Polska zbiera pochwały i nagany za blokadę negocjacji z Rosją
Sprzeciw Polski wobec przyjęcia unijnego
mandatu na negocjacje nowego porozumienia UE z Rosją spotkał się z mieszanymi reakcjami niemieckiej prasy. Część gazet, w
tym konserwatywna "Frankfurter Allgemeine Zeitung", wyraża
zrozumienie dla polskiego stanowiska, inne piszą o izolacji Polski
w UE i zarzucają polskiemu rządowi obronę interesów "za pomocą
łomu".
14.11.2006 | aktual.: 14.11.2006 10:53
"FAZ" przypomina, że na niedawnym szczycie w Lahti Unia Europejska występowała wobec prezydenta Rosji Władimira Putina solidarnie "jak jeden mąż". Mówiono, że europejskie rynki zostaną otwarte dla rosyjskiej "państwowej oligarchii" dopiero wtedy, gdy Rosja po 10-letnim sprzeciwie podpisze Europejską Kartę Energetyczną. Zdaniem "FAZ" może to oznaczać tylko to, że nowa umowa o kooperacji z Rosją podpisana zostanie dopiero wtedy, gdy warunek ten zostanie spełniony.
Gazeta zaznacza, że UE pośrednio zdystansowała się także od przyjęcia Rosji do Światowej Organizacji Handlu. "Od wolnego handlu Rosję dzieli jeszcze długa droga" - zauważył komentator. "Polska, której rolnictwo odczuwa bezpośrednio rosyjski protekcjonizm, chyba jako jedyny kraj poważnie potraktowała to stanowisko negocjacyjne" - ocenia "FAZ". Z Brukseli słyszymy teraz: nowa umowa o współpracy wszystko załatwi, jeżeli tylko Polska nie popsuje zabawy. "Jeżeli Warszawa ustąpi, nowa umowa (z Rosją) będzie miała ze starą umową jedną wspólną cechę: nie będzie warta papieru, na którym została spisana" - ostrzega "FAZ".
W podobnym duchu utrzymany jest komentarz w "Berliner Zeitung". Komentator zwraca uwagę na "narzekania" unijnej komisarz Benito Ferrero-Waldner, która zarzuciła Polsce, że oponuje przeciwko ważnej strategicznej decyzji Unii Europejskiej i prosiła w imieniu wszystkich, by Polska zrezygnowała z blokady. "Tak naprawdę nikt w to nie wierzy. A już zupełnie nie wierzy się w to, by na Warszawę rzeczywiście wywierano presję. Po cichu, należy raczej przypuszczać, iż wszyscy w tym przypadku cieszą się, że Polska pozostaje wierna swojej roli pieniacza i przekornie nacisnęła na hamulec" - czytamy.
Zdaniem "Berliner Zeitung" wszyscy dostrzegają, że do podpisania umowy o współpracy z Rosją brak jest ważnego elementu. Wzbraniają się jednak przed wypowiedzeniem tego otwarcie, ponieważ Rosja jest znów potężna i łatwo można ją rozgniewać - tłumaczy autor komentarza. "Nikt tego nie chce, nawet Polacy. Uważają oni tylko, że należy najpierw upewnić się w Moskwie, czy gra się nadal w oparciu o te same zasady, zanim rozpocznie się nową partię. Jedną z tych zasad jest Karta Energetyczna" - wyjaśnia polskie stanowisko komentator.
Rosja nie chce podpisać Karty, ponieważ uważa, że ma silniejszą pozycję. "Polacy słusznie uważają, że w takich warunkach nie powinno się prowadzić negocjacji. Byłoby rozsądnie, gdyby UE wezwała do zmiany stanowiska nie Warszawę, lecz Moskwę" - pisze w konkluzji "Berliner Zeitung".
"Polska ma prawo do wyrażenia w Unii Europejskiej w tej czy innej sprawie politycznego sprzeciwu. Inni też tak postępują i to wcale nierzadko. Fakt, że Warszawa wybrała sobie właśnie negocjacje na temat nowego porozumienia z Rosją, nie świadczy jednak o szczególnej mądrości. Nasuwa się podejrzenie, że Warszawa nadużywa UE do policzenia się z nielubianym sąsiadem. Merytorycznie polska blokada nie ma sensu" - uważa "Sueddeutsche Zeitung".
Obawa, że Rosja mogłaby użyć kurka z gazem jako broni politycznej, jest zrozumiała - uważa komentator. Jego zdaniem zaostrzenie stanowiska wobec Moskwy nic nie pomoże. Właśnie dlatego, że Moskwa nie chce podpisać Europejskiej Karty Energetycznej, UE musi osiągnąć cel, jakim jest bezpieczeństwo energetyczne, "przez tylne drzwi", czyli za pomocą umowy o partnerstwie.
Perspektywiczne uregulowanie stosunków z Rosją ma dla UE znaczenie fundamentalne - uważa "SZ". "Dysponując długim doświadczeniem kontaktów z Rosją, Polska, po wylądowaniu w bezpiecznym porcie UE, mogłaby odegrać kreatywną rolę. Jednak na razie rząd w Warszawie zdecydował się działać przeciwko temu. Rezultat jest w podwójnym znaczeniu zły: Polska izoluje się od swoich europejskich partnerów. I spycha UE w kierunku bezsensownej konfrontacji" - czytamy w "Sueddeutsche Zeitung". Polska wystawia się po raz kolejny na niebezpieczeństwo izolacji w UE - ostrzega "Handelsblatt". Polski postulat w sprawie Karty Energetycznej uważany jest przez wszystkie pozostałe kraje UE za nierealistyczny - ocenia komentator. Większą sympatią cieszy się postulat zniesienia embarga na polską żywność. "Jednak nikt (oprócz Polski) w UE nie chce stworzenia iunctim między rozwiązaniem dwustronnego konfliktu i rozpoczęciem negocjacji o umowie z Rosją" - czytamy.
Polska nie po raz pierwszy usiłuje przeforsować swoje interesy w Unii Europejskiej "za pomocą łomu" - pisze niemiecki dziennik. "Handelsblatt" przypomina, że podobną taktykę stosowała Warszawa w sporze o rynek cukru oraz o podatek obrotowy. "W obu przypadkach Polska musiała wycofać się" - podkreśla komentator.
Brak elastyczności w postawie polskiego rządu wynika - zdaniem gazety - z obietnicy złożonej przez rządzących "narodowych konserwatystów" wyborcom, że będą reprezentowali "twardo i nieustępliwie" narodowe interesy. "Wielu wyborców traktuje UE jak bazar, na którym np. targuje się o pomoc finansową, a nie jak forum, na którym uchwala się europejskie projekty" - krytykuje "Handelsblatt".
Gazeta zwraca uwagę, że premier Jarosław Kaczyński przedstawił ostatnio kilka propozycji zmierzających w kierunku silniejszej integracji UE. Komentator wymienia w tym kontekście postulat większej odpowiedzialności Unii w kwestiach bezpieczeństwa i uropejskiej armii oraz gotowość do kompromisu w sprawie kontynuacji prac nad traktatem konstytucyjnym.
Jacek Lepiarz