Polscy niewolnicy w Czechach
Zastraszeni, sterroryzowani, kiepsko
wynagradzani - jak niewolnicy. Takich Polaków spotkali
dziennikarze "Gazety Wyborczej" w Mlada Boleslav w zakładach Zetka
Auto, podwykonawcy Skody.
20.10.2006 | aktual.: 27.07.2007 10:33
Dziennik informuje, że 900 Polaków pracuje przy produkcji fabii i octavii. Pochodzą z Dolnego Śląska, Wielkopolski, i Podkarpacia. Tu w naborze pomagał Wojewódzki Urząd Pracy. Grupa z Podkarpacia zawiadomiła "Gazetę Wyborczą", jak naprawdę wygląda praca w Mlada Boleslav.
Dwaj dziennikarze "GW" pojechali do Czech. Polacy mieszkają w barakach po starym pegeerze. Brudna podłoga, smród zjełczałego tłuszczu, papierosów, alkoholu. W umowie, którą podpisywali, jest punkt, że muszą raz w tygodniu przepracować dwie zmiany pod rząd, czyli 16 godzin. W rzeczywistości są zmuszani do pracy na dwóch zmianach przez kilka dni pod rząd. Kiedy po ośmiu godzinach ręce odpadają, majster wyciąga karty zegarowe i losuje, kto ma zostać na kolejną zmianę. Jak odmówisz, grozi pokutą, zwolnieniem z pracy - mówi Krzysztof Morelowski. Pokuta to np. potrącenie 500 koron, utrata trzech dni urlopu.
Musimy obstawić taśmę. Jak komuś nie chce się wrócić w poniedziałek do pracy, bo pił cały weekend, to ktoś inny musi za niego robić- mówi Jiri Nosek, dyrektor produkcji spawalni Zetka Auto.
Przy rekrutacji Polakom obiecano średnio po 13 tys. koron miesięcznie. Pierwsze pieniądze dostają po dwóch miesiącach, ale tylko za jeden miesiąc. Wcześniej można dostać od majstra 500 koron zaliczki. Bez pokwitowania- mówi Piotr Kwiatkowski z Wrocławia.
Po tekstach "GW" podkarpacki WUP wstrzymał nabór, skargi polskich pracowników przekazał prokuraturze. (PAP)