Trwa ładowanie...
20-01-2009 11:34

"Polska ma szanse zaistnieć w orbicie polityki Obamy"

Zadania, które stoją przed Barackiem Obamą, możliwe warianty polityki zagranicznej i wewnętrznej nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych, możliwości Europy na współpracę z USA oraz szanse Polski na znalezienie się w orbicie wielkiej polityki amerykańskiej - analizuje prof. dr hab. Krzysztof Michałek, historyk i amerykanista z Uniwersytetu Warszawskiego.

"Polska ma szanse zaistnieć w orbicie polityki Obamy"Źródło: AFP
d2ovzgo
d2ovzgo

WP: Małgorzata Jaworska Według ostatniego sondażu "New York Timesa" i telewizji CBS News, prawie 80% Amerykanów optymistycznie zapatruje się na najbliższe cztery lata pod rządami Obamy. Czy to ogromne poparcie nie spowoduje, że uwierzy w to, że jest idealnym prezydentem dla Ameryki?

Prof. Krzysztof Michałek:Obama, póki co jest odporny na dosyć duże poparcie i popularność wśród Amerykanów. Ogromną rolę korygującą odgrywa jego żona - Michelle Obama. Na długo przed ostatecznym zwycięstwem swojego męża publicznie wypowiadała różne uwagi pół żartem, pół serio, wskazując np., że jest to facet, który nie potrafi zasznurować sobie butów; albo że nie potrafi zadbać o swoje podstawowe potrzeby… Innymi słowy mówiła: „nie róbcie z niego cudotwórcy, nie róbcie z niego boga. On jest, jak każdy inny ma zalety, ale i ma wady”.

Wydaje mi się, że Michelle Obama jest takim kręgosłupem tego – skądinąd partnerskiego związku, i będzie dbać o to, aby Obamie, który ma dosyć krótki polityczny staż, te sondaże nie zawróciły w głowie. Poza tym sam Barack ma dystans do samego siebie i chyba z tego względu takiego zawrotu głowy od popularności on nie dozna.

WP: Jakie problemy stoją przed nowym prezydentem USA?

d2ovzgo

- 44. prezydent Stanów Zjednoczonych stoi przed kolosalnymi problemami. Redaktor naczelny amerykańskiej edycji „Newsweeka, kilka tygodni temu kreśląc sylwetkę Obamy, stwierdził, że ma on do spełnienia jedno podstawowe zadanie: ocalić kapitalizm. Chodzi o to, aby zaufanie Amerykanów do systemu kapitalistycznego nie zostało nadwątlone. W tym przypadku wcale nie chodzi o pokusy lewicowe, którym mogą ulec Amerykanie, ale o pokusy populistyczne. Populizm w Stanach Zjednoczonych wcale nie jest czymś niezwykłym. W przeszłości istniała nawet partia populistyczna, a w czasach kryzysu poglądy populistyczne mają całkiem duże grono zwolenników. Chodzi o to, aby nie dopuścić do powstawania takich koncepcji, które miały miejsce w latach wielkiego kryzysu gospodarczego w latach 30. Wtedy pojawiały się pomysły aby, na przykład, wszystkim ludziom o dochodach powyżej pewnej sumy, zabrać majątek i rozdzielić między tych, którzy mają mniej.

Dlatego jednym z zadań stojącym przed Obamą jest skuteczna walka z kryzysem w USA, ale równocześnie przywrócenie zaufania do systemu kapitalistycznego jako takiego oraz do podstawowych instytucji państwowych i prywatnych związanych z gospodarką rynkową. Jednocześnie chodzi o przywrócenie zaufania do instytucji tworzących fundament gospodarki kapitalistycznej, stworzonych przeszło 60 lat temu, czyli Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Banku Światowego. To jedno zadanie już w pełni wystarczy aby wypełnić czas nowemu prezydentowi w okresie najbliższych czterech lat. I to z niego będzie rozliczany pod koniec swojej kadencji. WP: Ale są też inne równie ważne zadania, którym musi stawić czoło, szczególnie jeżeli chodzi o prestiż Stanów Zjednoczonych na arenie międzynarodowej.

- Najszerszym, najdalej idącym jest kwestia przywrócenia zaufania do Stanów Zjednoczonych. Chodzi o powrót do takiego stanu, jak w czasach Kennedy’ego i de Gaulle’a. Gdy w okresie kryzysu rakietowego w roku 1962, ambasador amerykański chciał pokazać zdjęcia rakiet radzieckich rozlokowywanych na Kubie, chcąc udowodnić, że USA mają rację, De Gaulle powiedział: ja panu wierzę i pana prezydentowi również.

W zasadzie od kilku lat nikt prezydentowi amerykańskiemu nie chce wierzyć po tym jak wprowadził w błąd swoich rodaków i światową opinię publiczną co do powodów wejścia do Iraku. Konsekwencje tamtego minięcia się z prawdą, jak i późniejszych „wpadek” zaważyły nie tylko na wiarygodności George’a W.Busha, ale i samych Stanów Zjednoczonych. Dlatego wielkim zadaniem Obamy będzie przywrócenie zaufania do państwa amerykańskiego na forum międzynarodowym. Przywrócenie wiarygodności Stanom Zjednoczonym stanowi zaś podstawowy warunek aby państwo to mogło prowadzić skuteczną politykę zagraniczną.

d2ovzgo

WP: Amerykańska polityka zagraniczna, to także uwikłanie w światowe konflikty…

- Kolejne zadanie do rozwiązania, które stoi przed Obamą i jego administracją, to rozstrzygnięcie konfliktu palestyńsko-izraelskiego. Nie chodzi wyłącznie o to ilu Palestyńczyków i Izraelczyków zginie nim dojdzie do pokojowego rozwiązania. Rzecz w tym, na ile świat Islamu poczuje, że nowa administracja amerykańska chce zapewnić bezpieczeństwo nie tylko Izraelowi, ale także Palestyńczykom, i dalej idąc - muzułmanom. Konflikt ten promieniuje bowiem poza region, w kierunku Pakistanu, Afganistanu i dalej w kierunku krajów islamskich dalej położonych, czyli np. Indonezji.

Pochodzenie Obamy daje cień szansy na rozwiązanie tego konfliktu, bardziej niż kiedy Bush przejmował władzę, czy nawet gdy Clinton został prezydentem. W przypadku Obamy zrozumienie dla świata islamskiego wydaje się być większe niż gdy mowa o jego poprzednikach w Białym Domu.

d2ovzgo

Kolejne wielkie zadanie, dla Obamy, to kwestia tzw. Wielkiego Bliskiego Wschodu. To nie jest tylko Arabia Saudyjska, Kuwejt, Irak itd. Pod tym pojęciem kryje się Afganistan, Pakistan, Azja Środkowa. I tu kluczowym zadaniem staje się rozwiązanie konfliktu afgańskiego. Czy będzie to zwycięstwo natury militarnej – o ile jest ono do osiągnięcia – czy natury politycznej, czyli utrwalenie rządu prezydenta Karzaja lub jego następcy o prozachodniej postawie, bez przyzwolenia na powrót rządu talibów. I tu otwiera się seria pytań z podstawowym, jak długo będzie się zwiększać obecność wojsk amerykańskich i wojsk NATO zanim rozwiązanie polityczne zostanie wypracowane? Tym czym w czasie drugiej kadencji dla Busha był Irak, tym dla Obamy stać się może Afganistan. Jeżeli Obama będzie zwolennikiem wyłącznie sukcesu militarnego, to przegra. Doświadczenia wojen afgańskich prowadzonych w XIX i XX wieku wskazują, że w Afganistanie nie ma szans wygrać regularna armia. Pozostaje jedynie polityczne rozstrzygnięcie. Dlatego
bardzo poważnym testem sprawności administracji Obamy będzie właśnie konflikt afgański, który może nawet przesądzić o losach tej administracji. WP: W kontekście tych wielkich światowych konfliktów mogłoby wydawać się, że Obama nie będzie miał czasu zajmować się sprawami Europy. Czy w ogóle nowy prezydent USA jest zainteresowany współpracą z Europą?

- Z wczesnego okresu kampanii wyborczej część wypowiedzi Obamy, a nawet jego manifesty dotyczące polityki zagranicznej publikowane w „Foreign Affairs” miały charakter klasycznych wystąpień wyborczych – okrągłych zdań i wyważonych opinii. Innym tego przykładem może być również jego wystąpienie w Berlinie, gdzie mówił o konieczności naprawy stosunków transatlantyckich. Miło brzmiące wówczas dla Europejczyków słowa: "Stany Zjednoczone muszą zweryfikować swój stosunek do Europy wsłuchując się w głos sojuszników europejskich, ale i odwrotnie, sojusznicy europejscy muszą też dbać nie tylko o swoje bezpieczeństwo, ale i o bezpieczeństwo USA" – wskazywały, że Obamie zależy na pozyskaniu sojuszników ze Starego Kontynentu. Teraz te słowa zaczną wypełniać się konkretną treścią. Chodzi m.in. o pozyskanie żołnierzy NATO-wskich do operacji w Afganistanie i to do udziału w akcjach bojowych.

Obama musi też przekonać sojuszników europejskich co do potrzeby i konieczności wspólnego działania celem zwalczania skutków kryzysu. Stany Zjednoczone będą potrzebowały pomocy przy budowie nowego ładu międzynarodowego gospodarczego i finansowego, będą potrzebowały wsparcia Unii Europejskiej jako całości. Od kilku lat funkcjonuje w polityce i politologii amerykańskiej pojęcie grupy G2. Pod tym terminem kryją się Stany Zjednoczone i Unia Europejska. W samym koncepcie zawiera się zaś przekonanie co do wielkiego potencjału i siły sprawczej grupy, pod warunkiem, że problemy własne i światowe będą rozwiązywane wspólnie. Administracja Obamy będzie potrzebowała silnego wsparcia Unii nie tylko w sprawie nowego ładu gospodarczego, ale także na przykład w rozwiązaniu kwestii palestyńskiej. Nawet jeżeli kilka miesięcy temu można było odnieść wrażenie, że Obamie nie zależy na poważnej współpracy z Europą, i nie zamierza on wyjść poza sferę werbalnych i symbolicznych gestów, to sytuacja z ostatnich miesięcy zmusza go do
zweryfikowania takiej postawy.

d2ovzgo

WP: Jak zatem w tym kontekście wygląda sprawa Polski, tarczy antyrakietowej i stosunku administracji amerykańskiej do naszego kraju?

- Właśnie mija 90. rocznica nawiązania stosunków dyplomatycznych między USA i Polską. Gdy przeanalizujemy historię tych relacji, to możemy stwierdzić, że Polska nigdy nie była traktowana przez Stany Zjednoczone jako samodzielny partner. Można nawet powiedzieć bardziej precyzyjnie – jako samodzielny podmiot, wobec którego USA definiują swoją politykę. Nawet w okresie międzywojennym interesy polskie były spychane na dalszy plan wobec dobrych kontaktów amerykańsko-niemieckich i amerykańsko-radzieckich. W okresie Zimnej Wojny polityka USA wobec Polski była wypadkową strategii powstrzymywania (containmen) Związku Radzieckiego i różnych korekt taktycznych w jej realizacji. Gdy spojrzymy na pierwsze lata okresu post-zimnowojennego, np. na początek rządów administracji B.Clintona, to ujrzymy raz jeszcze jak wsparcie reform w Rosji odbywało się kosztem, nawet nie opcji propolskiej, ale kosztem opcji pro-środkowoeuropejskiej. Jako ilustracja niech posłuży kręta (zwłaszcza w latach 1993-1994) ścieżka prowadząca do
wejścia Polski do NATO. Dochodzimy zatem do sedna sprawy. Jeżeli mówimy o naszym usytuowaniu w Europie, o naszych interesach, naszym bezpieczeństwie, to musimy sobie postawić pytanie: kto jest ważniejszy w tej części świata dla Stanów Zjednoczonych? I powiedzmy to bez złudzeń - nie Polska jako taka. Raczej Polska jako kraj członkowski Unii Europejskiej. A zatem, za Z. Brzezińskim warto powtórzyć: „Im silniejsza Polska w Unii, tym silniejsza Polska w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi”. To jest wariant optymistyczny, bo w tym wariancie Polska ma coś do uzyskania.

Ponadto, jeśli w nadchodzących latach, tak jak za czasów drugiej administracji B.Clintona oraz w minionym okresie rządów George'a W.Busha, Stany Zjednoczone będą wspierać prozachodnią opcję na Ukrainie oraz w innych krajach sąsiadujących z Rosją, to Polska, zwłaszcza z rosnącą pozycją w Unii, ma szansę być wartościowym partnerem dla Stanów Zjednoczonych jako rzecznik tej opcji.

d2ovzgo

Istnieje jednak i wariant pesymistyczny, to polityka USA wobec Rosji kosztem Polski i innych państw środkowoeuropejskich. Ten wariant może wystąpić w przypadku konieczności renegocjowania układów „START”, czyli układów z początku lat 90. znacznie redukujących poziom zbrojeń strategicznych obu państw. Układy te wygasają i albo zostaną przedłużone, renegocjowane, albo wygasną – co może spowodować ponowny wyścig zbrojeń. To właśnie w związku z przebiegiem owych negocjacji może pojawić się, po stronie nowej administracji amerykańskiej, konieczność dokonywania ustępstw na rzecz Rosji, aby osiągnąć finalny sukces w rokowaniach. Owe ustępstwa mogą dotyczyć np. sprawy tarczy antyrakietowej.

Każdy z tych wariantów ma realną szansę zaistnieć. Który z nich będzie zrealizowany przez 44. prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamę przyszłość pokaże.

d2ovzgo
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2ovzgo
Więcej tematów