Polska ordynacja do europarlamentu najbardziej restrykcyjna?
Polska ordynacja wyborcza do Parlamentu
Europejskiego w postaci odesłanej przez Senat do Sejmu jawi się
jako jedna z bardziej restrykcyjnych w Unii Europejskiej -
twierdzą eksperci unijnego parlamentu.
21.01.2004 | aktual.: 21.01.2004 12:21
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kandydaci po trzydziestce
Największe zdumienie wywołuje w Brukseli próg wiekowy dla kandydatów - 30 lat, zwłaszcza w zestawieniu z progiem w wyborach do Sejmu wynoszącym tylko 21 lat. Jeśli Sejm tego nie zmieni, będzie to najwyższy próg wiekowy w Unii.
Wprawdzie wyższe progi zdarzają się w niektórych państwach członkowskich w wyborach do senatów (we Włoszech 40 lat), ale w wyborach do Parlamentu Europejskiego nigdzie nie jest on wyższy, niż w wyborach do niższej izby parlamentu narodowego.
Tak więc, we Włoszech trzeba mieć 25 lat, żeby kandydować zarówno w wyborach do parlamentu UE, jak i do narodowej Izby Deputowanych. Podobnie we Francji, próg 23 lat obowiązuje w wyborach do Zgromadzenia Narodowego.
Jak w wypadku kandydatów do Sejmu, 21 lat trzeba mieć, żeby kandydować do niższych izb parlamentów narodowych i Parlamentu Europejskiego w Belgii, Grecji, Irlandii i Wielkiej Brytanii.
19 lat wystarczy w Austrii, zaś w pozostałych ośmiu spośród obecnych 15 państw Unii autorzy ordynacji wyborczych zaufali już 18-latkom. Tak przynajmniej wynika z zestawienia, udostępnionego przez służby prasowe Parlamentu Europejskiego.
Zastrzegają one, że nie we wszystkich krajach członkowskich ogłoszono już ostateczny kształt ordynacji mającej obowiązywać w tegorocznych wyborach do unijnego parlamentu, ale progi wiekowe raczej już się nie zmienią.
Pełnych informacji nie nadesłały też jeszcze wszystkie kraje przystępujące do UE, ale wygląda na to, że na Cyprze i Litwie próg wiekowy sięga 25 lat, a w pozostałych krajach mieści się w przedziale 18-21.
Większy bierze więcej
Jeśli nie zmieni tego Sejm, restrykcyjnie zapowiada się też polski system liczenia głosów w stosunkowo rozdrobnionych okręgach wyborczych, sprzyjający większym partiom politycznym.
Hiszpania, mająca tyle samo ludności co Polska, liczy głosy (i rozdziela mandaty) w skali całego kraju. Podobnie blisko 60-milionowe Włochy, podzielone nominalnie na pięć dużych okręgów. W liczącej tyle samo mieszkańców Wielkiej Brytanii jest 11 okręgów wyborczych, we Francji metropolitalnej - 7.
W federalnych Niemczech jest zarówno lista krajowa, jak i na szczeblu krajów związkowych. Najbardziej rozdrobnione okręgi ma Irlandia. Niespełna 4-milionowy kraj podzielono na 4 okręgi.
Polska ordynacja nie będzie też należała do zbyt otwartych dla niezależnych kandydatów, chociaż w tym wypadku znacznie bardziej restrykcyjne jest ustawodawstwo Danii, Włoch, Belgii, Grecji czy Holandii.
W 5-milionowej Danii zgłaszać kandydatów mogą w praktyce tylko partie, które mają już posłów w Parlamencie Europejskim lub narodowym. Do zgłoszenia niezależnego kandydata potrzeba bowiem poparcia... 2% osób głosujących w poprzednich wyborach parlamentarnych (co odpowiada prawie 70 tysiącom podpisów!).
Nieco lepiej jest we Włoszech, gdzie trzeba zebrać 30 tysięcy podpisów. W 41-milionowej Hiszpanii "wystarczy" 15 tysięcy podpisów lub też poparcia 50 posłów krajowych lub regionalnych albo ewentualnie radnych.
Ordynacja 10-milionowej Belgii wymaga zebrania 5 tysięcy podpisów i to własnej grupy językowej (np. spośród 4 milionów Belgów francuskojęzycznych), ale już kandydatom z mniejszości niemieckojęzycznej wystarczy 200 podpisów.
W Grecji zgłaszać kandydatów mogą wyłącznie partie polityczne, więc trzeba zacząć od założenia partii. Informacje, którymi dysponuje Parlament Europejski, nie zawierają warunków założenia partii politycznej w tym kraju.
W Holandii i Wielkiej Brytanii większą barierą jest obowiązkowy depozyt wpłacany przez kandydata. W obu krajach wystarczy mieć po 30 podpisów wyborców, ale w Holandii depozyt sięga 11,5 tysięcy euro i na zwrot można liczyć tylko, jeśli zbierze się co najmniej trzy czwarte głosów niezbędnych do uzyskania jednego mandatu. W Wielkiej Brytanii depozyt wynosi 5000 funtów.
Austria jest jedynym państwem członkowskim Unii, w którym trzeba ponosić koszty... druku kart wyborczych! W większości pozostałych krajów przysługuje zwrot kosztów kampanii, najczęściej proporcjonalny do uzyskanego wyniku. Wydatki są limitowane przepisami o finansowaniu partii politycznych i wyborów.
W kilku krajach kandydaci mogą wysłać na koszt podatnika po jednym liście do wszystkich zarejestrowanych wyborców.