Polski emeryt przepłynął kajakiem Atlantyk
Po 99 dniach żeglugi, Aleksander Doba przepłynął ocean. Pokonał jedynie siłą własnych mięśni blisko 6 tys. km. Nieprzeciętnie sprawny 65 -latek jest pierwszym Polakiem i czwartym człowiekiem na świecie któremu udała się ta sztuka.
02.02.2011 | aktual.: 03.02.2011 12:18
Doba dobił kajakiem do brzegu w miejscowości Acaran niedaleko miasta Fortaleza w Brazyli. Na kajakarza oczekiwali ambasador Polski w Brazylii Jacek Junosza-Kisielewski i przedstawiciele tamtejszej Polonii.
Aleksander Doba wypłynął w samotny rejs 26 października 2010 r. z Dakaru w Senegalu. Przepłynął ponad 5,5 tys. km. Dziennie pokonywał od 50 do 80 km.
Doba przez ostatnie dni wyprawy spał po dwie godziny na dobę. Cały czas wiosłował, a po cztery godziny dziennie obsługiwał ręczną odsalarkę, która dostarczała mu wody do picia.
Przez cały okres wyprawy żywił się sproszkowanym jedzeniem. Jego kajak z zapasami ważył ponad pół tony. Doba w czasie rejsu bardzo tęsknił za domowym jedzeniem. Zabrał ze sobą kilka słoiczków z domowymi konfiturami swojej żony, które jadł tylko w wyjątkowych sytuacjach, by w ten sposób złagodzić tęsknotę.
Kajakarz w czasie wyprawy nie miał szczególnych problemów ze zdrowiem. Najbardziej dokuczały mu problemy ze skórą - wysypka od słońca i słonej wody. Ma bardzo zniszczone ręce.
Doba płynął na specjalnie dla niego zaprojektowanym, niezatapialnym, 7-metrowym kajaku poruszanym jedynie siłą rąk, bez żagla. Kontaktował się jedynie przez telefon satelitarny. Przetrwał na oceanie m.in. 5-tygodniowy sztorm, gdy siła wiatru dochodziła do 9 stopni w skali Beauforta i były 7-metrowe fale.
Kajakarz zapowiedział, że po odpoczynku w Brazylii, chce kajakiem pokonać jeszcze 6 tys. km, płynąc wzdłuż wybrzeży Ameryki Południowej i Północnej do Waszyngtonu.