"Polska nie jest wasalem USA"
Teza, że Polska od wielu lat prowadzi
politykę wasalną w stosunku do Stanów Zjednoczonych, jest
prymitywna i nie oddająca rzeczywistości - powiedział
sekretarz stanu w Kancelarii Premiera Tadeusz Iwiński,
komentując ocenę zaprezentowaną w najnowszym wydaniu "Nie".
Tygodnik ten publikuje ciąg dalszy artykułu "Cimoszewicz obnażony", czyli "kolejną dawkę" dokumentów z komputerowych dysków ukradzionych z MSZ i zakupionych przez redakcję.
W artykule zawarto tezę, że Polska prowadzi "wieloletnią politykę wasalną wobec USA". "Zmieniały się rządy i zmieniali się ministrowie spraw zagranicznych. Nie zmieniała się klęcząca pozycja Polski (...). Kwity sporządzone w latach 1994-2004 nie pozostawiają złudzeń. Nie jest to związek oparty na partnerstwie czy dwustronnym zaufaniu. Nasza miłość do jankesów jest ślepa i jednostronna, a na związku korzysta tylko jedna strona" - ocenia autor artykułu w "Nie".
Iwiński uważa, że taka teza to uproszczenie "i to nierzetelne i niesolidne". Przypomniał, że od początku lat 90. istnieje consensus dotyczący polskiej polityki zagranicznej. W jego ramach - podkreślił - wszystkie główne siły polityczne opowiadały się za dobrymi stosunkami ze Stanami Zjednoczonymi.
Według niego, to że wszystkie kolejne rządy, bez względu na barwę polityczną, traktowały dobre stosunki z USA jako jeden z najważniejszych elementów polityki zagranicznej potwierdza tylko - wbrew temu co pisze autor artykułu w "Nie" - że taka polityka leżała w naszym interesie, "ze względów bezpieczeństwa i biorąc pod uwagę rolę jaką Stany Zjednoczone odgrywają w świecie".
Iwiński zaznaczył też, że nigdy nie było tak, iż musieliśmy dokonywać wyboru między USA a Unią Europejską czy poszczególnymi państwami europejskimi. Przypomniał, że wstąpienie Polski do NATO poparły wszystkie siły polityczne w kraju.
_ "Jesteśmy w NATO, gdzie główną siłą są Stany Zjednoczone. Będziemy za chwilę w Unii Europejskiej. To nie jest kwestia wyboru, to nie jest spór o to czy w rowerze ważniejsze jest koło przednie czy tylne, czy dla dziecka ważniejszy jest tatuś czy mamusia. Dla nas jest to element synergii: potrzebna jest Unia i nasi najważniejsi partnerzy w Europie: Niemcy, Francja, Wielka Brytania i inne państwa, ale potrzebne są też Stany Zjednoczone"_ - powiedział Iwiński.
Podkreślił też, że obecny rząd doprowadził do "wyraźnie lepszej atmosfery" w stosunkach z Rosją i utrzymane zostały bardzo dobre, strategiczne kontakty z Ukrainą. "To nie jest więc tak, że polskie władze są zaślepione i widzą tylko Stany Zjednoczone" - ocenił Iwiński.
Przypomniał, że największym polskim partnerem gospodarczym są Niemcy, które są także naszym głównym politycznym partnerem w Europie. Najwięcej zainwestowali w naszym kraju Francuzi, potem Holendrzy, a dopiero na dalszych miejscach - dodał - są Amerykanie.
_ "Pozycja Polski w świecie zdecydowanie wzrosła również dzięki dobrym kontaktom ze Stanami Zjednoczonymi. Ale także dzięki naszej roli, jaką odgrywamy we współpracy regionalnej, np. w ramach Grupy Wyszehradzkiej"_ - uważa Iwiński.
W jego opinii, do umocnienia pozycji i zwiększenia roli Polski w świecie przyczyniła się też decyzja o zaangażowaniu się w Iraku, którą Iwiński określił jako najtrudniejszą decyzję w polityce zagranicznej, jaką podjął obecny rząd.
Minister odniósł się także do fragmentów artykułu z "Nie", z których wynika, że już w 1995 r. Polska przekazała USA listę amerykańskiego sprzętu obronnego, który chcielibyśmy zakupić i znalazły się na niej m.in. samoloty F-16. "Ton tych dokumentów nie pozostawia złudzeń co do tego, z kim zawarte być muszą kontrakty. Czym wyższy koszt, tym silniejszy nacisk. Większość tych zakupów sugerowały Polsce amerykańskie czynniki rządowe" - napisano w "Nie".
Iwiński powiedział, że w sprawie zakupu samolotu wielozadaniowego nic nie było przesądzone z góry. "Były trzy oferty i oferta zwłaszcza szwedzko-brytyjskiego Gripena była bardzo konkurencyjna. Został przedstawiony pierwszy raport amerykański na temat offsetu i widać, że to jest korzystne, choć oczywiście jest jeszcze wiele do zrobienia" - uważa Iwiński.