spoczywał obowiązek unikania zderzenia, a ponadto przyzwyczaiło się do wykonywania manewru mijania statków w niewielkich odległościach.
Ponadto komisja ostro skrytykowała zaniedbania na szwedzkim promie, które niemal doprowadziły do zatonięcia jednostki. Chodzi głównie o niesprawny system drzwi wodoszczelnych.
Uznano, że winę za to ponosi Stena Line, ale także Szwedzki Urząd Morski (SMA), który w minionych pięciu latach ani razu nie sprawdził stanu drzwi oraz wyszkolenia załogi w ich obsłudze.
W zaleceniach końcowych komisja podkreśla, że konieczne jest podniesienie poziomu bezpieczeństwa przez Stena Line oraz opracowanie skuteczniejszych metod nadzoru i kontroli przez SMA.
Michal Haykowski