Polska wieś nie świętuje 3 Maja, bo niby po co?
"Dzień flagi", tak pracowicie spędzony przez pana prezydenta w Warszawie, na prowincji wydał się dniem jałowym. Jak zresztą cały weekend. Na wsi flag nie szyją. Jak je mają skądinąd, to i tak nie wywieszają. Chyba, że muszą. Bo niby po co wieszać? Ojczyzną się mało kto się przejmuje. Więcej - gotówką, pracą lub dziećmi. "Trzeba przetrwać, a nie święcić" - mówią mi. "Konstytucja 3 maja? A kiedy to było, proszę pani...". A "msza za ojczyznę to samo utrapienie. Dzieciaki trzeba przygnać i tyle godzin pilnować je w kościele!!". Nauczycielki wzdychają: "pracy w ten weekend więcej niż w tygodniu, co to za święto!?".
04.05.2009 | aktual.: 04.05.2009 15:00
Właśnie: co to za święto? W czasach komuny, to było święto (przeciw komunie)! A w stanie wojennym? To było więcej niż święto, to była prawdziwa zadyma przeciw komunistom. Teraz komunistów już nie ma, nie ma zadym, a święto, jak to święto. Ordery dają jak za Gierka, tyle że komu innemu. Teraz za antysocjalizm, dawniej za socjalizm. I jak tu się połapać?
Rzeczywiście - brak nam wroga. Jak był wróg, to było święto. Za zaborów było, za faszystów - było, za komuny też. Teraz ludziom jakoś mniej potrzebne, choć prezydentowi niewątpliwie - tak. Widać jak pan prezydent w maju rośnie, jak mu sił i dostojeństwa przybywa, gdy tylko rocznice stosowne się pojawiają. I tak święto opozycji stało się świętem prezydenckim.
Trudno też dziś ustalić, jakiej wolności potrzebowali przodkowie, którzy o nią walczyli? Czy chodziło im tylko o niepodległość, czy o wolność do władzy, czy też o wolność od władzy?
Niepodległość mamy. Zapewne są tacy, którzy ją kwestionują (bo zawsze od kogoś zależni jesteśmy: jak nie od Moskwy, to od Brukseli, jak nie od Strasburga to Waszyngtonu), ale tak na zdrowy rozsądek niepodległości przeczyć się nie da. Co innego "wolność do". Tu pewności nie ma. No bo do czego niby wolność mamy? Do władzy? Przecież nie my rządzimy, ale "oni", jacyś "inni", "odmieńcy", "skorumpowani" ale na pewno nie "my". A więc i tym bardziej wolności od władzy nie mamy. Bo jak tu być wolnym od władzy, jak ta jest wszędobylska, jakaś obca i zła?
Po co właściwie ta niepodległość? Było źle, jest źle i nie wiadomo jak będzie dalej. Dobrze, że przynajmniej pan prezydent kogoś odznaczył, niepodległością się ucieszył, wolność do władzy wykazał i "od" zaznaczył. Zwykli ludzie do kościoła poszli, w telewizję popatrzyli i świętu stało się zadość. Do przyszłego roku.
Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski