"Polska ambasada nic nie jest winna Londynowi"
Polska ambasada w Londynie nie ma obowiązku uiszczania opłaty za wjazd do centrum brytyjskiej stolicy. Jak powiedział rzecznik MSZ Piotr Paszkowski, zgodnie z wykładnią postanowień Konwencji Wiedeńskiej przedstawicielstwa dyplomatyczne są zwolnione z płacenia podatków lokalnych. Tę samą opinię wyraził rzecznik ambasady RP w Londynie Robert Szaniawski.
21.07.2009 | aktual.: 21.07.2009 20:38
"Dziennik" napisał, że polska ambasada trafiła na czarną listę dłużników brytyjskiej stolicy, gdyż - według miasta - jest winna 500 tys. funtów, czyli ok. 2,5 mln zł - zaległych opłat za wjazd do centrum Londynu. Polska placówka jest jedną z 53 ambasad, które nie płacą obowiązkowego "congestion charge". Tę opłatę wprowadzono sześć lat temu. Dziś za jazdę lub parkowanie w ponad dwudziestu centralnych dzielnicach miasta - w tym w dzielnicy, gdzie leży polska ambasada - trzeba zapłacić 8 funtów dziennie, czyli ok. 40 zł.
- Polska placówka w Londynie kieruje się wykładnią prawa, która jest powszechnie stosowana przez przedstawicielstwa dyplomatyczne innych państw. Wynika z niej, że ta opłata jest podatkiem lokalnym, a stosując postanowienia Konwencji Wiedeńskiej, ambasady zwolnione są z obowiązku jej uiszczania - powiedział Piotr Paszkowski.
- Władze miejskie Londynu twierdzą, że "congestion charge" jest opłatą za usługę. My argumentujemy, że za opłatą nie kryje się żadna usługa, bo co niby miałoby ją stanowić? - podkreślił Robert Szaniawski.
Według niego, informacje o tym, że polska placówka trafiła na czarną listę ambasad zalegających z opłatami, pochodzą sprzed pół roku i wbrew doniesieniom "Dziennika" i innych mediów nie są ani nowe, ani sensacyjne.
Szaniawski wyjaśnił, że władze miejskie Londynu nie mają wobec przedstawicielstw dyplomatycznych żadnych uprawnień. - Nie mogą do nich kierować żadnych pozwów i egzekwować nakazów płatniczych, a publikowanie tego rodzaju czarnych list stwarza wokół całej sprawy niepotrzebny negatywny rozgłos - dodał.
Paszkowski ocenił, że spór między władzami Londynu a zagranicznymi ambasadami jest bardzo skomplikowany. - Z tego co wiem, w Londynie trwała dość długa debata natury prawnej odnośnie tego, jakiego rodzaju jest ta dodatkowa opłata - powiedział rzecznik MSZ.
W jego ocenie, wykładnia prawna miasta, według której jest to opłata za usługę, jest "podejrzana" i otwiera kolejną już debatę na ten temat. Dodał, że polska ambasada zleciła kolejną ekspertyzę prawną przepisu obowiązującego w brytyjskiej stolicy.