Polska straszyła Amerykanów pozyskaniem broni atomowej? Kulisy rozszerzenia NATO
"Jeśli nie dostaniemy się do NATO, zdobędziemy broń atomową" - w ten sposób według "New York Timesa" polscy oficjele mieli przekonywać Amerykanów do rozszerzenia Sojuszu.
11.05.2018 | aktual.: 11.05.2018 18:12
Druga połowa 1993 roku. Położoną tuż przy wybrzeżu Pacyfiku siedzibę wpływowego ośrodka RAND Corporation w Santa Monica w Kalifornii odwiedza jeden z polskich wiceministrów obrony narodowej. Temat rozmowy: perspektywy polskiego członkostwa w NATO. Administracja Clintona od początku jest niechętna takim pomysłom. Ale wiceminister ma asa w rękawie. Wysuwa argument, który jeden z uczestników, analityk RAND i doradca Pentagonu Richard Kugler podsumowuje następująco: "Rozmawialiśmy z Polakami i oni powiedzieli nam: 'Jeśli nie wpuścicie nas do NATO, pozyskamy broń nuklearną. Nie ufamy Rosjanom".
Taka anegdota znalazła się w artykule Keitha Gessena w "New York Timesie". W rozmowie z WP, Kugler potwierdza, że rzeczywiście doszło do takiego spotkania.
- Nie pamiętam imienia wiceministra, ale ta rozmowa na pewno miała miejsce. Jednak nie potraktowałem tego jako groźby. Mój rozmówca po prostu wyrażał obawę, że jeśli Polska nie zostałaby przyjęta do NATO, stanęłaby pod presją, aby zdobyć broń jądrową - tłumaczy były analityk. - To, czego on chciał i czego chciało wielu innych polskich oficjeli, to członkostwo w NATO i uzyskanie gwarancji bezpieczeństwa. A gwarancje z artykułu V nie ograniczają się tylko do broni konwencjonalnej, ale też rozszerzonego parasola atomowego. Nasze dyskusje z Polakami i Niemcami były bardzo jasne w tym punkcie - dodaje. Jak wyjaśnia, uważał ówczesne zachowanie Polski za "odpowiedzialne". Według analityka, część niemieckich decydentów też wywierała presję na Amerykanów, by dopuścili do powiększenia sojuszu. Mieli ostrzegać, że jeśli bezpieczeństwa Polski nie zapewnią USA, to zrobią to Niemcy.
- Włączenie Polski do NATO było w interesie Niemiec, było dodatkowym zabezpieczeniem. Sami im tłumaczyliśmy, że jeśli doszłoby do jakiegoś kryzysu, lepiej byłoby mu stawić czoła z Polską 600 kilometrów od Berlina niż bez Polski 60 kilometrów od Berlina - wspomina w rozmowie z WP Janusz Onyszkiewicz, były szef MON.
Rozmowy wywarły na RAND na tyle duże wrażenie, że niedługo potem Kugler wraz z dwoma innymi członkami zespołu ds. rozszerzenia NATO, Ron Asmus (późniejszy dyplomata, który przyczynił się do decyzji o przyjęciu Polski) i Steve Larrabee, opublikowali w "Foreign Affairs" historyczny już artykuł: "Building a New NATO". Nie ma w nim mowy o perspektywie nuklearnej Polski, ale wydźwięk jest jasny: rozszerzenie NATO jest w interesie USA.
- Ten artykuł jest generalnie uważany za to, co na dobre zapoczątkowało debatę o rozszerzeniu Sojuszu - wspomina w rozmowie z WP Larrabee.
Według "NYT", artykuł początkowo był przez wielu w Waszyngtonie wyśmiewany. Jeden z urzędników Departamentu Stanu wyrzucił go do kosza na oczach jednego z autorów. Ale tekst okazał się przydatny dla polskiej sprawy. Wszystko dzięki Danielowi Friedowi, doradcy prezydenta Clintona (i późniejszemu ambasadorowi USA w Polsce), który użył go by przekonać sceptycznie nastawioną administrację do poparcia ekspansji Sojuszu. Ostatecznie się to udało.
Nikt nic nie wie
Kim był tajemniczy rozmówca Kuglera? Co ciekawe, żaden z pytanych przez WP uczestników tamtych wydarzeń nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Jeśli do spotkania doszło przed październikiem 1993 roku, musiał to być jeden z zastępców ówczesnego ministra obrony Janusza Onyszkiewicza. Ale Onyszkiewicz zaprzecza, by mógł to być ktoś z rządu Hanny Suchockiej.
- Moim wiceministrem ds. polityki był wówczas Przemysław Grudziński, ale on nie mógł nic takiego powieidzieć. Z pewnością nikt ze strony rządu takich pomysłów nie wysuwał. Być może zrobił to ktoś z otoczenia prezydenta Wałęsy, bo tam mieli rozmaite zawadiackie pomysły, takie jak słynne NATO-bis - mówi WP polityk. - Owszem, pojawiały się też głosy byśmy pozyskali broń jądrową, ale nigdy nie były one poważne i z pewnością nie podnosił ich nikt z rządu - zapewnia.
Marzenia o atomowej Polsce
Wskazanie na kogoś z ekipy Lecha Wałęsy nie jest bezpodstawne. To Wałęsa jako pierwszy wysunął koncepcję pozyskania przez Polskę broni jądrowej. Jak wspominał w książce "Lewy czerwcowy" były minister obrony Jan Parys, Wałęsa kilkakrotnie miał na niego naciskać, by ten starał się uzyskać bombę od Ukrainy.
- Faktycznie, były takie pomysły i wysuwał je nie tylko Wałęsa. Ale były to ambicje ludzi, którzy nie znali się na rzeczy. Nie było szansy pozyskania takiej broni. Nawet gdybyśmy ją kupili, to byłaby jeszcze kwestia np. pozyskania rakiet - mówi WP Parys.
Ale według według Andrzeja Drzycimskiego, rzecznika prasowego prezydenta z lat 1990-1994, idea pozyskania broni od Ukrainy była...dowcipem.
- Były takie dowcipy, że wejdziemy w sojusz militarny z Ukrainą. Ale Wałęsa chciał w ten sposób po prostu nastraszyć Parysa, który wtedy był szefem MSZ - wspomina polityk. - Ukraina wówczas miała jeszcze przecież swój potencjał atomowy, a Polska była pierwszym krajem, który uznał jej niepodległość. Być może więc rzeczywiście ktoś, gdzieś taki pomysł podchwycił - dodaje.
Po upadku rządu Suchockiej i dymisji Onyszkiewicza, resort obrony przeszedł w ręce wiceadmirała Piotra Kołodziejczyka, wybranego przez Wałęsę. Sekretarzem stanu w MON został wtedy współpracownik Wałęsy z Kancelarii Prezydenta Jerzy Milewski. Czy to on był rozmówcą Kuglera?
Drzycimski kategorycznie zaprzecza takiej hipotezie. Podobnego zdania jest Parys, skonfliktowany wówczas z Wałęsą i Kołodziejczykiem.
Wyboista droga do NATO
Pewne jest jednak, że międzynarodowa sytuacja Polski w 1993 roku była trudna, a Amerykanie podchodzili do sprawy z bardzo dużą rezerwą.
- To był czas, kiedy Amerykanie nas odsuwali. Tłumaczyliśmy im, że jeśli nie dostaniemy się do NATO, to będziemy niestety pod wpływem Rosji i że to będzie dla nas dramat - mówi weteran "Solidarności". Jak tłumaczy, wyrazem tej desperacji były pomysły takie jak NATO-bis, czyli stworzenie wspólnego bloku państw Europy Środkowo-Wschodniej.
- Wałęsa często tłumaczył, że Rosji trzeba pomóc, żeby nie była tak agresywna - wspomina polityk. - Miał taką opowieść, którą często posługiwał się w rozmowach, szczególnie z Amerykanami. Opowiadał, że ówczesna Rosja jest niedźwiedziem, który wpadł do przerębli i teraz walcząc chwyta się wszystkiego, kra się rozrywa, sytuacja jest dramatyczna. I wtedy pytał Amerykanów: I jak można go wydostać? Tłumaczył, że każdy kraj musi ją podciągnąć, jeden chwycić za ucho, drugi za nogę i wspólnymi siłami go podnieść. Bo jeśli nie, to on nas wciągnie ze sobą. Na szczęście nie wciągnął - dodaje.
- Rzeczywiście, wtedy bardzo wielu ludzi w Ameryce i USA martwiło się, że powiększenie NATO będzie błędem, który spowoduje napięcia z Rosją i narazi nas na niebezpieczeństwo. Ale historia pokazuje, że to była dobra decyzja - podsumowuje Kugler.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl