Polska bez Nicei jeszcze silniejsza?
Pozycja Polski w poszerzonej Unii Europejskiej może być znacznie silniejsza, niż przewidywał to Traktat Nicejski. Dotychczas przyjęcie zapisów z Nicei wydawało się szczytem marzeń polskich negocjatorów.
Jak dowiedziało się Polskie Radio w bardzo wysoko postawionych kręgach dyplomatycznych w Brukseli, jest propozycja takiego liczenia głosów w Radzie Unii, by głos Polski znaczył zdecydowanie więcej, niż to wynika z liczby naszych obywateli. Przełomem ma być nowe zdefiniowanie tak zwanej mniejszości blokującej.
Traktat Nicejski dawał nam 27 głosów, podczas gdy do zablokowania decyzji potrzeba było 90. Nowa propozycja przewiduje w praktyce zwiększenie siły głosu Polski nawet dwukrotnie.
Koncepcja powstała w ciszy gabinetów, ale według informatorów, po oficjalnym jej wyłożeniu na stół negocjacyjny, ma dużą szansę na akceptację obu stron sporu o unijną konstytucję. Zmodyfikowany Traktat Konstytucyjny przewidywałby podwójne ważenie głosów, co oznacza, że nie tylko kraj jest ważny, ale i liczba jego mieszkańców. Jednak Polska, mająca nieco powyżej 8% obywateli Wspólnoty, mogłaby stosunkowo łatwo blokować niekorzystne dla siebie decyzje, bez szukania poparcia dużej liczby państw. Na takim kompromisie wygraliby zwolennicy "podwójnej większości" reprezentowani przez Niemcy i Francję, ale i Polska, która o "podwójnej większości" nie chciała dotychczas słyszeć.
Spór dotyczący tej kwestii stawiał, jak dotąd, pod znakiem zapytania w ogóle możliwość przyjęcia Konstytucji. Akceptacja nowej definicji "mniejszości blokującej" ma dać Polsce pozycję lepszą, niż "nicejska", a równocześnie usatysakcjonuje zwolenników podwójnej większości. Jest więc duża szansa na jej przyjęcie.
W przewidywanym scenariuszu, nowy system głosowania obowiązywałby po ratyfikacji Traktatu Konstytucyjnego przez wszystkie państwa członkowskie. Dotychczas, bez względu na przyjęte rozwiązania, do 2009 roku miał obowiązywać Traktat Nicejski.
Według brukselskich dyplomatów, przyczyną tak radykalnej zmiany w podejściu do systemu głosowania w Radzie, jest chęć szybkiego wyciszenia wewnętrznych sporów osłabiających Unię na arenie międzynarodowej.