Polska przekazała domniemanego agenta Mosadu
Domniemany agent Mossadu, Uri Brodsky, jest już w Niemczech. Mężczyzna został zatrzymany w czerwcu na warszawskim Okęciu. Jak poinformował rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Sokołowski, Brodsky został przekazany niemieckiej policji na podstawie europejskiego nakazu aresztowania.
Przekazanie Brodsky'ego, obywatela Izraela, odbyło się w czwartek po południu - do Niemiec udał się drogą lotniczą. - Zważywszy na upływ czasu można zakładać, że jest już w Niemczech - powiedział Sokołowski.
Brodsky jest łączony ze sprawą zabójstwa lidera Hamasu w styczniu tego roku w Dubaju. O dokonanie morderstwa oskarżany jest izraelski wywiad - Mosad. Agenci mieli używać podrobionych dokumentów, w tym niemieckich paszportów. Brodsky jest podejrzany o pomoc w fałszerstwie. W związku z zamachem Interpol poszukuje 27 osób.
Korzyści z ekstradycji
Prawomocna decyzja o przekazaniu Brodsky'ego Niemcom zapadła w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie 5 sierpnia. Od tego dnia liczy się 10-dniowy termin na wykonanie przez stronę polską niemieckiego wniosku o ENA.
Na mocy decyzji sądu Brodsky może być sądzony w Niemczech nie za szpiegostwo, lecz tylko za poświadczenie nieprawdy i fałszerstwo.
Po decyzji sądu obrońcy Brodsky'ego mówili, że decyzja jest korzystna dla ich klienta, bo za czyny, na których sądzenie w Niemczech zgodził się SA, grozi mu tam do trzech lat więzienia. Za szpiegostwo groziłoby mu do pięciu lat.
Złapany, ale nie sądzony
Brodsky został zatrzymany 4 czerwca na Okęciu na podstawie ENA wydanego przez Niemcy. Ciążyły tam na nim zarzuty działalności wywiadowczej przeciw Niemcom, poświadczenia nieprawdy i pomocy w sfałszowaniu dokumentów dla osoby, która miała brać udział w zabójstwie lidera Hamasu.
7 lipca Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł, że Brodsky może być przekazany do Niemiec, ale nie może tam być ścigany za szpiegostwo, lecz tylko za poświadczenie nieprawdy i pomoc w fałszerstwie. Sąd podkreślił, że nie wypowiada się o winie czy niewinności, ale tylko o przesłankach dopuszczalności jego wydania.
SO uznał, że należy odmówić wykonania ENA m.in. wtedy, jeżeli wydano go "w związku z przestępstwem popełnionym bez użycia przemocy z przyczyn politycznych". SO ocenił, że zapis ten odnosi się do przestępstwa udziału w obcym wywiadzie na szkodę Niemiec, a samo branie udziału w działalności wywiadowczej nie jest związane z przemocą. SO podkreślał, że wniosek Niemców o ENA "nie dotyczył żadnych zabójstw". Zdaniem SO w wątku szpiegostwa nie została też spełniona tzw. zasada wzajemności, która jest warunkiem wydania kogoś obcemu państwu. W Polsce nie jest się bowiem karanym za udział w wywiadzie przeciw Niemcom, a w Niemczech - przeciw Polsce. Zarazem SO uznał, że nie ma przeszkód do wydania Brodsky'ego za ścigane w obu państwach "przestępstwo pospolite": poświadczenie nieprawdy i fałszerstwo.
Spór o motywację
Obrona zaskarżyła decyzję SO, wnosząc o niewydawanie Brodsky'ego, bo wszystkie jego czyny były motywowane politycznie, a SO niezasadnie rozdzielił oba zarzuty wobec niego. Prokuratura Okręgowa w Warszawie, która reprezentuje stronę niemiecką, złożyła zażalenie na decyzję o odmowie wydania w wątku szpiegostwa. Kwestionowała, by było to przestępstwo na tle politycznym.
SA uznał oba zażalenia za bezpodstawne. - Odmowa wydania byłaby bezpodstawna i sprzeczna z "zasadą wzajemnego zaufania między państwami członkowskimi UE" - uważa sędzia Paweł Rysiński. Jak dodał, skoro SO odmówił wydania ściganego w wątku szpiegostwa, to mógł orzec o wydaniu go pod innym zarzutem.
Rysiński powołał się na opinię niemieckiego prokuratora generalnego, że ENA wobec Brodsky'ego dotyczy dwóch przestępstw, tylko z "przyczyn dogmatycznych tworzących pojedynczy, rzeczywisty czyn" - czyli, że sprawca jednym czynem dopuszcza się zamachu na więcej niż jedno dobro chronione prawem.
Kontrolowany przeciek
To niemieckie media ujawniły, że Brodsky'ego na początku czerwca zatrzymano w Polsce. Uznano to za "kontrolowany przeciek" władz w Berlinie. Według tygodnika "Der Spiegel", domniemany agent przebywał w Niemczech jako Alexander Verin. Analiza jego płatności dokonywanych kartami kredytowymi wykazała, że posługiwał się także nazwiskiem Brodsky. Po ujawnieniu sprawy, dwaj izraelscy ministrowie mówili , że Polska powinna przekazać zatrzymanego ich krajowi. Nic jednak nie wiadomo o oficjalnym piśmie. Izraelski dziennik "Haarec" podawał, że Polska czuje się zakłopotana i schwytana w potrzask między dwoma państwami, które uważa za przyjaciół - Izraelem i Niemcami.
Premier Donald Tusk stwierdził, że zależy mu, aby sprawa nie zaszkodziła polsko-izraelskim stosunkom. Jednocześnie zwracał uwagę, że przepisy prawa europejskiego nie dają zbyt wielu możliwości działania polskiemu sądowi. Z kolei polska prokuratura "nie bierze pod uwagę kwestii politycznych", lecz tylko procedury i podkreśla, że Izrael nie jest stroną postępowania ws. wniosku ENA.
19 stycznia Mahmud al-Mabhuh został zamordowany w hotelu w Dubaju. Był jednym z założycieli Brygad Ezedina al-Kasama, wojskowego skrzydła Hamasu. O zabójstwo policja emiratu oskarża izraelskie służby wywiadowcze. Zabójcy posługiwali się paszportami państw Zachodu. W związku z zamachem Interpol poszukuje 27 osób.