Polski film, którego kult nigdy nie przeminie
"Seksmisja" to jedna z najbardziej lubianych polskich komedii, która od 25 lat plasuje się w czołówce rankingów na filmową kultowość. W dodatku jest to film wciąż aktualny - informuje dziennik "Polska".
15.10.2009 | aktual.: 15.10.2009 11:01
Perypetie Maksa i Alberta, dwóch męskich przeciętniaków, którzy po kilku dekadach hibernacji budzą się w świecie rządzonym przez samowystarczalne kobiety, to pomysł na kinowy samograj. Reżyser, Juliusz Machulski doskonale wykorzystał szansę na zabawne skonfrontowanie mentalności obu płci.
I fenomen "Seksmisji" tkwi właśnie w tym, że ćwierć wieku temu Machulski po mistrzowsku przewidział czasy dzisiejszej ofensywy wojującego feminizmu. Krwawe filmowe harpie, których jedynym pragnieniem było wykastrowanie zagubionych samców, doczekały się naśladowczyń, które brylują dziś w telewizyjnych okienkach i łamach gazet. Tym wścieklej, że - jak pamiętamy z filmu - to właśnie cwaniaczkowaty Maks i safandułowaty Albert rychło doprowadzili idealne państwo ich ekranowych poprzedniczek do katastrofy.
"Sfiksowałyście, boście chłopa dawno nie miały!" - tę nieskomplikowaną seksualną filozofię filmowego Maksa podziela mniej lub bardziej skrycie większość polskich mężczyzn, bojąc się zaborczej i roszczeniowej kobiecości bardziej niż wizyty u dentysty.
I to sympatii polskich facetów niepoprawnie polityczna "Seksmisja" zawdzięcza do dziś swoją obyczajową nieśmiertelność. I gdyby nawet armia psychologów i socjologów społecznych przekonywała ich o niesłuszności postrzegania kobiecości jedynie w kategoriach reprodukcyjnych, nadwiślański szowinista i tak wie swoje: miejsce baby jest w kuchni. Tak było i tak będzie.