"Polska nie idzie na lewo czy prawo - idzie naprzód"
11 listopada 1918 roku Polaków ogarnęła wielka radość z powodu odzyskanej państwowości. Jednak sklejenie trzech części państwa polskiego rozdzielonego na 123 lata przez zaborców nie było prostą sprawą, a skutki tego odczuwamy po dziś dzień.
Jędrzej Moraczewski, mianowany przez Piłsudskiego na premiera, ekscytował się: „Po 120 latach prysły kordony! Nie ma ich. Wolność! Niepodległość! Zjednoczenie! Własne Państwo! Na zawsze! Chaos? To nic, będzie dobrze."
"Chaos" – pisał Moraczewski. A więc już w pierwszych dniach niepodległości zdawano sobie sprawę z tego, przed jakimi trudnościami staje Rzeczpospolita. Podzielenie kraju na ponad sto lat na trzy odrębne części spowodowało, że choć polskość istniała w kulturze, literaturze i sercach mieszkających pod zaborami Polaków, to sprawy przyziemne wymagały ujednolicenia. A było ich bardzo wiele.
Przede wszystkim duże zniszczenia powstały w wyniku działań wojennych I wojny światowej. Prawie 90% powierzchni państwa było zniszczone, a konkretnie: ponad połowa mostów i dworców oraz około 18% budynków mieszkalnych. Ci, którzy nie byli nędzarzami, żyli w wielkiej biedzie. Zaledwie 2% posiadaczy ziemskich i burżuazji było tu jak kropla w oceanie. Duże straty ponieśli rolnicy, których sytuacja w zaborze rosyjskim i austriackim i bez tego była tragiczna (działki i plony były małe, a technika przestarzała). Zbiory zbóż i ziemniaków były w 1918 roku niemalże o połowę niższe niż przed wojną.
W każdym z zaborów istniało inne prawo cywilne, handlowe i karne. Inny system skarbowy, miar i wag. Inna administracja, oświata, w różnym stopniu rozwinięta gospodarka. To wówczas powstało – pokutujące do dziś – określenie Polski B. Na wschodnich krańcach Polski (poza zagłębiem naftowym w rejonie Drohobycza) przemysł nie istniał. Choć był to obszar 2/3 Polski, to wytwarzał jedynie 7% produkcji krajowej.
Istniały poważne trudności, żeby dostać się koleją z jednego miasta do drugiego. Dawne rejony graniczne znalazły się teraz w centrum kraju i z ponad 50 austriackich i niemieckich linii kolejowych tylko 10 kontynuowało bieg po drugiej stronie granicy. Warszawa nie miała więc bezpośredniego połączenia kolejowego z Poznaniem, Gdańskiem czy Lwowem. Pociąg z Krakowa do Warszawy jechał przez Trzebinię, Kielce, Radom i Dęblin czyli pokonywał prawie 450 km.
Polski rząd stanął przed problemem analfabetyzmu, który w Królestwie Polskim był na poziomie 57%, a w Galicji – 40%. Jedynie w zaborze pruskim, gdzie obowiązek szkolny był przestrzegany czytać ani pisać nie umiało 5% ludności. Równocześnie w zaborze pruskim panowała silna germanizacja, zaś w zaborze rosyjskim – rusyfikacja. Żeby poradzić sobie z tym problemem jeszcze w 1918 roku Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego ogłosiło program 7-letniej obowiązkowej szkoły powszechnej, po której miała by nastąpić 5-letnia szkoła średnia. Dwa miesiące później wprowadzono powszechny obowiązek szkolny dzieci w wieku 7–14 lat. Ale co z tego, kiedy brakowało budynków szkolnych i nauczycieli?
Rodzącej się państwowości nie pomagał fakt ogromnej różnorodności etnicznej i religijnej. Według spisu powszechnego z 1921 roku II Rzeczpospolitą zamieszkiwało 27 mln obywateli, w tym 18,6 mln Polaków, 4,6 mln Ukraińców, 2 mln Żydów 1,5 mln Białorusinów, 1 mln Niemców, a także: Czesi, Litwini, Słowacy, Ormianie, Tatarzy, Rosjanie, Romowie, Karaimi, Bojkowie, Łemkowie i Huculi. Tak ogromna różnorodność generowała dodatkowe trudności, np. Ukraińcy chcieli mieć własne państwo.
Zabory spowodowały też silne – bo istniejące po dziś dzień i utrwalone okresem PRL – zmiany w charakterze narodowym Polaków. To wtedy właśnie narodził się podziw dla obchodzenia prawa i traktowanie tego jako czynu pozytywnego, wręcz bohaterskiego, podejrzliwość wobec władzy (bo przecież rządy były obce) czy skłonność do anarchii. Od tamtej pory łatwiej nam coś krytykować (wyraz reakcji opozycyjnej) niż pochwalić.
Odbudowa Polski po 123 latach zaborów była procesem długotrwałym i żmudnym II RP. Niektórych spraw, jak kwestii bezrobocia i przeludnienia wsi, nie udało się rozwiązać, inne jak unifikacja prawna i gospodarcza, budowa linii kolejowych i dróg, reformy społeczne, zostały dość sprawnie załatwione. Rządzącym przyświecała myśl wyrażona przez Ignacego Jana Paderewskiego: "Polska nie idzie ani na lewo ani na prawo, Polska idzie naprzód".
Marta Tychmanowicz specjalnie dla Wirtualnej Polski