Polska zgodziła się na tortury CIA i złamała cywilizacyjną normę?
"Wyobrażam sobie sytuację, gdy chwyta się człowieka, o którym wiadomo, że należy do terrorystycznej organizacji. I są podstawy do przypuszczeń, że w toku jest przygotowywanie kolejnego wielkiego zamachu, na przykład eksplodowania niewielkiej bomby atomowej na Manhattanie. Czy w takiej sytuacji, wobec takiego zagrożenia należy trwać przy wielkiej cywilizacyjnej normie i zrezygnować z tortur, niewątpliwie podnosząc ryzyko, że ta bomba wybuchnie? - zastanawia się Waldemar Kuczyński w najnowszym felietonie dla Wirtualnej Polski.
Czytam i słucham o więzieniu CIA w Polsce, w którym miano trzymać i torturować podejrzanych o terroryzm islamistów. I mam problem. Nawet nie chodzi o to, że Polska podpisała konwencje zakazujące bezprawnego więzienia ludzi i torturowania ich. Chodzi o cywilizacyjną normę, której dorobił się nasz kawałek świata, po wiekach wymuszania zeznań zadawaniem cierpień fizycznych. Zeznań czasem prawdziwych, ale o wiele częściej fałszywych, lecz potrzebnych tym, którzy mieli obcęgi do wyrywania paznokci, czy lejki do wlewania wody w dyspozycji. To wielki dorobek, który powinien być niewzruszony jak skała, by nikomu nie przychodziła do głowy myśl powrotu do czasów, kiedy pierwszym pokojem sprawiedliwości była sala tortur. Więc rozumiem tych, którzy dowiedziawszy się, że na terenie naszego kraju mogło dochodzić do wymuszania zeznań podtapianiem ludzi, są oburzeni i domagają się ujawnienia, jak było na prawdę, bo tylko tak można - ową cywilizacyjną i naruszoną normę - na powrót utwierdzić.
Wszelako myśląc tak, wyobrażam sobie zarazem sytuację, gdy chwyta się człowieka, o którym wiadomo, że należy do terrorystycznej organizacji, nieważne o jakim ideologicznym zabarwieniu, znanej z krwawych zamachów przeciwko niczemu niewinnym ludziom w kawiarniach, na bazarach, w pociągach, w wieżowcach. I oto są podstawy do przypuszczeń, że w toku jest przygotowywanie kolejnego wielkiego zamachu. A poszedłbym nawet dalej, by kolizja norm, o której za chwilę, była bardziej widoczna; że chodzi na przykład o zamiar eksplodowania niewielkiej bomby atomowej na Manhattanie. To przypadek skrajny, ale w sferze realności. Czy w takiej sytuacji, wobec takiego zagrożenia należy trwać przy wielkiej cywilizacyjnej normie, niewątpliwie podnosząc ryzyko, że ta bomba wybuchnie. Psychologiczne metody presji na podejrzanego, nawet te skuteczne, wymagają czasu? Czy ochrona życia ludzi nie jest także cywilizacyjną normą? Czy nie jest ona składnikiem istoty państwa, jego podstawowym obowiązkiem, dla którego wykonywania kiedyś
powstało? No jest.
Są sytuacje, w których nie da się zachować respektu dla obu norm naraz. Ktoś, kto mając szansę wymuszenia na podejrzanym o wielką zbiorową zbrodnię, rezygnuje z zastosowania środków najskuteczniejszych, choćby wykluczonych przez zasadę "nie torturuj", a w rezultacie bomba wybucha, jest współodpowiedzialnym za to nieszczęście. Nie ma w podobnych sytuacjach dobrego rozwiązania, są tylko mniej lub bardziej złe. Najmniej złym jest chyba jednak wymuszenie prawdy, a potem pokuta, może i za kratami, albo w klasztorze.
Nie wiem, czy w Polsce było tajne więzienie CIA i czy tam torturowano ludzi. Ale jeśli było i jeśli nawet torturowano, to mając w pamięci ten konflikt dwóch wręcz równoważnych norm, ja nie potrafiłbym ludzi, którzy do tego przyłożyli ręce usprawiedliwić, ale nie mógłbym też ich potępić. Natomiast jedno mi się nie podoba w postępowaniu Amerykanów i w zgodzie Polaków, jeśli to wszystko było. A mianowicie to, że Amerykanie mogli przecież tych ludzi więzić i przesłuchiwać u siebie, lecz nie zrobili tego, by nie naruszyć prawa obowiązującego w USA. Przypuszczalnie z obawy o konsekwencje. I pozwolono im schronić się przed konsekwencjami w Polsce, gdzie też zabronione jest to, co i w USA. Oczywiście, jeśli to wszystko było.
* Waldemar Kuczyński specjalnie dla Wirtualnej Polski*