Polski elektryk żył na lotnisku, jak Tom Hanks
Przez 18 dni na lotnisku w Sao Paulo mieszkał 44-letni Robert Władysław Parzelski. Przyleciał z Londynu - z biletem w jedną stronę i bez pieniędzy. Nikt na niego nie czekał, nie potrafił się porozumieć z otoczeniem. Przez prawie trzy tygodnie koczował na betonowej ławce.
07.07.2011 | aktual.: 07.07.2011 16:23
Brytyjskie media okrzyknęły Polaka "nowym Tomem Hanksem", który w filmie "Terminal" utknął na nowojorskim lotnisku JFK. Niestety w przeciwieństwie do postaci granej przez Hanksa, Parzelski nie spotkał swojej Catherine Zeta-Jones. Te trzy tygodnie spędził niemal w zupełnej samotności - przez 10 dni nie zamienił z nikim nawet słowa. Wszystko przez nieznajomość języków obcych.
Jedyne, co Parzelski potrafił powiedzieć po angielsku to: "I'am Poland". Jednak obsługa lotniska mówiła o nim "Niemiec" - przynosiła mu wodę, jogurt i papierosy. Nie zainteresowała się nim ochrona i kierownictwo lotniska. Przez prawie trzy tygodnie Polak żył jak by był niewidzialny. Dopiero dziennikarze dziennika "Folha de S.Paulo." zainteresowali się jego losem - relacjonuje brytyjski "Guardian".
Dość szybko ustalili, że jest Polakiem a nie Niemcem i udało im się sprowadzić z Sao Paulo polskiego lekarza, który posłużył za tłumacza.
Parzelski opowiedział im, iż jest elektrykiem samochodowym i pochodzi z Krakowa, ale wyemigrował z żoną i piątką dzieci do Londynu, w poszukiwaniu lepszej pracy. Kiedy stracił pracę na budowie znajomy Polak zaproponował mu podróż do Brazylii. Dostał bilet w jedną stronę, na lotnisku w Sao Paulo miał ktoś na niego czekać - dać mu bilet powrotny i dwa telefony komórkowe, z którymi Parzelski miał wrócić do Londynu.
Niestety dziennikarzom nie udało się dowiedzieć, po co komuś z Londynu potrzebne były dwa telefony komórkowe z Brazylii. Podejrzewali nawet, że chodzi o przestępstwo i postanowili poinformować o sprawie polski konsulat w Sao Paulo. Także konsul nie był w stanie ustalić, o co chodzi z podróżą po dwa telefony do Brazylii, ale udało mu się zorganizować Parzelskiemu bilet powrotny do Europy. Odleciał do Zurychu w Szwajcarii a stamtąd do rodziny w Londynie.