Polscy policjanci zagazowali Niemca - trwa proces
Użycie przez policjantów w czasie interwencji gazu było niezasadne, był on także użyty nieprawidłowo, a cała interwencja "wyjątkowo nieudolna" - zeznał w procesie dwóch białostockich policjantów biegły z zakresu kryminalistycznych badań broni palnej i obezwładniającej. W wyniku ich akcji zmarł obywatel Niemiec.
26.08.2009 | aktual.: 26.08.2009 15:24
Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku trwa proces dwóch policjantów oskarżonych w związku z interwencją, po której zmarł obywatel Niemiec. Odpowiadają za przekroczenie uprawnień, a jeden z nich za nieumyślne spowodowanie śmierci cudzoziemca, wobec którego użyto gazu. Policjanci nie przyznają się do zarzutów.
14 grudnia 2007 roku o interwencję policję poprosił dyspozytor komunikacji miejskiej, bowiem nieprawidłowo zaparkowany samochód blokował pętlę autobusową. Na miejsce przyjechał policyjny patrol. W zamkniętym samochodzie siedział młody mężczyzna i - jak relacjonowali wówczas funkcjonariusze policji z patrolu - najpierw nie reagował na nic i nie chciał otworzyć drzwi.
Policjanci użyli gazu. Mężczyzna wysiadł z auta i rzucił się na policjantów. Po szamotaninie założono mu kajdanki. Leżący na ziemi mężczyzna nagle zasłabł i stracił przytomność. Policjanci próbowali go reanimować, wezwali karetkę. Mężczyzna zmarł - okazało się, że wskutek użycia przez policjantów gazu miał obrzęk krtani i udusił się.
Biegły zeznał, że w jego opinii policjanci widząc, że poszkodowany "dziwnie" się zachowuje, powinni byli wezwać karetkę, zbić szybę w aucie i obezwładnić mężczyznę, a nie używać wobec niego gazu. Takie działania nakazywały - jego zdaniem - wytyczne Komendanta Głównego Policji. Biegły mówił, że policjanci dokonali "nadinterpretacji biernego oporu mężczyzny".
Według biegłego gaz został niewłaściwie użyty - nie powinno się go rozpylać do wnętrza auta, gdyż opracowania teoretyczne mówią, że nie wolno go używać w pomieszczeniach, a auto należy w tej sytuacji potraktować jak pomieszczenie. Mówił, że tego policjanci uczą się w czasie szkoleń. Biegły nie potrafił określić ile razy gaz został użyty, ale dodał, że prawdopodobnie właśnie użycie gazu spowodowało śmierć Niemca. Podkreślał przy tym, że policjanci mogli nie wiedzieć, że mężczyzna był chory, co jest w dokumentacji medycznej sprawy.
Biegły mówił, że użyty gaz CS powoduje gwałtowne wydzielanie się śluzu z nosa, oczu. Nie wskazano w tym przypadku, co mogło być alergenem, a według biegłego mogło nim być wszystko w określonym stężeniu, zarówno środek CS, jak i inne substancje w tym miotaczu gazu, takie jak freon czy rozpuszczalnik. Powiedział, że ten przypadek to według jego wiedzy drugi w Polsce przypadek osobniczej reakcji uczuleniowej na taki środek. Pierwszy miał miejsce - według niego - w stanie wojennym i była to reakcja po użyciu granatu ręcznego.
Policjant, który odpowiada za nieumyślne spowodowanie śmierci Niemca, mówił we wtorek, że używał pojemnika z gazem od 12 lat. Biegły powiedział, że gaz taki ulega rozkładowi w czasie i ma określony termin przydatności do użytku. Według niego to ok. 3-4 lata. Policjant oświadczył, że nie ma na pojemniku informacji o dacie przydatności. Mówił, że chciał go wielokrotnie wymienić na inny gaz, bo przychodzący do służby koledzy dostają inne rodzaje gazu, np. żelowe i są one uważane za skuteczniejsze. Dodał, że z jego wiedzy wynika, iż policja wymienia gaz na inny tylko wtedy, gdy poprzedni zostanie zużyty, inne przypadki - mówił - się raczej nie zdarzają.
Biegły pytany przez obronę, czy znany jest mu w ostatnich kilkunastu latach w Polsce przypadek doznania uszczerbku na zdrowiu przez kogokolwiek po użyciu gazu przez policjantów powiedział, że nie. Dodał tylko, że opiniował przypadek, gdy po użyciu gazu - ale nie przez policję - ktoś doznał poparzenia oczu.
Biegły mówił, że gazy zawierające CS są krytykowane i powoli zastępuje się je innymi, ale odpowiednim resortom brakuje na to pieniędzy.