ŚwiatPolscy założyli w Birmingham gigantyczną hodowlę marihuany

Polscy założyli w Birmingham gigantyczną hodowlę marihuany

Pewien mieszkaniec Birmingham wynajął polskiej parze dom. Gdy lokatorzy zaczęli zalegać z czynszem, 53-letni Gary Bond postanowił zajrzeć do wnętrza nieruchomości, gdzie jego oczom ukazała się ogromna uprawa konopi indyjskich. Doliczono się ponad 400 krzaczków wartych około 400 tysięcy funtów. Jednak właściciel domu ma ogromny żal do policji.

Polscy założyli w Birmingham gigantyczną hodowlę marihuany
Źródło zdjęć: © AFP | Pablo PORCIUNCULA

20.03.2013 14:49

Dom przy Addison Road natychmiast został zabezpieczony przez policję. Wynajmującym nieruchomość do stworzenia profesjonalnej uprawy zakazanej rośliny wystarczyło niespełna sześć tygodni. To właśnie po takim czasie Gary Bond postanowił sprawdzić co się dzieje w domu - czytamy na stronie birminghammail.co.uk.

Co ciekawe, od czasu zabezpieczenia domu przez policję, jego lokatorzy już się na miejscu nie pojawili. - Potwierdzam, że zabezpieczyliśmy 400 krzaków konopi indyjskich. W domu znajdował się też profesjonalny system do naświetlania i ogrzewania roślin. Ta farma konopi zajmowała kilka dużych pokoi. Na miejscu szybko pojawili się specjaliści od zabezpieczenia tego typu upraw, fachowcy rozmontowali też instalację elektryczną - mówi Tom O'Keeffe z lokalnej policji.

Jednak właściciel domu ma żal do... policji. Po całej akcji w domu panuje ogromny bałagan. - Powiedziano mi, że na miejscu zjawi się specjalny zespół do zabezpieczania konopi. Mieli wszystko posortować i powynosić. Niestety, ale po wizycie policjantów mamy same straty: stłuczone lampy w ogrodzie, w pokojach zostawili nam dziesiątki donic po konopiach, zabierając same rośliny. Wszędzie jest pełno rozsypanego nawozu i ziemi. Dom należy do mojego wuja, dochód z wynajmu przeznaczamy na opłacanie domu opieki, w którym znajduje się 75-letni wuj. Chciałem wynająć dom ponownie, ale w tym stanie prędko nie będzie to możliwe - żali się Gary Bond.

Właściciel domu podkreśla, że polska para, która uprawiała konopie dbała o czystość. - Wszystko było umyte i posprzątane. Cały dom błyszczał, a bałagan pojawił się dopiero po wizycie policji - potwierdza żona 53-latka.

Policja tłumaczy tymczasem, że nie dało się inaczej. - Uprawy konopi mają to do siebie, że wymagają dużych ilości nawozów, a także odpowiedniego nawadniania i oświetlania. Gdy zabezpieczamy tego rodzaju znaleziska, nie można uniknąć pewnego bałaganu i zabrudzenia domu czy mieszkania - wyjaśnia policjant Tom O'Keeffe.

Małgorzata Słupska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (37)