Polscy samorządowcy nie mogą wydostać się z Bagdadu
13 samorządowców z woj. zachodniopomorskiego, którzy polecieli do Iraku z darami dla tamtejszych dzieci, nie może wrócić do kraju. Na lotnisku w Bagdadzie zatrzymała ich burza piaskowa - poinformowała rzeczniczka wojewody zachodniopomorskiego Agnieszka Muchla.
16.05.2008 | aktual.: 16.05.2008 17:11
Jak powiedział por. Marcel Podhorodecki, rzecznik 12. Dywizji Zmechanizowanej, która zorganizowała wyjazd samorządowców, wiadomo już, że nie wrócą w piątek do Polski. Zanocują w Bagdadzie.
Urzędnicy wylecieli do bazy Echo w Iraku w niedzielę. Planowo mieli wracać w piątek. Zawieźli dary dla irackich dzieci o wartości 30 tys. zł, w tym przybory szkolne, plecaki, zabawki, koce. Dary zbierano w ramach akcji "Edukacja dla pokoju".
Jak podkreśliła Muchla, samorządowcy, w tym wojewoda zachodniopomorski Marcin Zydorowicz, polecieli do Iraku na zaproszenie dowódcy Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe gen. Andrzeja Malinowskiego. Podhorodecki zaś podkreślił, że urzędnicy lecieli "przy okazji" samolotem z Warszawy.
Oprócz Zydorowicza do Iraku wybrali się m.in. przewodniczący sejmiku zachodniopomorskiego Michał Łuczak, prezydent Koszalina Mirosław Mikietyński i przewodniczący rady miasta Szczecina Bazyli Baran.
Według RMF FM sam przelot urzędników w jedną stronę kilkakrotnie przewyższył wartość darów. Godzina lotu rządowym Tupolewem kosztuje 36 tys. zł, a do Iraku leci się prawie 4 godziny.
Wyprawę samorządowców za publiczne pieniądze skrytykowali w czwartek na konferencji prasowej lokalni działacze PiS.